Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lampki
Te koszmarne, zapalające się i gasnące na przemian, rozedrgane, rozdygotane lampki choinkowe. Nie upominam się o świeczki, bo z nich kapie, a przy dzisiejszym rozkojarzeniu i braku uwagi mogą powodować setki pożarów. Ale lampki nie muszą przypominać dyskoteki, powinny być spokojne, sprzyjające wyciszeniu i zamyśleniu. Nie jest to łatwe, kiedy ma się w domu świetlny atak epileptyczny.
Prymat
Święta były zawsze czasem krzątaniny, tajemniczych podarków w szeleszczących papierach i wzmożonych zakupów. Teraz jednak prymat konsumpcji zakłócił wszelkie proporcje. Za dużo jest tych bombek, grubych jak błyszczące salcesony łańcuchów, aniołków, dzwonków, profesjonalnych i nieraz podpitych Mikołajów, egzekwowania prezentów, przymierzania, cwału od stoiska do stoiska, zziajanego dźwigania pakunków i kolędowych melodii służących za tło do reklamowania kosmetyków lub korniszonów. Wiruje betlejemska gwiazda i kręci się wielki festiwal zachłanności i upłynniania produkcji.
Znikające nakrycie
Myślę o tym dodatkowym, przygotowanym dla kogoś, kto może zapukać do drzwi, bo jest biedny i samotny. To nakrycie nie musi być na stole, bo to wprawdzie ładny, ale dość pusty gest. Powinno być w sercu i wyobraźni.
Mam jednak takie wrażenie, że teraz coraz rzadziej myśli się o innych. Może - przez kilkanaście sekund - o jakimś krewnym czy przyjacielu na drugim końcu Polski - o, do licha, zapomnieliśmy napisać kartkę... Poza granicami już nie. Nie ma nakrycia dla dziecka z Afryki, które choruje na AIDS, dla mieszkańców obozu uchodźców, dla ofiary wielkiej powodzi czy trzęsienia ziemi.
Nie wpuszcza się ich do ciepłego, oświetlonego, wigilijnego domu nawet w myśli, bo mogliby zepsuć nastrój.
Inne okołoświąteczne zwyczaje wciąż mi się podobają, a czasem wzruszają, prawie tak, jak w dalekim dzieciństwie...