Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Arcybiskup Desmond Tutu umarł w Kapsztadzie, w niedzielę, drugiego dnia świąt, przeżywszy 90 lat. Nazywano go sumieniem Południowej Afryki i całego kontynentu afrykańskiego. Jako anglikański kapłan, wyniesiony do godności arcybiskupa Kapsztadu i sekretarza generalnego Południowoafrykańskiej Rady Kościołów, niestrudzenie, przez całe życie walczył z dyskryminacją rasową i wszelką inną. Podkreślał jednak, że zawsze występował przeciwko apartheidowi nie przez politykę, ale z przyczyn religijnych, tych zwyczajnych, ludzkich.
Z Ludu Tęczy
W 1984 r. za walkę z dyskryminacją rasową otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Południowa Afryka może pochwalić się aż czterema pokojowymi noblistami, a wszyscy zostali nagrodzeni za walkę z apartheidem. W 1960 r. otrzymał ją zuluski wódz Albert Luthuli, ówczesny przywódca Afrykańskiego Kongresu Narodowego – ruchu wyzwoleńczego występującego przeciwko apartheidowi. W 1993 r. Pokojowego Nobla przyznano Nelsonowi Mandeli, następcy Luthulego, który za walkę z apartheidem został skazany na dożywocie (ostatecznie spędził 27 lat w niewoli, a wypuszczony w 1990 r. na wolność, w 1994 r. został pierwszym czarnoskórym prezydentem kraju), oraz Frederikowi de Klerkowi, ostatniemu białemu prezydentowi Południowej Afryki, który kazał uwolnić Mandelę z więzienia i postanowił znieść porządki apartheidu. Tutu, zaraz po tym, wydał zakaz zabraniający duchownym zajmowania się polityką.
Po pierwszych wolnych wyborach (1994 r.), w których głos czarnych obywateli Południowej Afryki (trzy czwarte ludności) liczył się tak samo jak białych, Tutu został wyznaczony przez Mandelę na przewodniczącego Komisji Prawdy i Pojednania, powołanej do rozliczenia zbrodni z czasów apartheidu. Tutu zabrał się do tego dzieła z entuzjazmem. Wierzył, że nowa Południowa Afryka potrafi się wznieść ponad uprzedzenia i pamięć o krzywdach. To właśnie on ukuł przydomek „Ludu Tęczy” – wielobarwnego, wielorasowego, pojednanego ze sobą społeczeństwa, które wybaczając, ale nie zapominając tego, co było, potrafi wspólnie zabiegać o lepsze jutro.
Nie ważył słów
Rozczarował się ogromnie niechęcią dawnych, białych przywódców i beneficjentów apartheidu do dobrowolnego wyznania win i szczerej skruchy, za które Komisja miała prawo ułaskawiania, jak również pychą nowych, czarnych przywódców, którzy z ludowych bohaterów i rewolucjonistów szybko przepoczwarzyli się w nowych dygnitarzy, opływających w dostatki i przywileje. Jednym i drugim Tutu w żywe oczy zarzucił kłamstwa i oburzającą arogancję. Przywódcy dawnego, białego reżimu i nowi dygnitarze odmówili przyjęcia raportu Komisji.
Tutu szanował i podziwiał Mandelę, ale nie był jego przyjacielem i wielokrotnie się z nim nie zgadzał. Nie ważył jednak słów, krytykując rządy następców Mandeli – Thabo Mbekiego (1999-2008) i Jacoba Zumy (2009-2018). Pierwszemu zarzucał zaślepienie liberalną polityką i niewrażliwość na ludzką biedę, drugiemu wytykał prywatę i korupcję, i w ogóle doradzał wycofanie się z polityki. Bez litości krytykował też prezydenta sąsiedniego Zimbabwe, Roberta Mugabego, nazywając go tyranem, który doprowadził własny kraj do upadku.
W 2010 r., rozczarowany nową Południową Afryką, ogłosił, że przechodzi na emeryturę, żeby zamiast tułać się po lotniskach całego świata, na stare lata mieć wreszcie czas na kubek czerwonej herbaty i obejrzenie w świętym spokoju dobrego meczu krykieta w telewizji.
Desmond Tutu to kolejna z wielkich postaci najnowszych dziejów Południowej Afryki, które odeszły w ostatnich latach. Nelson Mandela umarł w grudniu 2013 r., przeżywszy 95 lat. W 2018 r. umarła jego była żona Winnie, która zmuszona do tego, by pod nieobecność uwięzionego Nelsona, zastępować go na wolności, prześladowana przez białą policję i wielbiona przez czarną młodzież, dała się uwieść zemście i przemocy. W listopadzie, w wieku 84 lat, umarł Frederik de Klerk, ostatni biały prezydent kraju.