Jak Polacy kreślili Skopje

Odbudowa macedońskiej stolicy 60 lat temu to nie tylko triumf polskiej myśli urbanistycznej, ale też wyznaczenie wzorców dla wykorzystywania socjologii w planowaniu miasta.

06.06.2022

Czyta się kilka minut

Plac Marszałka Tity (obecnie plac Macedonii) w Skopje, koniec lat 70. / POCZTÓWKA Z ARCHIWUM KINGI NETTMANN-MULTANOWSKIEJ // „WARSZAWA RYSUJE SKOPJE”
Plac Marszałka Tity (obecnie plac Macedonii) w Skopje, koniec lat 70. / POCZTÓWKA Z ARCHIWUM KINGI NETTMANN-MULTANOWSKIEJ // „WARSZAWA RYSUJE SKOPJE”

LIPIEC ROKU 1963

Jak to zwykle na Bałkanach – był upalny i parny. Większość mieszkańców Skopje, stolicy Macedonii – wtedy należącej do federacji jugosłowiańskiej – szukała wytchnienia na plażach Dalmacji lub w górskich wioskach. O świcie 26 lipca miasto zaskoczyło trzęsienie ziemi. Zginęło ponad tysiąc osób. Gdyby nie sezon wakacyjny, liczba ofiar byłaby o wiele większa.

Choć wstrząsy nie były specjalnie silne, okazały się dla miasta zabójcze: zniszczyły ponad 65 proc. zabudowy (niektóre źródła mówią nawet o 80 proc.). Najbardziej niszczycielski był poziomy wstrząs, jakby szarpnięcie, który spowodował przesunięcie dolnych pięter budynków w stosunku do górnych. To był dziwaczny, nieoczekiwany widok. Polscy urbaniści, którzy przybyli do Skopje kilka tygodni po katastrofie, spodziewali się morza ruin. Tak nie było – najsłabsze budynki się zawaliły, ale większość wciąż stała, choć ich konstrukcja była zniszczona i nie nadawały się do zamieszkania. Jak to opisał ówczesny korespondent belgradzkiego dziennika „Politika” Jovan Popovski: „Miasto umarło stojąc”.

Może to pozostające w pamięci zniszczenia własnych miast podczas nieodległej wciąż II wojny światowej sprawiły, że świat zareagował wyjątkową solidarnością. W 1964 r. zaczął się bezprecedensowy w historii ONZ i świata projekt odbudowy macedońskiej stolicy jako miasta międzynarodowej solidarności. Niebagatelny swój udział mieli w tym dziele Polacy, m.in. warszawski Zespół Skopje z Pracowni Urbanistycznej Warszawy. Oni wiedzieli, co to znaczy zburzone miasto – świeża była pamięć o odbudowie własnej stolicy.

O odbudowie Skopje i zapomnianej dziś roli warszawskich urbanistów opowiada książka „Warszawa rysuje Skopje”, wydana przez Fundację Centrum Architektury. Jej autorka Kinga Nettmann-Multanowska – językoznawczyni, menadżerka kultury zainteresowana architekturą i urbanistyką – spędziła w Skopje ponad cztery lata. Towarzyszyła tam mężowi Jackowi, który pełnił funkcję ambasadora w macedońskiej stolicy.

Ważnym elementem jej działań w Skopje było odkrywanie polskich śladów w Macedonii, co zaowocowało m.in. powstaniem filmu „Skopje. Sztuka solidarności” czy wystawą „Skopje. Miasto, architektura i sztuka solidarności” w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury. © MARTA SZPALA

MARTA SZPALA: Skąd pomysł, by napisać książkę o roli polskich urbanistów w odbudowie Skopje?

KINGA NETTMANN-MULTANOWSKA: Gdy przeprowadzałam się do Skopje, niewiele o nim wiedziałam. Mój pobyt to było odkrywanie, jak wiele wnieśli tam Polacy. Po powrocie do kraju uczestniczyłam w przygotowaniach do wystawy w krakowskim MCK. Podczas kwerendy w polskich archiwach znalazłam mnóstwo dokumentów i świadectw dotyczących polskiego zaangażowania w odbudowę. Czułam żal, że ta historia została zapomniana. W Skopje jest ulica Warszawska i ulica Adolfa Ciborowskiego, architekta i urbanisty, ale rola Polaków nie jest szerzej znana, szczególnie młodym mieszkańcom miasta. Chciałam napisać tę książkę przede wszystkim dla nich, aby pokazać, jak duży wpływ na obecny kształt Skopje mieli nasi urbaniści, a także socjolodzy.

