Karp przed Trybunałem

4 grudnia 1793 roku rewolucyjna Francja skazała na śmierć wszystkie ryby pływające w stawach Republiki.

17.12.2019

Czyta się kilka minut

Claude-Louis Desrais, Paryscy uliczni sprzedawcy (przeł. XVIII/XIX w.). Od lewej – kapelusze, obuwie, gazety, garnki, warzywa, żywe karpie. / GALLICA.NET
Claude-Louis Desrais, Paryscy uliczni sprzedawcy (przeł. XVIII/XIX w.). Od lewej – kapelusze, obuwie, gazety, garnki, warzywa, żywe karpie. / GALLICA.NET

Od zburzenia Bastylii minęły z górą cztery lata. Rewolucja trwała nadal, więcej – nabierała rozpędu. Ludwikowi XVI nie udało się uciec. Odkąd przywieziono go z powrotem do Paryża, podpisywał wszystkie dokumenty – od konstytucji po wypowiedzenie wojny Austrii, która domagała się powrotu Francji do starych porządków. Jesienią 1792 r. powołano nową legislatywę – Konwent Narodowy. Każdy mógł do niego kandydować. W swej pierwszej ustawie znosił monarchię, by nazajutrz proklamować republikę. Ulica wrzała, jakobini napadali na więzienia mordując osadzonych tam arystokratów.

Na początku roku Konwent skazał na śmierć obywatela Ludwika Capeta, niegdyś króla. Wkrótce po jego egzekucji do Prus, Austrii i Sardynii, które na wybuch rewolucji zareagowały jako pierwsze, dołączyła Wielka Brytania, Hiszpania i Portugalia oraz kilka pomniejszych państw. Koalicja antyfrancuska wprowadziła blokadę morską Republiki, a wiosną pokonała armię generała Dumourieza, który po ogłoszeniu oburzającego Konwent zawieszenia broni oddał się do austriackiej niewoli. W marcu wybuchło powstanie w Wandei, katoliccy monarchiści rozpoczęli marsz na Paryż, podobnie zresztą jak wojska interwentów.

Dodajmy do tego głód, hiperinflację (rządowe asygnaty piętrzyły się w pozbawione wartości stosy) i wystąpienia różnych zradykalizowanych grup domagających się rozprawy z mającymi większość w Konwencie żyrondystami. Konwent miał więc pełne ręce roboty: w dniu wybuchu katolickiego powstania powołał do życia Trybunał Rewolucyjny, miesiąc później – Komitet Ocalenia Publicznego z Georges’em Dantonem na czele. W ciągu kilku wiosennych i letnich miesięcy jakobini sprawnie przeprowadzili w Konwencie pucz, eliminując z polityki (a po zabójstwie Marata w lipcu – również spośród żywych) żyrondystów. Republika wkroczyła na drogę terroru.

Suszymy!

Konwent zbierał się codziennie, na bieżąco decydując o prawach, które w formie dekretów niezwłocznie wprowadzano w życie. 14 frimaire’a roku II (4 grudnia 1793 r.) był jednak dniem szczególnym – wydano bowiem „Dekret o funkcjonowaniu rządu tymczasowego i rewolucyjnego”, pełniący rolę tymczasowej konstytucji i ustalający faktyczny ustrój państwa. Konwent zdecydował, że „rząd pozostanie rewolucyjnym aż do osiągnięcia pokoju”. W całym kraju zniesiono instytucje prokuratorów i trybunałów rewolucyjnych, zastępując ich „agentami krajowymi” i podporządkowując jedynemu, centralnemu Trybunałowi. Wszelkie działania o charakterze wojskowym zostały scentralizowane, a prawo do występowania w imieniu ludu stało się wyłącznym prawem deputowanych i Trybunału. Na mocy dekretu powstawał także „Bulletin des lois de la République”, czyli dziennik ustaw. Urzędnicy w całym kraju zostali zobowiązani do wprowadzania w życie publikowanych w nim dekretów w ciągu 24 godzin od ich otrzymania.

