Czy naród wytrzeźwieje

"Byłoby dobrze, gdybyśmy mniej pili" - powiedział premier Władimir Putin. "Spożycie alkoholu jest w Rosji kolosalne" - zawtórował mu prezydent Dmitrij Miedwiediew. W kraju ma ruszyć kolejna kampania antyalkoholowa.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Czy obecna walka z pijaństwem, podobnie jak gorbaczowowska przymiarka do prohibicji, zakończy się niepowodzeniem? A może rządzącemu tandemowi dwóch abstynentów - bo i premier, i prezydent właściwie nie piją - uda się oduczyć Rosjan od "wypiwki"?

Kropla historii

Niepijący gensek Michaił Gorbaczow, przerażony rozmiarami klęski alkoholizmu w ZSRR, postanowił w 1985 r. wydać wojnę wysokoprocentowej pladze. W szlachetnym porywie wsparły genseka radzieckie kobiety, które na własnej skórze odczuwały skutki nałogu mężów, ojców, synów, braci. Ówczesne statystyki wskazywały, że obywatel ZSRR spożywa średnio 14 litrów czystego spirytusu rocznie. Te zestawienia uwzględniały i niemowlęta, i starców. Ale gdy przeliczyło się ten ładunek na dorosłych mężczyzn, okazywało się, że to 190 butelek wódki rocznie. Jeśli jeszcze odliczyć abstynentów (takich w Rosji i wtedy, i obecnie jest około 25 proc. ludności), wychodziło, że dzień w dzień dorosły radziecki mężczyzna wychylał trzysta gramów "czystej z kroplami".

Gorbaczow wprowadził poważne zaostrzenia administracyjne: zwiększył kary za pojawienie się w stanie nietrzeźwym w miejscach publicznych (w tym w pracy) i kary za nielegalną produkcję alkoholu; sklepy mogły sprzedawać alkohol tylko w godzinach popołudniowych. Natychmiast powstało takie zjawisko społeczne jak kolejki pod monopolowym. Stali w nich nie tylko ci, którzy musieli popić obiad wysokoprocentowym trunkiem, ale też ci, którzy nie pili, a którym wódka była potrzebna jako środek płatniczy - w ZSRR wiele zwyczajnych codziennych spraw bytowych można było załatwić tylko "za flaszkę". Pod sklepami koczowały barwne kompanie, znane z kart niezapomnianego poematu prozą Wieniedikta Jerofiejewa, wielkiego piewcy kultury i filozofii picia ? la russe.

W Rosji pije się "na troich", więc jeśli ktoś stał pod sklepem i trzymał wystawione dyskretnie zza pazuchy dwa palce, oznaczało to, że ma już jednego kompana i poszukuje jeszcze jednego; każdy członek kompanii powinien wnieść coś do biesiady. W parkach, gdzieś na uboczu, można było spotkać uwieszone na sznurku na drzewie blaszane kubeczki - ten znakomity puchar przechodni umożliwiał wyższy standard spożycia: nie "s gorła", a z naczynia.

Przykład trzeźwego życia mieli dawać młodzi komsomolcy, członkowie młodzieżówki partyjnej. Wymyślono np. "komsomolskie wesela": przyjęcia ślubne bez kropli alkoholu. Praktyka była taka, że na stole biesiadnym stały grzecznie butelki z wodą Borżomi, natomiast improwizowany bufet spontanicznie zawiązywał się w toalecie lub w pobliskich krzakach. Co odważniejsi komsomolcy podawali na stół podejrzanie mętne oranżady, po których koniecznie trzeba było zakąsić kwaszonym ogórkiem.

Sprzedaż "oficjalnego" alkoholu spadła w tamtym okresie o 51 proc.; "realnego" - o 27 proc. Za to wzrósł popyt na cukier i drożdże.

Co się dzieje, gdy naród trzeźwieje

O martyrologii uciemiężonego gorbaczowowską prohibicją człowieka radzieckiego i sposobach obejścia zakazów można rozprawiać w nieskończoność. Naród w każdym razie nie zaakceptował ani metod, ani nawet samego pomysłu. "Jakże to tak: władza ludu, a występuje przeciwko ludowi" - taka była rozpowszechniona opinia. Ludzie rewanżowali się opowiadaniem dowcipów. "Do Gorbaczowa przychodzi telegram z Syberii: »Proszę natychmiast przysłać 20 pociągów z wódką. Stop. Naród wytrzeźwiał i zaczyna pytać, gdzie car. Stop«".

"Dowcip doskonale oddawał ówczesne nastroje. A jego przesłanie było proste: nieprzemyślane i niepopularne posunięcia w sferze społecznej lub ekonomicznej szybko stają się problemami politycznymi. Oczywiście, gwiazda Gorbaczowa zaszła nie tylko z powodu kolejek w sklepach z wódką, a ZSRR też nie rozpadł się z powodu wódki. A jednak..." - pisze Władimir Toporow na łamach "Profilu".