Miałam to szczęście, że siedmiu członków warszawskiego Zespołu Skopje zgodziło się podzielić swoimi wspomnieniami. Nieoceniona była też rola dzieci polskich urbanistów. To z nimi tworzymy teraz opowieść o odbudowie miasta oczami dzieci: co zapamiętały z wydarzeń sprzed prawie 60 lat, gdy odwiedzały pracujących tam ojców. Bo ten zespół był prawie wyłącznie męski, była w nim tylko jedna kobieta – Maria Niemczyk.

Jak to się stało, że polscy urbaniści odegrali kluczową rolę w przygotowaniu planu odbudowy po trzęsieniu ziemi?

Był to splot uwarunkowań politycznych, osobistej determinacji ówczesnego naczelnego architekta Warszawy Adolfa Ciborowskiego i doświadczeń polskich urbanistów, którzy chcieli wykorzystać swoje umiejętności, by pomóc innemu zniszczonemu miastu.

Zacznijmy może od polityki.

Tragedia Skopje spowodowała wybuch międzynarodowej solidarności po obu stronach żelaznej kurtyny. ­Polityka balansowania Jugosławii między Wschodem a Zachodem przełożyła się na zaangażowanie ponad 80 państw z obu ówczesnych bloków politycznych. Projekt odbudowy macedońskiej stolicy jako miasta międzynarodowej solidarności był także pierwszym tak wielkim przedsięwzięciem ONZ i organizacji bardzo na nim zależało. Miała to być jej wizytówka.

ONZ zleciła przygotowanie wstępnego planu urbanistycznego greckiej pracowni architektonicznej sławy – Constantinosa Doxiadisa. Mieli pracować z Macedończykami. Zważywszy jednak na trudne relacje między Skopje a Atenami podejrzewam, że nie była to decyzja dobrze przyjęta w Skopje. Poza tym Macedończycy, których odrębność została uznana dopiero niedawno, wtedy – w ramach komunistycznej Jugosławii – chcieli mieć wpływ na kształt swojej stolicy. Mówiąc wprost, wcześniej Skopje kształtowali i Turcy, i Serbowie, więc Macedończycy pewnie szukali kogoś, kto będzie ich traktował po partnersku. I tu pojawia się polski zespół, reprezentujący wschodni blok.

Z Adolfem Ciborowskim na czele.

Pomysł zaproponowania Jugosławii doradztwa planistycznego wyszedł najpewniej od niego. Dla władz PRL uczestnictwo w odbudowie Skopje było projektem prestiżowym, elementem polskiego soft power i budowania wizerunku nowoczesnego kraju wysokiej klasy specjalistów. Eksport „polskich mózgów” był tym, na czym władzom zależało. Najprawdopodobniej dlatego poparły ten pomysł.

Ciborowski i jego koledzy byli dumni z odbudowy Warszawy i chcieli przekazać oraz pokazać swoje know how światu. Było to genialne wykorzystanie okazji. Wśród urbanistów, którzy pracowali w Skopje, krąży opowieść, jak Ciborowski – wtedy członek grupy międzynarodowych ekspertów – podczas oficjalnego przyjęcia w marcu 1964 r. „załatwił” Polakom ONZ-owski kontrakt w Jugosławii, przedstawiając na papierowej serwetce prezydentowi Jugosławii Josipowi Broz Ticie założenia polskiego planu. Polacy zostali poproszeni o przygotowanie alternatywy wobec opracowania grecko-jugosłowiańskiego.

Dostaliśmy się do tego projektu fortelem, a okazaliśmy się lepsi?

Polska koncepcja planu ogólnego była rezultatem trzech miesięcy wytężonej i ochotniczej pracy. Jej efekty zaprezentowano na konferencji międzynarodowych ekspertów w Ochrydzie w lipcu 1964 r. Opracowanie warszawskie, bazujące na polskich doświadczeniach, okazało się w porównaniu z koncepcją Doxiadisa bardziej ekonomiczne i łatwiejsze do wykonania. Grecki architekt, upraszczając, zaproponował porzucenie zniszczonego miasta i jego odbudowę w innym miejscu, ale było to rozwiązanie bardzo drogie i wymagałoby czasu. Mieszkańcy nie mogli czekać tak długo – miasto należało jak najszybciej przywrócić do życia, a Jugosławii, przeżywającej właśnie kryzys gospodarczy, nie było stać na „gwiazdorski” plan.

Co więcej, polski plan opracowano przy użyciu najnowocześniejszego cyfrowego wynalazku: polskiego komputera ZAM-2. Dzięki tej maszynie dokonano analizy kosztów realizacji różnych wariantów odbudowy miasta i jego późniejszej eksploatacji. To zaimponowało zwłaszcza Amerykanom. Dzięki zastosowaniu opracowanej wcześniej dla Warszawy metody tzw. optymalizacji warszawskiej Polacy pokazali też, które tereny najlepiej nadają się pod budowę dużej liczby tak potrzebnych mieszkań i wskazali, jak miasto powinno się dalej rozwijać.