Jeszcze tylko zrozumiały ze względu na sytuację wojenną dekret o „pomnożeniu fabryk siarki” (Paryż produkuje 700 karabinów dziennie, dostawy składnika do produkcji prochu strzelniczego są daleko niewystarczające) i „Bulletin” publikuje kolejną ustawę: „Prawo dotyczące osuszenia stawów”. Do 15 ­pluviose’a, czyli do 3 lutego 1794 r., wszystkie stawy i jeziora Republiki mają zostać osuszone. Ich powierzchnie mają być przeznaczone pod zasiew zbóż lub nasadzenia warzyw. Wyjątki stanowią zbiorniki zasilające w wodę fosy obronne, dostarczające wodę do zakładów metalurgicznych, stanowiące część dróg wodnych, niezbędne do funkcjonowania młynów, papierni oraz irygacji terenów suchych i pojenia bydła – jeśli akweny te nie przekraczają powierzchni jednego arpenta (ok. 5 km2).

Potrzeba błyskawicznej walki z głodem w warunkach wojennych zdaje się podobne rozwiązanie (i dwumiesięczny okres jego wprowadzenia) uzasadniać. Chodziło o uzyskanie szybko przynoszących plon upraw, żywności nadającej się do przechowywania i transportu. Co więcej – w przedrewolucyjnej pamięci elit pobrzmiewało echo pewnego trendu żywieniowego lansowanego przez fizjokratów. Wyznawcy tej teorii ekonomicznej, dowartościowującej rolnictwo jako gałąź przemysłu, i uprawę ziemi jako działanie etyczne, uznawali szczególną pozycję chleba jako podstawy wyżywienia. Osuszanie zbiorników wodnych, by w ich miejsce posadzić zboże, byłoby więc zgodne także z modną teorią.

Reakcyjne ryby

Dyskusja nad osuszaniem ma już wówczas we Francji tradycję. W latach 80. XVIII w. dużo mówiło się o bagnach jako o terenach malarycznych, które sprawiają, że ich mieszkańcy szybciej się starzeją, chorują i umierają. Bohater nominowanego do Złotej Palmy, obsypanego licznymi Cezarami i nagrodą Bafta filmu „Śmieszność” („Ridicule”) Patrice’a Leconte’a (i powieści Rémiego Waterhouse’a, na podstawie której powstał film), prostoduszny arystokrata z prowincji, jedzie do Wersalu, by przekonać Ludwika XVI do idei osuszania bagien. Poddani naszego bohatera, mieszkający na podmokłych terenach, zapadają na malarię, osuszenie mokradeł uratowałoby setki rodzin. Arystokracie nie udaje się niczego wskórać (projekt zrealizuje dopiero po kilku latach, już na mocy dekretu z 14 frimaire’a – rewolucja obejdzie się z nim łagodnie), jednak sam pomysł wysyłania bohatera na dwór z podobną petycją jest echem dyskusji trwającej już za czasów ancien régime’u. Dyskusja ta dotyczyła jednak nie tylko osuszania malarycznych mokradeł, ale tego, czym są same mokradła. W poszerzonej definicji zaliczano do nich wszelkie wody stojące, przez które nie przepływa rzeka, a więc również stawy.

Dekret z 14 frimaire’a nie wyrósł na surowym korzeniu. Idea osuszania zbiorników wodnych powróciła już na samym początku rewolucji. W grudniu 1790 r. przyjęto dekret o osuszeniu bagien, a niecałe dwa lata później – „bagienniejących stawów”. Podczas stosownej debaty we wrześniu 1792 r. deputowany Rougier-Labergerie (do niedawna Rougier de la Bergerie) żarliwie krytykował wykonanie ustawy o osuszaniu bagien, zarzucał złe funkcjonowanie systemu, słabe wykonanie ustawy, które powierzono władzom lokalnym. W jego wypowiedzi zabrzmiał jednak również nowy ton. Deputowany wzywał do osuszenia stawów, które „od tak dawna służą stołom próżniaczych mnichów albo uprzywilejowanych despotów”. Z kolei deputowany Jacques-Antoine Boudin z departamentu Indre nazywał stawy „zabójczymi kloakami, którymi feudalna żarłoczność i przesąd pokryły ziemię zatruwając piękne okolice”. Dyskusja poprzedzająca dekret z 14 frimaire’a trwa wiele dni. 3 frimaire’a, czyli 23 listopada 1793 r., Konwent przyjmuje raport deputowanego Bourdona z departamentu Oise, w którym autor precyzyjnie wylicza (opierając się na średniej liczbie ziaren w kłosie), jakie korzyści przyniosłoby osuszenie stawów i posianie na ich miejscu zbóż. Deputowany przekonuje również, że „Praktykowane przez księży publicznie posty, których najściślejsze przestrzeganie nałożyli na ludzi nazywających siebie »wiernymi«, przywiodły ich do myśli, by przekształcić najżyźniejsze obszary naszych wsi w stojące wody”. Bourdon wskazuje kierunek, w którym podczas debaty pójdą i inni deputowani aż po finalny głos Dantona. Stawy trzeba osuszyć, ponieważ mają charakter reakcyjny i służą utrzymywaniu katolickiego zabobonu. Istotnie, o ile bagna w znakomitej większości leżały na terenach gminnych, stawy należały do szlachty lub (przede wszystkim) duchowieństwa, w znacznej zazwyczaj części (zależnie od regionu) – do klasztorów.

