Klucz do kardynała

Spodziewano się kościelnego męża stanu – stratega, który polski Kościół popchnie na nowe tory. Kim jest kard. Stanisław Dziwisz i jaki jest bilans jego 11-letnich rządów w Krakowie?

16.01.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. M. Lasyk / REPORTER
/ Fot. M. Lasyk / REPORTER

Poczucie zaskoczenia wzbudzały zachowania, które zdawały się iść pod prąd sympatiom politycznym polskiej hierarchii. Na przykład rekolekcje zorganizowane dla polityków PO w Łagiewnikach po przegranych wyborach w 2005 r. „Widocznie ksiądz kardynał kieruje się w tej sprawie wskazaniami ewangelicznymi: lekarza potrzeba nie zdrowym, ale chorym” – ironizował na swoim blogu krytyczny wobec kardynała ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, gorący zwolennik PiS. Ale gestów było więcej – np. metropolita przyjął Donalda Tuska tuż przed ciszą wyborczą w 2007 r. W maju tamtego roku szedł w procesji z Wawelu na Skałkę razem z prezydentem Komorowskim.


Nowa epoka - Po galerii znakomitych Małopolan na stolicę arcybiskupią w Krakowie trafia Wielkopolanin. - Kim jest abp Marek Jędraszewski?


Te znaki sympatii dla PO jednak wygasły, gdy kapelanem kardynała przestał być ks. Dariusz Raś, którego brat Ireneusz zajmował ważne stanowiska w małopolskich strukturach Platformy. Polityczne sympatie krakowskiego metropolity w społecznej świadomości zmieniły znak na przeciwny, gdy hierarcha zgodził się, by prochy prezydenckiej pary Marii i Lecha Kaczyńskich spoczęły w podziemiach katedry wawelskiej. Ale przecież decyzję tę podejmował w warunkach społecznego pokoju, krótkiego czasu zawieszenia broni w szoku po katastrofie.

– Nie wiem, jakie ma poglądy. Czy potrafi być jednoznaczny? – reaguje na pytanie o kard. Dziwisza jeden z rozmówców „Tygodnika”, który prosi o anonimowość. – Czy nie jest tak, że kardynał zgadza się ze swoim ostatnim rozmówcą? Zachwyt Kościołem łagiewnickim okazał się przecież przedwczesny – zauważa z rozczarowaniem, wspominając przekazanie w 2014 r. relikwii Jana Pawła II o. Rydzykowi.

„Kościół łagiewnicki” pojawił się jako medialna zbitka pojęciowa po nagłośnieniu przez „Tygodnik Powszechny” mocnego wystąpienia kard. Dziwisza, domagającego się reform w Radiu Maryja, na forum Episkopatu w sierpniu 2007 r. Kardynał mówił o konieczności ustanowienia nowego zarządu mediów o. Rydzyka. „Ani Radio Maryja, ani Telewizja Trwam, ani ich dyrektor nie mogą przejąć odpowiedzialności za Kościół w Polsce”, bo powierzył ją biskupom sam Jezus Chrystus – przypominał kard. Dziwisz.

Wskazywał na wzbudzanie antagonizmów narodowościowych i na antysemityzm na falach rozgłośni. Ale przecież ów „Kościół łagiewnicki” był tylko medialnym wymysłem na potrzeby tych, którzy chcieliby, by mapa polskiego Kościoła odzwierciedlała polityczną mapę Polski. Po siedmiu latach, podczas mszy uświetniającej 23. rocznicę powstania Radia Maryja, metropolita krakowski mówił już innym tonem: „Nie ma Kościoła toruńskiego ani łagiewnickiego, ale jest jeden Kościół Chrystusowy. Przyjechałem tutaj, kierując się poczuciem odpowiedzialności za jedność Kościoła w Polsce”.

Dzień powszedni

Dzień rozpoczynał mszą o 7.00 w kaplicy arcybiskupów. Zwykle uczestniczyły w niej siostry pracujące w sekretariacie kurii i w kuchni, jego sekretarz ks. Tomasz Szopa i ks. Tomasz Chmura, zajmujący się redakcją tekstów metropolity. O 8.00 jadł śniadanie. Od ok. 8.45 do 13.00 przyjmował gości.

