Jak się kradnie dzieło sztuki i po co

Złodziej wziął pod wpływem impulsu jeden nieduży obraz. W sam raz, by udało się go niepostrzeżenie schować i wynieść z muzeum w Yorku. Przez 44 lata nie udało się go odnaleźć. Aż do teraz.

02.09.2023

Czyta się kilka minut

Odnaleziona tablica prezentowana przez Art Loss Register. / ART LOSS REGISTER / MATERIAŁY PRASOWE

Na dzień dobry musiałam podpisać oświadczenie, że w razie, gdyby zdarzył się napad z bronią w ręku, nie będę zgrywać bohatera. A przecież chodziło o spokojną pozornie pracę w York Art Gallery, gdzie w ramach projektu National Inventory of Continental European Paintings, od jesieni 2014 do wiosny 2015 r. opracowywałam do bazy online obrazy „kontynentalne” – europejskie, ale spoza Wysp Brytyjskich.

Oświadczenie to wydawało mi się bardzo zabawne – kazali mi dosłownie potwierdzić, że mam świadomość, iż moje zdrowie i życie jest warte więcej niż jakiekolwiek dzieło sztuki – dopóki nie dowiedziałam się, z czego ono wynika. Otóż napad z bronią na York Art Gallery, gdy napastnicy sterroryzowali muzealników, miał faktycznie miejsce – zaledwie kilkanaście lat wcześniej. Okazało się zatem, że nawet mała i raczej prowincjonalna placówka muzealna nie jest całkowicie bezpiecznym miejscem.

Wkrótce dowiedziałam się o innym przestępstwie, które również tam popełniono. O kradzieży dzieła sztuki, która miała miejsce kilka dekad temu. Kradzież była jeszcze dziwniejsza, bo bez rozboju. Ktoś zdjął ze ściany późno­gotycki obraz i wyszedł. Obrazu nie odnaleziono – aż do teraz.

Dzieje kolekcji

Historia galerii sztuki w Yorku zaczęła się w 1879 r., początki zaś kolekcji zakorzenione są w zapisie Johna Burtona­ (1799-1882), lokalnego bogatego farmera i handlarza końmi. Kolekcjonował on głównie modne w jego czasach „wiktoriańskie” obrazki, których zgromadził 127. Zamierzał je zapisać National Gallery w Londynie, ale najprawdopodobniej ­George Kirby (1845-1937), który później został pierwszym kuratorem nowo powstałej galerii w Yorku, przekonał Burtona (na miesiąc przed śmiercią kolekcjonera) do zmiany testamentu. Kolekcja Burtona miała być eksponowana w ­całości i opatrzona jego nazwiskiem – jednak większość z tych obrazów pozostaje w muzealnym magazynie. Dzieła te nie przetrwały próby czasu i dziś postrzegamy je jako mało wartościowe, często kiczowate. W bardzo wielu muzeach, nie tylko w galerii w Yorku, magazyny pełne są umownych „jeleni na rykowisku”.

Kolekcja York Art Gallery (wówczas zwanej City Art Gallery) radykalnie zmieniła się w połowie XX wieku, gdy kuratorem był Hans Hess (1907-1975). Stało się to dzięki hojnemu darowi bogatego przemysłowca. Francis Denis Lycett Green (1893-1959) zaczął kolekcjonować obrazy w latach 20. XX wieku i nawiązał współpracę z najlepszymi ówczesnymi historykami sztuki, którzy służyli mu radami w sprawie zakupów w kolejnych dekadach. Green niewątpliwie skorzystał na turbulencjach, jakie na europejskim rynku sztuki wywołała II wojna światowa.

Do schyłku lat 40. zgromadził ponad 130 obrazów reprezentujących w zasadzie wszystkie najważniejsze szkoły europejskie, od XIV do XVIII wieku. Wśród nich sporo było dzieł naprawdę wysokiej klasy artystycznej; eksperci dobrze doradzali kolekcjonerowi. Nie są to obrazy Leonarda da Vinci czy Petera Paula Rubensa, lecz późnośredniowieczne i nowożytne prace malarzy „drugiej i trzeciej ligi”, jeśli można tak powiedzieć, oraz dzieła anonimowe, które jednak trzymają wysoki poziom artystyczny. Od tablicowych obrazów późnogotyckich po rokokowe płótna, ze znaczącą liczbą ­XVII-wiecznych dzieł holenderskich małych mistrzów.