Przyczółki reakcji

Jesienią 1792 r. deputowany Rougier-Labergerie głosił: „Monastycyzm, godny towarzysz feudalizmu, również brał udział w zakładaniu stawów, jednak w swój proceder włączył kwestie religijne i proceder ten uznawany był właśnie z powodów religijnych”. Wtórował mu deputowany Boudin, wskazując, że „dzięki poluzowaniu zasad wstrzemięźliwości i odrazie wobec monastycyzmu zmniejszy się spożycie potraw postnych. Obecnie, kiedy klasztory zostały bezpowrotnie zniesione, przestrzeganie postu będzie słabło w tym samym stopniu, w jakim postępu dokonywać będą republikanizm i rozum. Skutek powienien zniknąć w ślad za przyczyną”.

Skutek – deputowany Boudin mówi wprost – to przestrzeganie postu. Jego przyczyną jest istnienie instytucji religijnych. W swym memoriale z jesieni 1793 r. Boudin przestrzega: „Każdy zachowany staw stanie się przyczółkiem (...) powrotu ancien régime’u”.

Warto przypomnieć, że już Pierre François Boncerf w swej słynnej, opublikowanej w Londynie broszurze o szkodliwości feudalizmu (1776) domagał się „zniesienia” stawów jako symbolu przywilejów feudalnych (to „senior” decydował o założeniu stawu w swoich włościach), uniemożliwiających „pogodzenie człowieka z naturą”. Staw jest więc symbolem feudalnym, stale obecnym zagrożeniem, przypominającym zarówno o dawnym, niesprawiedliwym porządku społecznym, jak i opresyjnym, sprzecznym z naturą porządku religijnym. W reakcyjnych stawach pływają reakcyjne ryby tradycyjnie wiązane z obowiązkowymi postami.

W przededniu rewolucji hodowla ryb słodkowodnych była zajęciem ­intratnym – kilogram karpia kosztował tyle, ile dwa kilo wołowiny, żywe ryby hodowane w stawach były droższe niż ryby morskie. Deputowany Bourdon: „Ryba nigdy nie trafiała na stół biedaka, a na stole bogacza była daniem zbytkownym”. Karpie, szczupaki, liny i okonie – najpopularniejsze ryby XVIII-wiecznej Francji, były jednak towarem bardzo popularnym. Z okolic obfitujących w stawy i żyjących z nich (jak leżące w środkowej Francji Sologne, Brenne, Meaux czy położone nieco na północ od Lyonu Dombes) transportowano ryby w barkach rzekami, zapewniając wymianę słodkiej wody, czy na wozach, w specjalnych skrzyniach, w których również wymieniano wodę. Jednym słowem – ryby pokonywały odległe dystanse, w znacznej mierze trafiając także na eksport do Sabaudii, a nawet do Piemontu. Nic dziwnego, że w „karpio­nośnych” regionach cena czynszu za staw wynosiła mniej więcej dwukrotność tego, ile najemca płacił za pole uprawne. To karp, wbrew dzisiejszemu przekonaniu, był przez stulecia najpopularniejszą rybą Francji. Na stoły szlacheckie i klasztorne trafiał tysiącami. Dla przykładu: w roku obrachunkowym 1361-62 w dobrach księcia Burgundii odłowiono 33 766 karpi, a jedynie 2739 innych ryb.