– Zwykle ok. 15.30 widywałem go, jak odpisywał na korespondencję – opowiada rzecznik metropolity, ks. Piotr Studnicki. – Po południu następował ciąg dalszy spotkań. Jeśli akurat nie miał gości, lubił oglądnąć „Teleexpress”. O 19.00 kolacja, a po niej prywatny czas. Parafie wizytował w niedziele, a także w soboty. Często dawał się zaprosić na odpusty czy inne lokalne uroczystości.

Dzięki takim wyjazdom prawdopodobnie udało mu się odwiedzić wszystkie parafie w diecezji. W każdym razie w ciągu 11 lat wyświęcił 191 kapłanów. Erygował 30 nowych parafii, osiem rektoratów (jednostek, które nie są jeszcze parafiami) i kapelanię na cmentarzu Batowickim.

– To powszechna opinia – mówi ks. Studnicki – że księża nie mieli problemu z dostępem do kardynała. Nieraz wpadali „z ulicy” i jeśli kardynał był wolny, przyjmował ich.

Bardzo dużo przyjmował delegacji z zagranicy, od grup parafialnych po biskupów. Przez wychodzące na dziedziniec Pałacu Arcybiskupiego okna redakcji „Tygodnika Powszechnego” w ciepłe dni często można usłyszeć pobożne pieśni śpiewane przez grupy pielgrzymów (niezmiennym szlagierem jest osławiona „Barka”). Wtorki to był zwykle dzień wolny od spotkań, przeznaczony dla spraw wewnętrznych.

– Mogę opowiedzieć, jakie było moje doświadczenie jako studenta wysłanego do Rzymu. Różnie biskupi postępują. Niektórzy mówią: „jedź i radź sobie”. Student wówczas nie tylko ma na głowie studia, ale też musi się zatroszczyć o swoje utrzymanie. Najpierw zrobiłem licencjat w Rzymie – we Włoszech i w USA przebywałem w sumie siedem lat. Przy każdym spotkaniu kardynał pytał, czy mi czegoś nie brakuje, czy mam intencje mszalne, a zawsze, gdy był w Rzymie, spotykał się ze studiującymi tam krakowskimi księżmi. Przez wiele lat dokładał mi ze swojej kieszeni. Zafundował też kurs języka angielskiego. I wiem, że nie byłem wyjątkiem – mówi ks. Studnicki.

Trudni księża

Gdy relacje z jakimś księdzem stawały się trudne, kardynał wykazywał cierpliwość. Jedną z drażliwych spraw była przeprowadzana na własną rękę lustracja krakowskich księży, do której poczuł się powołany ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, represjonowany w latach 80. (m.in. dwukrotnie pobity) kapelan nowohuckiej Solidarności. Gdy w maju 2006 r. zapowiedział ujawnienie nazwisk tajnych współpracowników w szeregach krakowskiego duchowieństwa, otrzymał od metropolity upomnienie kanoniczne. Ks. Zalewskiemu, po wysłaniu w październiku listu do wszystkich zidentyfikowanych przez siebie księży-współpracowników, który wzywał ich do uznania swojej winy, kard. Dziwisz zakazał publicznego wypowiadania się na temat lustracji.

W uzasadnieniu kuria napisała, że „ks. Zaleski swoimi publicznymi wypowiedziami oraz listami kierowanymi do oskarżanych przez siebie osób kwestionuje ich dobre imię”, tymczasem są one pozbawione możliwości uczciwej obrony, bo część z nich zmarła, a inni „nie dysponują materiałami, jakie na ich temat zgromadziła bezpieka” – a takie postępowanie nie buduje jedności Kościoła. Jednak między upomnieniem i zakazem kardynał sam odwiedził spierającego się z nim księdza. Zaleski mówił potem, że to była szczera i konstruktywna rozmowa.

Ostatecznie kapłan opublikował w wydawnictwie Znak książkę „Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej”, w której problem represji przedstawił z szerszej perspektywy: obok udokumentowanych przypadków współpracy księży z SB opisał przypadki heroicznego oporu, zerwania podjętej współpracy oraz wspierania opozycji przez duchownych.