Tablica z Yorku

Francis Denis Lycett Green miał przewlekłe problemy zdrowotne od czasu, kiedy został ranny na froncie I wojny światowej. W poszukiwaniu lepszego klimatu przeniósł się zatem do Kapsztadu, a w 1952 r. zaproponował ofiarowanie swej kolekcji Galerii Narodowej RPA. Wszedł jednak w konflikt z dyrekcją placówki (zależało mu na zachowaniu integralności kolekcji, czego nie chciano mu zapewnić) i w rezultacie odesłał wszystkie obrazy z powrotem do Anglii. Hans Hess wypożyczył całą kolekcję i zaprezentował w galerii w Yorku; w 1955 r. Green zdecydował się podarować swoje obrazy właśnie temu muzeum.

Dwie tablice

Kolekcjoner zmarł w 1959 r.; przedtem jednak uzupełniał swój dar nowo nabytymi dziełami. I tak w 1957 r. przekazał do galerii w Yorku dwie późnogotyckie dwustronnie malowane tablice. Zakupił je w Arcade Gallery w Londynie; wcześniej para ta została sprzedana z anonimowej prywatnej kolekcji w Christie, Manson & Woods w Londynie (15 lipca 1955 r.). Znana proweniencja tablic sięga kolekcji Louisa Breit­meyera – urodzonego w Stuttgarcie w 1853 r. Był on jednym z tzw. Randlords: kapitalistów najczęściej wywodzących się z niemieckiej klasy średniej żydowskiego pochodzenia, którzy u schyłku XIX wieku zbijali fortuny na wydobywaniu złota i diamentów w Południowej Afryce (rękami lokalnych górników), a następnie przenosili się do Anglii, gdzie wiedli życie przedstawicieli klasy wyższej.

Jednym z bardzo ważnych aspektów budowania nowej pozycji społecznej było tworzenie kolekcji dzieł sztuki dawnej, nabywanych na rozmaitych aukcjach. Nie wiemy, skąd Breitmeyer wziął owe dwie tablice – zostały one sprzedane we wspomnianym już Christie, Manson & Woods 27 czerwca 1930 r., gdy po śmierci kolekcjonera jego majątek trafił pod młotek.

Obie tablice, malowane na drewnie, mają takie same wymiary (25 na 49,1 cm) i są ujęte w identyczne ramy. Na jednej stronie ozdobione zostały przedstawieniami świętych (po trzy postacie) ujętych w półpostaciach, na złotym tle. Po drugiej stronie każda z tablic ma tło ciemne – na jednej jest tam kolejna trójka świętych, a na drugiej dwóch świętych i Archanioł Gabriel z grupy Zwiastowania. Obie tablice malowane były przez tę samą parę malarzy: jeden wykonał wizerunki na stronach ze złotym tłem, a drugi te na tle ciemnym.

Niestety, bezpośrednio mogłam zbadać tylko jedną z tej pary tablic, ponieważ druga została skradziona. Stało się to 13 listopada 1979 r. – kuratorem galerii był wówczas Richard Green, obecnie emerytowany, z którym miałam okazję porozmawiać o tym wydarzeniu. Nie było to włamanie – w ów listopadowy wtorek, przy bardzo niewielkim ruchu w galerii, ktoś po prostu zdjął ze ściany obraz i wyszedł z nim niezauważony. Green spekulował, że nie była to raczej kradzież na zlecenie. Być może złodziej zabrał pod wpływem impulsu akurat ten jeden nieduży obrazek, który był w stanie schować. Nie udało się odnaleźć sprawcy ani dzieła.

Historyk sztuki przy pracy

Każdy z ponad 230 obrazów, które opracowywałam w Yorku, miał w Galerii swoją teczkę. W teczce tej znajdowały się rozmaite dokumenty dotyczące danego dzieła: listy związane z pozyskaniem dzieła do kolekcji, korespondencja i notatki kuratorów, czasem kopie jakichś artykułów, ewentualnie raporty z konserwacji, oraz dokumentacja dotycząca wypożyczeń danego dzieła. W niektórych przypadkach teczki były bardzo grube i samo przekopanie się przez ich zawartość zajmowało po kilka dni. W innych zaś były zupełnie puste.