Ból w stawach

Deputowani mieli rację – ogromny popyt na ryby hodowlane ściśle wiązał się z postem. Ryba, sama od początku symbolizująca chrześcijaństwo, będąca symbolem zarówno chrzcielnym, eucharystycznym, jak i wprost chrystologicznym, stanowiła główny posiłek podczas dni postnych, których w wieku XVIII, według ścisłej obserwancji, było w ciągu roku przynajmniej dwieście. Walka z hodowlą „postnych” ryb była walką z postem, to oczywiste. Jednak dekret z 14 frimaire’a nie przeszedł automatycznie. Całe regiony Francji żyły z hodowli ryb. Osuszenie stawów w sposób oczywisty zabijało ich gospodarkę.

Podczas dyskusji przywoływano wszystkie znane już argumenty – od tych używanych przez fizjokratów, przez argumenty zdrowotne (bagna i stawy nadal traktowano jako synonimy), walkę z epidemiami, rzekome wywoływanie powodzi, po walkę z symbolem feudalizmu. Staw – w dobie ciężkiego kryzysu, w jakim znajdowała się młoda Republika – musiał zostać zniesiony także dla uspokojenia nastrojów społecznych, zwłaszcza wśród paryskich sankiulotów domagających się, aby to państwo decydowało, co można uprawiać na ziemiach pozostających w rękach prywatnych.

Staw, jako efekt spisku dawnych stanów uprzywilejowanych, zakładany po to, by głodzić masy, musiał zniknąć.

Jednak deputowani z Dombes czy ­Meaux nie byli przekonani. Dekret godził w podstawy bytu obywateli ich regionów. Dyskusja stała się gwałtowna. Opór wobec projektu był większy, niż się spodziewano. I tutaj właśnie wkracza Danton stojący na czele wszechwładnego w czasach terroru Komitetu Ocalenia Publicznego. „Wszyscy jesteśmy ze sprzysiężenia przeciwko karpiom” – krzyczy, nie ruszając się z miejsca. „Sprzysiężenie” czy „spisek” doskonale oddaje język czasów terroru. W spisanych po latach wspomnieniach deputowany Rougier-Labergerie pamięta wystąpienie Dantona tak: „Obywatelu przewodniczący, jeśli chodzi o mnie, wolę barana od karpia, głosuję za ustawą”. Głos Dantona zdecydował. Dekret uchwalono jednogłośnie. Wszystkie stawy Republiki (z niewielkimi wyjątkami) miały zostać osuszone. Cztery dni później wydano do ustawy przepisy wykonawcze.

Dekret z zadziwiającą skutecznością udaje się wprowadzić w życie. W Meaux w ciągu trzech lat osuszono 84 proc. stawów, zagospodarowano jednak zaledwie połowę „odzyskanej” powierzchni, przeznaczając ją pod pastwiska i uprawy. Przekształcenia stawów w pola uprawne były kosztowne, wymagały wielu rąk do pracy. Z tym było niełatwo. Nie było również wystarczających ilości ziarna i sadzonek pod zasiewy i nasadzenia. Co więcej, ryby zbierane zimą ze spuszczonych stawów były młode, a przez to małe, często zbyt małe, by można było je jeść.


Czytaj także: Tadeusz Sławek: Karp. Elegia


14 marca 1794 r., zaledwie półtora miesiąca po terminie osuszenia stawów wyznaczonym przez Konwent, komisarz Boutier, który wprowadzał wykonanie nowej ustawy w departamencie Seine-et-Marne, napisał memoriał do Komisji Wyżywienia i Zaopatrzenia. Pyta w nim, czy na pewno osuszać należy również stawy w lasach, w których nie da się uprawiać zboża, pozbawiając tym samym zwierzynę hodowlaną źródeł wody, a także: czy Komisja jest świadoma, że ograniczenie powierzchni stawu do jednego arpenta pozbawi bydło wody w czasie suszy. Boutier nie był jedyny. Komisja miała świadomość absurdów, jednak nie ośmieliła się wystąpić przeciwko Konwentowi. „Komisja nie może wyłączyć się spod działania prawa, nie może go zmieniać ani interpretować” – odpowiadał ­Boutierowi przewodniczący, życząc komisarzowi „kontynuowania misji z zapałem”.

Wraz z końcem Wielkiego Terroru zapał osuszania stawów osłabł. Ostateczny cios francuskim hodowlom karpia zadało dopiero wprowadzenie katastru w 1831 r. Podatek naliczany od wartości gruntu uczynił ją całkiem nieopłacalną. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2019