Właśnie, "a jednak...". Do dziś Gorbaczowowi wypomina się "suchoj zakon", ocenia prohibicję jako jego wielki błąd polityczny, który przyczynił się walnie, może nawet rozstrzygająco, do spadku jego popularności w społeczeństwie. Następcy Gorbaczowa potraktowali tę lekcję jako ostrzeżenie. Borys Jelcyn sam nie stronił od kieliszka; tracił panowanie nad sobą nawet podczas międzynarodowych spotkań (wszyscy pamiętają jego słynne dyrygowanie orkiestrą w Niemczech), więc o żadnych środkach ograniczających dostęp do alkoholu nie było mowy. Zresztą Rosja bujnie wchodziła wtedy w smugę wolności, wolnego rynku, zniesiono państwowy monopol spirytusowy.

Teraz rządzący, i niepijący, tandem Putin-Miedwiediew zebrał się na odwagę, żeby "wreszcie coś z tym zrobić". Ubiegły rok władze Rosji ogłosiły rokiem rodziny, obecny - rokiem młodzieży. Postawiono na zdrową rodzinę bez alkoholu i zdrową młodzież bez alkoholu. Jak to się ma do rzeczywistości?

Putin wyznaczył krajowi wielkie strategiczne plany rozwoju. Żeby je zrealizować, potrzeba milionów mocnych, zdrowych i wykształconych ludzi. Skąd ich brać? W zeszłym roku po raz pierwszy od bardzo dawna liczba urodzeń przewyższyła liczbę zgonów. Propaganda waliła w wielki dzwon: pod kierownictwem prezydenta-premiera ludziom żyje się lepiej, więc chcą zakładać rodziny i mieć dzieci. Nad dziecięcym łóżeczkiem - a co za tym idzie, nad wszelkimi planami przyszłości Rosji - pochyla się jednak człowiek z kieliszkiem. Według danych brytyjskiego czasopisma medycznego "Lancet", ilość wypijanego alkoholu w Rosji z pokolenia na pokolenie powoduje nieodwracalną degenerację profilu genetycznego Rosjan.

Trwożne statystyki

Statystyczny Rosjanin spożywa dziś - według oficjalnych danych - 15 litrów czystego spirytusu rocznie. Dane szacowane są na podstawie wpływów z akcyzy, a więc nie uwzględniają "twórczości ludowej", czyli hektolitrów samogonu i innych wynalazków, "Lancet" pisze, że łącznie może to dawać wskaźnik co najmniej 18 litrów czystego spirytusu na głowę mieszkańca rocznie (według innych danych, 18 litrów to spożycie alkoholu w oficjalnym obiegu, a z uwzględnieniem samogonu wskaźnik ten wynosi znacznie więcej).

Tymczasem norma światowa, powyżej której uważa się, że istnieje zagrożenie dla profilu genetycznego narodu, wynosi 9 litrów.

Rosjanie słyną z tego, że mają "mocny łeb", mogą wypić morze wódki i nic im nie jest. Ale jeśli zajrzeć w statystyki śmiertelności na skutek spożycia alkoholu, to powyższa opinia zdaje się mitem. Aż 52 proc. zgonów w Rosji związanych jest z nadużywaniem alkoholu (światowa średnia to 4 proc.), a dla mężczyzn w kategorii wiekowej 15-54 lata wskaźnik ten wynosi aż 75 proc.! Oczekiwana średnia długość życia rosyjskiego mężczyzny wynosi 59 lat (w Wielkiej Brytanii, gdzie godzinami sączy jedną szklaneczkę whisky - 76 lat).

Wielokrotnie zastanawiano się, czy warto było Gorbaczowowi ryzykować i wprowadzać drastyczne ograniczenia w dostępie do alkoholu. Z punktu widzenia statystycznego miliona osób, którym, jak wskazują statystyki, "suchoj zakon" uratował życie, na pewno było warto. Wskaźnik średniej długości życia wzrósł za Gorbaczowa o dwa lata. Później statystyki znów się pogorszyły.

Wódka i kryzys

Od czasów Iwana Groźnego, który w 1550 r. jako pierwszy władca Rosji wprowadził podatek od sprzedaży wysokoprocentowych napitków, państwo dobrze zarabiało na alkoholu. Podatki w każdych czasach zasilały państwową kasę potężnym strumieniem pieniędzy.

Dziś w Rosji nie ma państwowego monopolu na alkohol, choć coraz częściej pobrzmiewają apele o jego przywrócenie. Jak podają rządowe źródła, 46 proc. alkoholu na rosyjskim rynku jest nielegalne (a dodajmy nieuwzględniany w statystykach samogon). Skorumpowany aparat, który powinien zwalczać nielegalny segment produkcji i handlu alkoholem, nie potrafi sobie poradzić z problemem.

W dobie globalnego kryzysu kusząca wydaje się perspektywa podniesienia akcyzy. Ale premier Putin odrzucił ostatnio projekt ministerstwa finansów o znaczącym podniesieniu akcyzy na alkohol w 2010 r. Stawia nie na administracyjne metody ? la Gorbaczow (specjaliści twierdzą zresztą, że podniesienie akcyzy czy cen na legalny alkohol prowadzi jedynie do poszerzania się sektora nielegalnego, a nie zmniejszenia spożycia), lecz na propagandę zdrowego stylu życia. Rząd ma wydać kilkaset milionów rubli na propagowanie idei życia bez wysokoprocentowych trunków. Sport i trzeźwość mają zastąpić tradycyjną rosyjską "wypiwkę".

Znakomita idea - nic, tylko za nią wypić. I Rosjanie wypiją, przecież tak lubią swego przywódcę. Wypiją też za zdrowie. Choć na zdrowie im to nie pójdzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009