Ks. Studnicki podaje przykład innego kapłana: – Kardynał spotyka się z ks. Piotrem Natankiem, który regularnie prosi o takie spotkania, choć w jego sytuacji nic się nie zmienia. Za Natankiem stoi grupa wiernych, więc kardynałowi zależy, aby uregulować jego sytuację i jasno to komunikuje. Ks. Natanek musiałby pewne rzeczy skorygować, wypunktowała to już komisja teologiczna powołana do zbadania tego, co głosił (np. przeakcentowanie objawień prywatnych). Kara suspensy ma charakter poprawczy, jeśli to zrobi, zostanie zdjęta.

Na razie nie zanosi się na to. Ks. Natanek systematycznie łamie nałożone nań zakazy, odprawiając msze w wybudowanym przez siebie w Grzechyni na Podhalu sanktuarium-warowni. Ks. Studnicki prostuje jednak informację krążącą w mediach, że Natanek mimo suspensy koncelebrował mszę w Łagiewnikach podczas aktu przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana 19 listopada 2016 r.: – Rzeczywiście tam był ze swoimi zwolennikami ubranymi w czerwone płaszcze, ale nie uczestniczył w koncelebrze.

Rzecznik podaje przykład dobrej woli kardynała: – Gdy w październiku 2012 r. umarł tata ks. Natanka, kardynał dał sygnał, że zgodzi się, aby odprawiał mszę pogrzebową, jeśli zwróci się do kurii z taką prośbą. Ks. Natanek jednak nie zareagował.

Mszę odprawiali księża z Makowa Podhalańskiego. Natomiast ks. Natanek przy trumnie ojca pozwolił sobie odnieść się polemicznie do kaznodziei, który aluzyjnie sugerował, że Kościół potrzebuje harmonii i spokoju. Suspendowany ksiądz przyrównał siebie do „świętych indywidualistów”: Augustyna, Hieronima, Cypriana i Franciszka.

Rzecznik podaje też inny przykład interwencji metropolity: – Jak stało się głośno o ks. Międlarze, ale nie był on jeszcze w karach kościelnych, miała zostać za niego odprawiona msza w kościele świętych Piotra i Pawła. Ksiądz kardynał poprosił, aby tej mszy nie było. Obawiał się, że zostanie zinstrumentalizowana przez środowiska nacjonalistyczne.

Na forum Episkopatu

– Jako były sekretarz Jana Pawła II już poniekąd „na wejściu” posiadał w Episkopacie autorytet – zauważa ks. Józef Kloch, były rzecznik Episkopatu. – Drugim jego atutem była znajomość wielu kościelnych spraw, i to w wymiarze nie tylko Polski, ale świata. Gdy na forum Konferencji Episkopatu pojawiały się jakiekolwiek zagadnienia wymagające rozwiązania, potrafił pokazać, jak o nich rozstrzyga się w innych krajach. Miał duże doświadczenie w pracy z księżmi i ich formacją. Dlatego przez wiele lat w Episkopacie kierował Komisją Duchowieństwa.

– Podczas wyborów na przewodniczącego Episkopatu w 2009 r. media wskazywały m.in. na niego jako na pewnego kandydata. On się z tego śmiał, co świadczy o jego dużym dystansie do siebie, ale także o realistycznym podejściu. Przewodniczący musi być bardzo mobilny, bywać często w Warszawie, mieć wiele dodatkowych spotkań, jeździć za granicę, i zapewne to była jedna ze wskazówek dla biskupów co do głosowania – wyjaśnia ks. Kloch. – Media to zupełnie ignorowały i pamiętam taki obrazek: rozbawionego kard. Dziwisza siedzącego za stolikiem w sali plenarnej, a przed nim na blacie biurka i na podłodze tłum fotoreporterów pstrykających zdjęcia. Mówił: „Dajcie spokój, bo mnie na pewno nie wybiorą”. I miał nosa.
Pytany o trudną sprawę, do której rozwiązania przyczynił się kard. Dziwisz, były rzecznik Episkopatu przypomina redagowanie wytycznych w sprawie ochrony dzieci przed pedofilią. – Gorącym rzecznikiem tej sprawy był, jak wiadomo, bp Polak jako ówczesny sekretarz Episkopatu, wiele przez to ryzykując. Sprawa była dyskutowana wielekroć na zebraniach plenarnych, również w Wieliczce. Autorytet kard. Dziwisza miał tu niewątpliwie wielkie znaczenie. Był orędownikiem wytycznych nt. ochrony dzieci – zauważa ks. Kloch.