ONZ zwróciła się do polskiego rządu o zgodę na zaangażowanie Ciborowskiego na stanowisku dyrektora Projektu Planu Skopje z ramienia Funduszu Specjalnego ONZ. Polacy zaczęli pracę w Skopje 1 grudnia 1964 r. Niektórzy spędzili tam prawie dwa lata. Choć nie zrezygnowano całkowicie z zaangażowania Greków. Ci jednak, co przewija się we wspomnieniach warszawskich urbanistów, do końca traktowali ich chłodno. Mieli pewnie żal do Polaków, że odebrali im część ONZ-owskiego kontraktu.

W książce barwnie opisujesz spory między urbanistami i socjologami.

Z dokumentów i wspomnień wynika, że podejście polskiego zespołu do odbudowy Skopje opierało się na partnerstwie i współpracy z lokalnymi specjalistami. Polacy chcieli zbudować miasto z nimi, nie dla nich. Przyjechali jednak budować drugą Warszawę, a narzędzia zastosowane u nas okazały się nieprzystające do wielokulturowego miasta, jakim było Skopje. Dobitnie pokazało to pionierskie badanie, socjologicznie przygotowane na zlecenie ONZ również przez Polaków, które opisywało oczekiwania różnych grup etnicznych zamieszkujących macedońską stolicę i wykazywało podziały, zwłaszcza między wyznawcami różnych religii.

Dla gwiazd ówczesnej urbanistyki liczyła się forma i statystyka, z kolei władze komunistyczne chciały wykorzystać odbudowę do homogenizacji mieszkańców miasta. Tymczasem polscy socjolodzy akcentowali uwzględnianie różnych potrzeb i oczekiwań mieszkańców, zachowania tradycyjnych więzów sąsiedzkich – i ostatecznie przekonali planistów.

Trudniej było przekonać władze. Odbudowa Skopje to nie tylko triumf polskiej myśli urbanistycznej, ale także wyznaczenie wzorców dla wykorzystywania socjologii w planowaniu miasta. Projekt ten był pierwszą taką okazją, by przy realizacji przedsięwzięcia o takiej skali tak szczegółowo przyglądać się miastu i jego mieszkańcom. Stał się wzorem dla późniejszych ONZ-owskich realizacji w innych częściach świata.

Macedończycy chcieli jednak zbudować sobie nowoczesne macedońskie miasto.

Jugosławia, a może zwłaszcza Macedończycy, chcieli zatrzeć pamięć o tureckiej przeszłości miasta. Była dla nich balastem. Chcieli zrewitalizować stare dzielnice – w domyśle: zburzyć „skopijskie slumsy”, w tym starą Čaršiję i jej czarowne karawansaraje, które dziś przyciągają tylu turystów. Były to elementy niepasujące do nowoczesnej stolicy, którą chcieli zbudować. Podobnie zresztą jak ludność sympatyzująca z islamem nie pasowała „do obrazka”, a jej potrzeby spychano na dalszy plan.

Polacy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego kontekstu. Traktowali Čaršiję jako symbol dziedzictwa i skopijskie Stare Miasto, które trzeba zachować i zintegrować z nowoczesnym centrum po drugiej stronie rzeki. Wielkimi obrońcami otomańskiej dzielnicy byli Ciborowski i Juliusz Wilski – im zawdzięczamy jej przetrwanie. Im i jej mieszkańcom. Čaršija bowiem odbudowała się sama, wysiłkiem samych mieszkańców.

Te zasługi nie są dziś pamiętane.

Po rozpadzie Jugosławii i upadku komunizmu Skopje szukało nowej opowieści o sobie. Polacy powiązani z jugosłowiańską i socjalistyczną przeszłością miasta byli częścią historii, od której chciano się odciąć. Szukano też kontrapunktu dla projektu Skopje 2014, zakładającego wznoszenie antykizujących gmachów w centrum miasta, który je ośmieszył. Skopjanie chcieli pokazać, że kiedyś ich miasto było nowoczesne, że są z niego dumni. Symbolem tej nowoczesności stał się Kenzō Tange: guru metabolistów, nowej architektury lat 60., który zwyciężył w osobnym rozpisanym przez ONZ konkursie na plan samego centrum. Choć jego wizjonerska koncepcja została zrealizowana tylko w części, w powszechnym odczuciu jest on twórcą planu urbanistycznego Skopje.

Tymczasem Polacy dali Skopje nie tylko plan urbanistyczny, ale także Muzeum Sztuki Współczesnej.