O parze późnogotyckich tablic w teczce nie było prawie nic. Notka w katalogu kolekcji, wydanym w 1961 r., ­określała je jako skrzydła ołtarza, autorstwa nieznanego artysty ze „szkoły norymberskiej”, datując na ok. 1480 r. Kiedy to przeczytałam oraz zobaczyłam samo dzieło, ogarnęła mnie wielka ekscytacja. Oto bowiem miałam przed sobą wysokiej klasy zupełnie nieopracowane dzieło późnogotyckie, a postacie, szczególnie na stronie ze złotym tłem, wyglądały na twórczość znanego mi warsztatu.

Zatem szybki rzut oka do bazy online kolekcji Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze – i wszystko stało się jasne: tablice z Yorku bez wątpienia można powiązać z warsztatem Hansa Pleydenwurffa, którego pracownia była jedną z najważniejszych w Norymberdze w trzeciej ćwierci XV wieku. Jedynym źródłowo udokumentowanym dziełem Pleydenwurffa jest ołtarz główny z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu, z którego, niestety, zachowały się tylko fragmenty. Na podstawie analizy stylistycznej można jednak wiele innych dzieł powiązać z tym warsztatem, który był niewątpliwie prężnie działającym przedsiębiorstwem. Po śmierci Pleydenwurffa w 1472 r. pracownię przejął Michael Wolgemut, ożeniwszy się z wdową po poprzednim właścicielu. Uczniem Wolgemuta natomiast był sam Albrecht Dürer.

Tablica z Yorku

Niestety, moja ekscytacja perspektywą ogłoszenia, że odkryłam nieznane dotąd w literaturze dzieło z warsztatu Pleydenwurffa, nie trwała długo. Jak to zwykle bywa, zawsze gdy wydaje się nam, że odkryliśmy coś nowego w studiach średniowiecznych, to okazuje się, że jakiś Niemiec już o tym sto lat temu napisał. I tym razem szybko zorientowałam się, że tablice z Yorku są znane w niemieckiej literaturze – tylko po prostu nikt z brytyjskich muzealników na to nie trafił. W Niemczech zostały uznane za skrzydła predelli – czyli podstawy ołtarza szafiastego – z ołtarza św. Katarzyny Sieneńskiej z kościoła dominikanek w Norymberdze. Kościół ten (pw. św. Katarzyny) już nie istnieje; zamknięty w czasie reformacji i zsekularyzowany w XVII wieku, został zniszczony w roku 1945. Z ołtarza, konsekrowanego 20 sierpnia 1464 r., zachowały się tablice z malowanych skrzydeł (był to pentaptyk, czyli miał dwie pary skrzydeł) – cztery w Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze i jedna w North Carolina Museum of Art w Raleigh, USA. Wedle najnowszej literatury, skrzydła te malował Hans Pleydenwurff oraz pracownicy jego warsztatu.

Żeby nie było jednak, że niemieccy badacze wszystko wiedzą – otóż nie mieli oni świadomości, że owe tablice z Yorku należą do jednej z publicznych kolekcji w Wielkiej Brytanii. Przez dziesięciolecia powtarzali za artykułem Pietera Striedera (1975), że obrazy te, ostatnio zanotowane w Arcade Gallery w Londynie w 1956 r., są przechowywane w nieznanym miejscu. Pierwszą publikacją niemieckojęzyczną, która podała, że tablice te należą do kolekcji York Art Gallery, był dopiero nowy katalog obrazów średniowiecznych w zbiorach Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze, wydany w 2019 r. jako efekt prowadzonego przez kilka lat projektu Die Deutsche Tafelmalerei des Spätmittelalters. A to dlatego, że skontaktowałam się w tej sprawie z badaczami zaangażowanymi w ów projekt, informując ich, że tablice należą do muzeum w Yorku, jeszcze zanim niemiecki katalog został opublikowany.

Dzieci planet

W miniaturach umieszczonych w rękopisie „De Sphaera” astrologia łączy się z astronomią, a ludzkie losy splatają z ruchami ciał niebieskich. Średniowieczna wizja świata oddawała doskonałość boskiego stworzenia.

