Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1. Spoglądając na to zagadnienie od strony doktryny Magisterium, autor opiera się na instrukcji Kongregacji Nauki Wiary o powołaniu teologa w Kościele, słusznie zwracając uwagę, że znaczenie tego dokumentu nie ogranicza się do problemu stosunku między teologami a Magisterium. Niestety, wniosek wypływający ze stosowania tak rozszerzającej interpretacji jest smutny. Uznawszy bowiem, że Magisterium może głosić w pewnych materiach poglądy niedoskonałe, w następnym zdaniu po przytoczonym przez Sporniaka instrukcja stwierdza, że teolog odczuwający sprzeczność między sumieniem a doktryną powinien powstrzymać się od wyrażania krytycznego wobec doktryny stanowiska i trwać w milczeniu na modlitwie. Pojawiające się cierpienie teolog powinien ofiarować za Kościół. Ewentualna zmiana doktryny nastąpić może wyłącznie w wyniku jej przemyślenia przez Magisterium, a nie jako reakcja na niedopuszczalne krytyki z zewnątrz. Widać więc, że nawet głęboko przekonany o niesłuszności doktryny wierzący powinien się do niej stosować, a wynikające stąd cierpienie ofiarować za Kościół.
2. Aby konfesjonał mógł być miejscem poruszania sprzeczności między doktryną a sumieniem, trzeba - jak podkreśla Sporniak - właściwego podejścia z obu stron. Opierając się na osobistym doświadczeniu sądzę, że w polskiej rzeczywistości duszpasterskiej odważny penitent ma małe szanse trafienia na otwartego na wspomniany problem spowiednika. Zastanawiam się zresztą, czy perspektywa, którą sugeruje autor, nie jest naznaczona wewnętrzną sprzecznością. Jeśli bowiem odważny penitent, cierpiący z powodu braku jedności ze wspólnotą i pragnący temu zaradzić, usłyszy od spowiednika: "To twój problem" i nie uzyska rozgrzeszenia, czy ma pójść za głosem wspólnoty, czy sumienia? Powstrzymać się od sakramentalnej Komunii, szukać innego spowiednika czy uznać, że znajduje się w stanie łaski?
3. Na problem można wreszcie spojrzeć w perspektywie historycznej. Nie jestem odosobniony w przekonaniu, że nauczanie Magisterium w sprawie regulacji poczęć ulegnie kiedyś zmianie, tak jak zmieniły się niektóre inne źle uzasadnione teologicznie i filozoficznie doktryny. Magisterium nie uzna oczywiście, że poprzednie stanowisko było błędne, lecz przeinterpretuje je tak, by otworzyć nowe - w istocie odmienne - podejście do wspomnianego zagadnienia. Będę się w tym dniu cieszył (jeżeli uda mi się go dożyć...), ale będę też myślał o tych wszystkich katolikach, których życie ze względu na wierność obowiązującej dziś doktrynie naznaczone zostało poważnymi trudnościami. Ewentualne stwierdzenie, że ich cierpienie było konieczne dla postępu doktryny, uznam za brak szacunku dla niepowtarzalności życia każdego człowieka.
ANDRZEJ S. CHANKOWSKI (Ateny)