Po trzęsieniu ziemi władze miasta zwróciły się do artystów z prośbą o pomoc w odbudowie miejskich zasobów muzealnych, gdyż podczas kataklizmu przepadły zabytki kultury macedońskiej. Spotkało się to z niesamowitym odzewem: do Skopje zaczęły napływać dary artystów z całego świata, w tym Pabla Picassa, Aleksandra Caldera czy Victora ­Vasarely’ego. Samego budynku muzeum jednak nie było.

Tymczasem w mieście powstawały budynki użyteczności publicznej – symbole międzynarodowej solidarności z miastem. Austria ufundowała szpital chorób zakaźnych, Rumunia poliklinikę, a Wielka Brytania budynek Teatru Dramatycznego. Lista darczyńców była długa. Polski w tym gronie nie było. Pomysł, aby Polacy przygotowali projekt budynku Muzeum Sztuki Współczesnej, miał wyjść od Ciborowskiego, ale nie udało się mi znaleźć potwierdzenia tej informacji w dokumentach.

Macedończycy marzyli, by ten budynek zbudował dla nich sam Le Corbusier, legenda architektury.

Ten jednak odmówił i to my przygotowaliśmy projekt. Według mnie budynek muzeum to jeden z najbardziej szlachetnych i wyrafinowanych estetycznie gmachów w mieście, a zarazem najpiękniej położony. Usytuowanie muzeum na wzgórzu – skąd rozciąga się przepiękna panorama doliny Wardaru, tuż obok osmańskiej twierdzy zwanej z tureckiego Kale – to też pomysł Ciborowskiego. Tym samym ślady przeszłości sąsiadują z symbolem uosabiającym dążenie macedońskiego społeczeństwa do nowoczesności.

Projekt lekkiego białego budynku zawieszonego nad miastem stworzyli Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki – trzej architekci nazywani „Tygrysami”. Niestety, gdy dziś polscy turyści przyjeżdżają do Skopje, szukając tu śladów Orientu, kierują się prosto na Kale i Čaršiję, pomijając z niewiedzy tę perłę modernizmu – jedną z lepszych polskich realizacji powstałych poza granicami kraju.

A piwnice tego budynku kryją skarby cenne także dla polskiej kultury…

Kolekcja muzeum liczy ponad 5 tys. dzieł, z tego ponad połowa to prace międzynarodowych artystów darowane po trzęsieniu ziemi – w tym ponad 200 dzieł ponad 130 polskich artystów. To niezwykły zbiór, różnorodny pod względem technik i stylów. Taka kapsuła czasu prezentująca dorobek artystów tworzących w latach 60. wieku XX: od przedwojennych pionierów awangardy po ówczesnych młodych eksperymentatorów. Największe nazwiska polskiej sztuki – Brzozowski, Berdyszak, Lenica, Łunkiewicz-Rogoyska, Makowski, Nowosielski, Pągowska, Stażewski, Strumiłło, Ziemski.

Niestety muzeum jest zbyt małe, by prezentować na co dzień te prace. Jego międzynarodowe zbiory są przecież ogromne. Fragment polskiej kolekcji polska publiczność mogła oglądać na wystawie w krakowskim MCK, a badanie tych zbiorów może być kolejną przygodą dla fachowców. Gorąco namawiam do odwiedzenia muzeum.

W obecnej sytuacji w Europie, gdy Rosja atakuje Ukrainę, aktualne wydają mi się słowa Zbigniewa Makowskiego, jednego z darczyńców: „We wszystkich językach jest parę wielkich słów: wolność, miłość ojczyzny, braterstwo, solidarność. Solidarność to święte słowo. Skrzydlate. I tyle”. Zapamiętałam też rozmowę z Janem Berdyszakiem, który wspominał, że wysłał do Skopje swoje prace bardziej jako człowiek niż jako artysta, bo wciąż pamiętał traumę wojny i wielkiej straty.

Twoja książka ukazała się w szczególnym momencie, gdy miasta ukraińskie są systematycznie burzone przez rosyjską armię. Choć końca tej wojny nie widać, coraz częściej pojawiają się pytania o odbudowę zniszczonego kraju.

Doświadczenie zburzonego przez trzęsienie ziemi Skopje trudno porównywać z obecną sytuacją Ukrainy. Jak mówił Adolf Ciborowski – ślepy żywioł jest mniej okrutny niż człowiek dokonujący z premedytacją dzieła zniszczenia. Doświadczenie odbudowy Skopje może być jednak drogowskazem, który pokazuje, jak istotna jest bezwarunkowa chęć niesienia pomocy, a zarazem zrozumienie i poszanowanie woli mieszkańców. Pomoc w odbudowie Ukrainy będzie testem naszego człowieczeństwa i wyrazem solidarności. Będzie wymagała tytanicznej, a może raczej mrówczej pracy. Jednocześnie historia Skopje daje nadzieję: pokazuje, że ludzie i ich zaangażowanie są w takich sytuacjach najważniejsi.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2022