Bez nerwów

Cierpliwość i zdolność zachowywania spokoju to być może główne cechy charakteru Stanisława Dziwisza, na pewno jednak wytrenowane przez lata sekretarzowania u boku Jana Pawła II. Mało kto widział go zdenerwowanego. Takich sytuacji nie przypominają sobie ani ks. Kloch, ani ks. Studnicki. Podobno zirytowała go publikacja wspomnień Wandy Półtawskiej, w której lekarka opisała swoją bliską przyjaźń z Karolem Wojtyłą, ale tę informację trudno zweryfikować.

Ze spokojem przyjmował ataki na siebie. Zdarzały się te dużego kalibru. „Stanisław Dziwisz utrudnia ujawnianie ciemnych stron życia niektórych duchownych. Z naszych ustaleń wynika, że robił tak już, gdy był w Watykanie – między innymi w sprawie arcybiskupa Juliusza Paetza – pisał „Głos Wielkopolski” w styczniu 2007 r. Z naszych informacji wynika jednak, że gdy sprawa dotarła do Wojtyły, za niewinność metropolity poznańskiego ręczył – przysięgając na Ewangelię – inny z hierarchów. Papież długo w tę przysięgę wierzył.

Osiągnięcia

– Znakomite, wielkie wystąpienie podczas pierwszej edycji Nagrody im. ks. Stanisława Musiała – wymienia wśród osiągnięć kardynała Janusz Poniewierski. „Gdzie jest nienawiść czy pogarda drugiego człowieka, tam nie ma miłości bliźniego, a gdzie nie ma miłości, tam nie ma chrześcijaństwa” – mówił kardynał w 2009 r. Poniewierski przypomina także, że Dziwisz zawsze przysyłał swoje listy na coroczny Marsz Pamięci. – Gdy sprofanowano pomnik w Płaszowie, osobiście się pojawił przy nim podczas Marszu – zauważa były prezes Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze”. – Poza tym wspierał inne ważne akcje, np. Drogę Światła, czyli coroczną inicjatywę bp. Grzegorza Rysia.

– Przede wszystkim odczuwało się lojalność kardynała wobec współpracowników. Najpierw był otwarty na różne pomysły, a potem mocno ich wspierał – mówi bp Ryś. – Pamiętam, że gdy pojawiło się wiele protestów przeciwko wieloreligijnemu spotkaniu „Echo Asyżu” na krakowskim Kazimierzu, kardynał powiedział: „To moja impreza!”.

Autorem pomysłu, by na Kazimierzu zorganizować podobną imprezę jak ta w Asyżu z 1986 r. w jej 25-lecie, był Janusz Poniewierski. W jej przygotowanie intensywnie włączył się „świeżo upieczony” biskup pomocniczy (zaledwie dwa miesiące po sakrze) Grzegorz Ryś. Ponieważ spotkanie przewidywało taką jak w Asyżu modlitwę w intencji pokoju, wykonywaną przez przedstawicieli różnych religii – buddyzmu, islamu, judaizmu i denominacji chrześcijańskich – w jednym czasie i miejscu (choć nie wspólnie), wzbudziło to protesty środowisk tradycjonalistycznych. „Pragniemy zwrócić uwagę na fakt, że w czasach obecnych w Krakowie nie występują prześladowania religijne, nie ma również braku pokoju. Poważnym problemem, z jakim boryka się miasto i Kościół, jest natomiast wzrastający relatywizm młodzieży, dla której obecnie nie ma znaczenia, jaką religię się wyznaje, aby się zbawić, a tego typu spotkania z udziałem i aprobatą najwyższych władz kościelnych relatywizm ten tylko wzmacniają i promują” – pisali sygnatariusze jednego z listów kierowanych do kardynała.

