Jak być ofiarnym, nie będąc ofiarą

Powinniśmy budować społeczeństwo, w którym każdy na tyle przynajmniej będzie mógł liczyć: że jego dobra wola, energia, zdrowie nie zostaną zmarnowane.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz // Fot. Grażyna Makara

Jaki masz plan na dziś? Masz w ogóle jakiś? Co chciałbyś, chciałabyś zrobić z tym dniem, miesiącem, rokiem? Czy panujesz nad swoim życiem? Czy jest ono twoją własnością, czy raczej należy do innych? Czujesz się wykorzystywany, wykorzystywana? Najwyższy czas zająć się sobą.

Ten zwrot „do siebie” widać w bardzo wielu obszarach życia. Jest w nim coś pozytywnego: nikt nie powinien być wykorzystywany. Powinniśmy budować społeczeństwo, w którym każdy na tyle przynajmniej będzie mógł liczyć: że jego dobra wola, energia, zdrowie nie zostaną zmarnowane. Że nie tylko nie zostanie skrzywdzony, ale będzie dostrzeżony i doceniony. Że może nie wszystkie jego ambicje będą zaspokojone, ale znajdzie się miejsce, w którym to, co ma do zaoferowania, spotka się z uznaniem. Mieć poczucie, że moje „ja” jest wartością i dla mnie, i w oczach innych – oto jedno z najsilniejszych ludzkich pragnień, dziś chyba silniejszych niż kiedykolwiek wcześniej w naszej kulturze.

Zarazem w tym zwrocie „do siebie” jest też coś niebezpiecznego: może on prowadzić do zawężenia perspektywy, nadmiernej koncentracji na sobie. Nadmiernej, czyli takiej, w której „ja” odrywa się od jakiegokolwiek „my”, ewentualnie traktuje wszelkie „my” jako coś doraźnego, zmiennego, czego wartość jest względna – w odróżnieniu od bezwzględnej wartości „ja”. Jeżeli „my” nie służy „ja”, należy je „rozwiązać”. „My” nie ma do „ja” żadnych praw, tylko „ja” może formować oczekiwania wobec „my”. Umówiliśmy się na coś? Żadna umowa nie jest absolutnie wiążąca. Mam obowiązki wobec innych? Muszę przede wszystkim zająć się sobą, nie mogę zajmować się całym światem. Zresztą na świecie robi się coraz ciaśniej; jeśli mam sięgnąć „po swoje”, muszę przepchnąć się pomiędzy innymi, zrobić to energiczniej, skuteczniej. Albo będę zwycięzcą, zwyciężczynią, albo „ofiarą”.

Pytania, jakie zestawiłem na wstępie, pochodzą z wybranych na chybił trafił programów motywacyjnych. Jest w nich dużo pożytecznych rad – nie neguję tego. Są sytuacje, w których nie wolno odpuszczać, trzeba umieć powiedzieć „stop”, być asertywnym, nawet jeśli miałoby to komuś innemu popsuć humor. Bywa, że trzeba powiedzieć „stop” bliskim, którzy przyzwyczaili się, że jest ktoś, kto dla ich wygody poświęci własne marzenia i plany. Relacje społeczne to ciągła nierównowaga i próby jej naprawiania. Problem w tym, że tendencja „do siebie” narasta i zaczyna przybierać formę zagrażającą samemu „ja”. Uwolnione od odpowiedzialności za szerszy kontekst – za wspólnotę, w której żyje, relacje, które zawiązało, widzialne i niewidzialne więzi, które łączą je z innymi – „ja” przemienia się w „monadę bez okien”. Owszem, życie „bez okien” jest możliwe, zapewne bywa nawet szczęśliwe, nieprzygotowane jest jednak na kryzysy, z którymi jednostka sama sobie poradzić nie jest w stanie. Nie musi być przy tym roszczeniowe ani krzykliwe; obserwuję dziś narastanie czegoś, co mam ochotę nazwać „ciepłym” egoizmem – egoizmem ludzi miłych, zajętych swoimi sprawami w sposób wyczerpujący, niepozostawiający miejsca na inne zaangażowania. „Ciepły” egoizm jest oczywiście znośniejszy niż ten agresywny i krzykliwy, niemniej nadal pozostaje egoizmem.

Mówię o tendencjach, nie o poszczególnych, konkretnych osobach. Na szczęście nie jesteśmy konsekwentni – życie zmusza nas do wychodzenia z izolacji, konfrontuje z czymś, czego się nie spodziewaliśmy, skleja to, co zostało rozklejone. I na szczęście są między nami tacy, którzy budzą sumienia, mobilizują do solidarności, pociągają własnym zaangażowaniem. Pokazują, że można być ofiarnym, wcale nie będąc „ofiarą”, że można i warto się poświęcać, a jednocześnie nie dać się wykorzystać. Że należy o siebie zadbać – ale też, że owo „o siebie” trzeba rozumieć szerzej. Bo „ja” to coś o wiele większego, niż się nam na ogół wydaje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Małe „ja”, duże „ja”