Drzewa w płynie. Co może pójść źle?

Jak wygląda głupia dystopia? Np. tak, że potencjalnie ulepszające coś wynalazki okazują się kontrproduktywne, kończą się zmarnowaniem dużych funduszy albo wręcz odblokowują w ludziach destrukcyjną klepkę.

17.04.2023

Czyta się kilka minut

Działa, lecz pozornie / OLGA DRENDA /
Działa, lecz pozornie / OLGA DRENDA /

Nie chodzi o to, żeby zastąpić drzewa, ale o to, żeby dostarczyć rozwiązań dla miejsc, w których drzew nie można posadzić”, wyjaśniał biofizyk dr Ivan Spasojević zapytany o wynalazek swojego zespołu, czyli „drzewa w płynie”. Pod tą nazwą kryją się kontenery-bioreaktory wypełnione wodą z mikroglonami, które, intensywnie fotosyntezując, miałyby stanowić odpowiedź na dokuczające Belgradowi zanieczyszczenie powietrza. Kontenery Liquid-3, bo taką oficjalną nazwę noszą chwytliwie ochrzczone w doniesieniach medialnych „drzewa w płynie”, to wielkie zaglonione akwaria wyposażone w przestrzeń do siedzenia oraz w moduły do ładowania urządzeń elektronicznych. Glutoplazma zawarta w bioreaktorach sama w sobie robi wrażenie, zwłaszcza przy sztucznym świetle w nocy, kiedy mogłaby zalewać przestrzeń neonowym odcieniem przywodzącym na myśl sceny z „Cyberpunk 2077”.

Sprytne i niedrogie – to z pewnością. Niewyobrażalna dzisiaj obietnica rześkiego powietrza w Belgradzie (Rybniku, Żywcu, Krakowie) to również piękna, niemal solarpunkowa wizja (solarpunk to odmiana fantastyki, w której buduje się wizje zrównoważonego świata, przyjaznego dla ludzi i natury). Dlaczego zatem wyobraźnia podpowiada mi od razu same najgłupsze, absurdalnie złe scenariusze? Np. „serwisowanie urządzeń powierzono zewnętrznej firmie-krzak, która zniknęła bez śladu razem z know how”, „nowe wyzwanie na TikToku: wypić wodę z glonami” albo „kierowca inspirujący się Frogiem z Sopotu postanowił pod wpływem licznych substancji wjechać w bioreaktor z rekordową szybkością”.

Przede wszystkim jednak zwróciłam uwagę na deklarację dr. Spasojevicia. Oczywiście, że nie chciałby zastępować drzew i pewnie nawet nie przyszło mu to do głowy, ale kto wykorzystuje wynalazki zgodnie z przeznaczeniem? Każdy, kto zetknął się z jakąkolwiek informacją na temat narzędzi zbrodni, substancji potencjalnie odurzających albo przedmiotów służących do niestandardowych praktyk seksualnych wie, że dla chcącego nic trudnego. Wystarczy zacząć od wielkiej internetowej debaty dotyczącej tego, czego prawo zabrania (lub nie) w odniesieniu do paczkomatów (nie będę opowiadać, natomiast nie zniechęcam do poszukiwania wiedzy). W Polsce, a zapewne również i w Serbii, istnieje szereg podmiotów i ciał palących się wręcz do tego, żeby zastąpić wszystkie drzewa. W końcu kiedy ich miejsce zajmą szczupłe bioreaktory, otworzyłoby się przed nami całe zbytkowne wręcz bogactwo miejsca.

Można tam postawić jakieś urządzenie posiadające zero sensu, ale generujące o wiele więcej ściśle materialnego zysku. Można tę przestrzeń wybrukować, a następnie bruk uszkadzać, żeby zaprzyjaźnionej firmie nie zabrakło zleceń. Można postawić tam jakieś ogrodzenie, a na nim reklamę. Można również porzucić w miejscu szczęśliwie wyrugowanego z powierzchni ziemi drzewa jakieś 25 hulajnóg. Ucieszyliby się wreszcie wszyscy osiedlowi pieniacze, którzy rytualnie utyskują na liście albo cień. Bioreaktor nie ma żadnych liści i żaden ptak nie zbuduje na nim gniazda, co oznacza również brak ptasiego guana. W ramach wygranego przetargu na utrzymanie zieleni można również obchodzić bioreaktory z dmuchawą do liści.

Niestety, belgradzki wynalazek prowokuje mnie do wymyślania bez końca scenariuszy głupiej dystopii. Jak wygląda głupia dystopia? Np. tak, że pojawiają się w niej potencjalnie ulepszające coś wynalazki, ale okazują się kontrproduktywne, kończą się zmarnowaniem dużych funduszy bez realnej poprawy, albo wręcz odblokowują w ludziach jakąś destrukcyjną klepkę. Dość powiedzieć, że ładowarka indukcyjna do użytku publicznego stanęła kiedyś w pewnym polskim mieście i wkrótce ktoś postanowił skorzystać z niej jako z popielniczki, bo nadal palił papierosy nie elektroniczne, lecz „analogowe”. 

Dystopia to szczególnie kusząca odmiana fikcji. Pozwala w kontrolowanych warunkach przeżyć najgorszy możliwy scenariusz wydarzeń, może służyć za crash test obaw związanych z nowymi zjawiskami cywilizacyjnymi. To symulacja tego, co może pójść źle, a wręcz maksymalnie źle. Przy tym zazwyczaj w utworach posługujących się tą formułą mocą napędową dla straszliwego świata stają się ludzkie defekty i godne potępienia cechy, które biorą górę i usztywniają rzeczywistość, zmieniając się w jej sedno i budulec. Wtedy do piekła prowadzą pragnienie kontroli nad innymi, chciwość, myślenie stadne. Ale być może za mało myślimy o głupich dystopiach, czyli takich scenariuszach, w których wszystko się zawala i zmienia w niedziałającą krainę absurdu i frustracji. Wtedy motorem dystopii staje się brak pomyślenia „co może pójść źle”, nadmierny optymizm, a nawet zwykły fakt, że są jakieś pieniądze do wydania.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Głupia dystopia