Ostatecznie napisałam artykuł naukowy o tablicach z Yorku, bo jednak miałam coś do dodania do istniejącego stanu badań. Owszem, nie mam wątpliwości, że są to skrzydła predelli. Poza Europą Środkową wielu historyków sztuki nawet nie wie, że szafiasty późnogotycki ołtarz mógł mieć nie tylko skrzydła przy części głównej, ale również właśnie przy podstawie. Było to modne m.in. w Norymberdze – zachowane księgi zakrystyjne z kościołów św. Sebalda (ok. 1482) i św. Wawrzyńca (1493) zawierają instrukcje, w jakie dni roku liturgicznego należało otwierać poszczególne fragmenty ołtarzy – część z tych wskazówek dotyczy jedynie zamykania i otwierania predelli.

Zauważyłam też, że ramy są wtórne. Zapewne w XIX lub w początkach XX wieku obie tablice zostały oprawione tak, by sprawiać wrażenie kompletu. Tymczasem na jednej z tablic pod ramami są ślady po zawiasach, a ponadto postacie, choć tych samych rozmiarów, w jednej z tablic są po bokach przycięte; pierwotnie zatem skrzydła te zapewne nie były tej samej wielkości. Ustawienie postaci względem siebie nawzajem sugeruje, że mamy do czynienia z dwoma skrzydłami lewymi. Na jednym z nich po stronie zewnętrznej (skrzydła zamknięte) widnieje Archanioł Gabriel ze Zwiastowania; drugie skrzydło musiało mieć zatem postać Marii, zapewne w towarzystwie dwójki kolejnych, zwróconych ku lewej stronie świętych. Tymczasem skrzydło bez Archanioła zawiera wizerunki Katarzyny Sieneńskiej i Urszuli zwróconych ku sobie nawzajem oraz zapewne św. Tomasza z Akwinu zwróconego w prawo – tam powinno zatem być drugie skrzydło o podobnej kompozycji, przez co całość ukazywałaby szóstkę świętych zwróconych ku sobie parami.

Analiza ikonografii tablic oraz zachowanych do dziś XVIII-wiecznych opisów ołtarza św. Katarzyny Sieneńskiej z dawnego kościoła dominikanek z Norymbergi pozwalają stwierdzić, że tablice z Yorku nie stanowiły elementów tej akurat nastawy, choć niewątpliwie powstały w tym samym warsztacie i zapewne w zbliżonym czasie. Ponadto przynajmniej jedna z nich, sądząc po doborze przedstawionych świętych, pochodziła z ołtarza z kościoła dominikańskiego.

Zaskakujące odnalezienie

Publikując informacje o skradzionej tablicy po angielsku w otwartym dostępie liczyłam po cichu na to, że może taka publikacja przyczyni się do odkrycia, gdzie dziś się owa tablica znajduje – o ile złodziej po prostu nie trzyma jej sobie wciąż na własnej ścianie. Czy tak się stało, nie wiem, ale faktem jest, że oto nagle w mediach pojawiła się sensacyjna wiadomość.

W domu aukcyjnym Duke’s w Dorchester, która to instytucja chwali się 200-letnią tradycją, w listopadzie 2022 r. wystawiona została dwustronnie malowana tablica. Określono ją jako „w stylu piętnastowiecznym” i wyceniono wstępnie na jedyne 200-400 funtów. Anonimowa sprzedająca odziedziczyła ją po niedawno zmarłym ojcu. Na szczęście zanim obraz został kupiony, niemalże w ostatniej chwili jeden z pracowników domu aukcyjnego zorientował się, że może to być dzieło kradzione. Sprzedaż nie doszła do skutku, eksperci z Art Loss Register potwierdzili zaś, że oto znalazła się owa tablica z York Art Gallery!

