Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najciekawsze w takich sondażach są pozorne sprzeczności. Na przykład, gdy respondenci krytykują negatywny obraz Polaka w naszych filmach – jako frustrata czy alkoholika – a jednocześnie filmem wszech czasów jest dla nich „Dzień świra”. Albo kiedy walą tłumnie na odklejone od życia komedie romantyczne, lecz tęsknią za postaciami, z którymi mogliby się utożsamić. I chociaż „Kler” obejrzało aż 5 milionów Polaków, to raczej żeby utwierdzić się w tym, co i tak już wiedzieli, bo żadnego „efektu »Kleru«” przecież nie było.
Ale zstąpmy do głębi. Najchętniej oglądanym filmem w telewizji niezmiennie pozostają „Sami swoi” oraz ich kontynuacje. W tym przedziale królują też inne filmy o profilu „wiejskim”, jak „Kogel mogel” czy „U Pana Boga za piecem”. Jeśli połączyć to z sukcesami „Listów do M.”, na Polaka portret własny złoży się przede wszystkim jego ludowa historia i wielkomiejskie aspiracje. Czyli silna potrzeba swojskości, a zarazem pragnienie, by zobaczyć na ekranie ulepszony wariant siebie – wbrew brudnym wizjom Smarzowskiego czy Vegi. Bo choć nasi widzowie dość wysoko oceniają polskie kino, to wizerunkowo – jako jednostki i zbiorowość – czują się wyraźnie niedopieszczeni. ©
Czytaj także: Anita Piotrowska: Zamknięcie i otwarcie