Klucz

Ekumenizm, otwartość na Żydów i wrażliwość na przejawy antysemityzmu, dalej – bliski kontakt ze współpracownikami, troska o ludzi, dobroć… Wbrew pozorom nietrudno jest znaleźć „klucz” do kardynała: Jan Paweł II. Jego styl, najważniejsze dla niego sprawy i w końcu dziedzictwo, którego spadkobiercą i opiekunem się czuje.

Owa „doraźność” reakcji bierze się najprawdopodobniej z jednej bliskiej kardynałowi zasady: myślenia, co zrobiłby w tej konkretnej sytuacji Jan Paweł II. W pewnym sensie pozostał jego „sekretarzem”, który na co dzień musiał się domyślać reakcji i życzeń papieża, zanim zaproponował poszczególne punkty w planie dnia.

Kardynał nadal wielką serdecznością reaguje na osoby, które cenił Karol Wojtyła. Nie dziwi zatem jego zaangażowanie w mszę za śp. Leszka Kołakowskiego, niegdysiejszego marksistę, którego papież kilkakrotnie zapraszał na letnie konwersatoria.

Próbował otwierać się na każdego w stylu Jana Pawła II. Czasem spełnianie pewnych próśb, np. zgody na pochówek pary prezydenckiej…

– …Nie pomagało mu – dopowiada ks. Studnicki, zaznaczając jednocześnie, że wielu akurat za ten gest jest też wdzięcznych kardynałowi.

– Miał kilka strategicznych celów, które bardzo konsekwentnie realizował, często wbrew innym. Wiem, że np. budowę Centrum Jana Pawła II nawet niektórzy jego przyjaciele krytykowali. Nie odpuścił – mówi rzecznik.

Można wyliczać dalej: Światowe Dni Młodzieży, których sukces zniweczyć mogło coś tak nieprzewidywalnego jak pogoda. Troska o spuściznę Jana Pawła II – wciąż słychać zarzuty, że sprzeniewierzył się woli zmarłego, publikując duchowe zapiski Karola Wojtyły, zamiast je spalić, jak zasugerował sam papież w swoim testamencie. Jeśli coś ma związek z tą spuścizną, czując się jej spadkobiercą i strażnikiem, jest zdecydowany, nieugięty i samodzielny.

Można więc powiedzieć, że kardynał Dziwisz kieruje się dwiema prostymi zasadami: sam decyduję, jeśli chodzi o dziedzictwo, i zastanawiam się, co by zrobił Jan Paweł II we wszystkich innych sprawach.
Ks. Studnicki dopowiada, że jeśli chodzi o te inne przypadki, ważna jest jeszcze reguła „będę się radził”. Kardynał często wręcz oczekuje inicjatywy i ma duże zaufanie do współpracowników. Na przykład w sprawach związanych z mediami wysłuchuje propozycji swojego rzecznika. – Ostatnio pytał, jak bym zorganizował konferencję związaną z ogłoszeniem nowego metropolity. Odpowiedziałem, że rzeczywiście jest potrzeba, żeby się wypowiedział w mediach, ale to nie jest odpowiedni czas na klasyczny briefing z otwartymi pytaniami. Komentowanie decyzji papieża byłoby czymś niezręcznym. Zgodził się.

W innych sprawach kardynał pyta współpracowników, czego często rzecznik jest świadkiem. Wspomina, że niekiedy pewne decyzje odwleka – mówi: „zobaczymy”, co czasem komplikuje życie jego współpracownikom.

Wiara

Jego stosunek do Jana Pawła II ks. Studnicki pokazuje, opowiadając anegdotę: – Na jednym z briefingów prasowych kardynał opowiedział o swoim ostatnim spotkaniu z przyjacielem, umierającym abp. Zygmuntem Zimowskim, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia.

Kardynał mówił: „Arcybiskup był świadomy, że odchodzi. Rozmawialiśmy bardzo otwarcie. Było to przed Światowymi Dniami Młodzieży. Poprosiłem go, żeby kilka spraw załatwił u Jana Pawła II. Zimowski też kilka zdań mi powiedział – takie swoje przesłanie. I tak się rozstaliśmy”. Widziałem, jak dziennikarzy zamurowało – byli zbici z tropu. A mnie ta sytuacja przypomniała scenę z „Wyznań”, w której św. Augustyn rozmawia z matką, jak to będzie w niebie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2017