Tablica z Yorku

Sprzedająca oczywiście zapewnia, że jej ojciec nie wiedział o nielegalnym pochodzeniu dzieła. Na etapie ­wstępnej wyceny i opisu w aukcyjnym katalogu pracownicy Duke’s nie wykazali się profesjonalizmem. Lakoniczna notka dostępna online zawiera prawie same błędy: tytuł to „A 15th Century Style Double-Sided Altar Screen Fragment, Possibly Nuremburg”, czyli „malowany z dwóch stron fragment nastawy ołtarzowej [nie rozpoznano, że to skrzydło predelli], być może z Norymbergi [z błędnie zapisaną nazwą miasta, powinno być „Nuremberg”], w stylu piętnastowiecznym”. Następnie podano, że z jednej strony przedstawieni zostali św. Piotr (w rzeczywistości to św. Serwacy), św. Mikołaj i inny, z drugiej zaś: św. Sebald, św. Wawrzyniec i inny (przy czym ów „inny” to wszakże Archanioł Gabriel ze Zwiastowania). Dodatkowo zamieszczono informację, że święci Sebald i Wawrzyniec byli czczeni w Norymberdze (znów z błędem w zapisie angielskiej wersji nazwy miasta), jako że w mieście tym były poświęcone im kościoły. Chyba tylko na tej podstawie ktoś w ogóle skojarzył tę tablicę z Norymbergą.

Taką niekompetencję domu aukcyjnego byłam w stanie sobie wytłumaczyć jedynie tym, że sprzedająca, przynosząc tę tablicę, mogła przekazać informację, że jest to coś neogotyckiego, przez co „eksperci” nie wycenili jej wysoko ani nie przyłożyli się do wykonania rzetelnego opisu. Być może zatem ojciec sprzedającej kupił ten obraz właśnie jako „stylizowany na gotycki”, i jako taki znajdował się on w jego domu przez ostatnie czterdzieści kilka lat. Jest to o tyle prawdopodobne, że hipotetyczny złodziej-amator, który wyniósł z galerii tablicę, mógł po prostu bezpieczniej sprzedać ją za niewielkie pieniądze w jakimś małym antykwariacie jako obraz współczesny czy XIX-wieczny. Być może starczył mu mniejszy zarobek za cenę większego bezpieczeństwa?

Napisałam do specjalistów z Duke’s, pytając ich, czy mają jakiekolwiek informacje o proweniencji tego dzieła, czy datowanie i opis, które zaproponowali, były może oparte na przekazie od sprzedającego. Odpisali mi krótko, że nie mają żadnych informacji. Może zatem po prostu ten dom aukcyjny nie współpracuje z historykami sztuki kompetentnymi w zakresie późnogotyckiej sztuki środkowoeuropejskiej.

W Wielkiej Brytanii po prostu często nie docenia się tej właśnie sztuki. Brytyjczycy przede wszystkim doceniają malarstwo nowożytne; są też wielbicielami kultury włoskiej. Zainteresowanie wzbudza wszystko, co określane jest hasłem „Renesans”. W przypadku malarstwa średniowiecznego popularności danemu dziełu sztuki może przydać włoskie pochodzenie. Tymczasem wyższej klasy dzieła późnogotyckie niemieckie czy austriackie nie wzbudzają aż takiego zainteresowania. Wielu muzealników wprost przyznaje także, że w zapoznaniu się z literaturą naukową dotyczącą tych obrazów przeszkadza im bariera językowa – no niestety, większość publikacji niemieckich i austriackich badaczy jest w języku niemieckim.

Wracając jednak do tablic z Yorku: mimo że zebrałam aktualny stan badań na temat tych dzieł (z zacytowaniem całej niemieckojęzycznej literatury) i opublikowałam to kilka­krotnie w języku angielskim online w otwartym dostępie, sensacyjne notki prasowe dotyczące odnalezienia skradzionej tablicy wciąż powtarzają błędne datowanie, starą atrybucję „szkole norymberskiej” oraz nieprawidłową identyfikację świętych na tych tablicach. Zapewne dlatego, że informacje z katalogu muzealnego z roku 1961 są wciąż powielane przez York Museum’s Trust.

Sprzedająca, gdy dowiedziała się, że w rzeczywistości jest w posiadaniu bardzo wartościowego gotyckiego obrazu, który jednak jest kradziony, zdecydowała się oddać dzieło prawowitemu właścicielowi bez żadnej rekompensaty. W czerwcu 2023 r. tablica wróciła do York Art Gallery. Ku radości kuratorów okazało się, że jest w znakomitym stanie. Wreszcie też obie tablice powrócą na stałą ekspozycję – miejmy nadzieję, że ostatecznie zostaną jednak opisane zgodnie z najnowszym stanem badań.

No i monitoring jest. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absol­wentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor historii sztuki, medie­wistka. Ma na koncie współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (wykłady m.in. dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Otwartego AGH, licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Tablica z Yorku