Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Był człowiekiem wielkiej szczerości i pokornej wiary. Pomimo ogromu zadań, potrafił przeżywać z oddaniem czas modlitwy i wszystkie swoje starania zawierzać Bogu i Matce Najświętszej” – mówił o gen. Józefie Hallerze bp Marek Solarczyk podczas mszy kończącej obchody 100-lecia Bitwy Warszawskiej. Odbyła się ona w sanktuarium Matki Bożej Hallerowskiej w Mińsku Mazowieckim – to tam 100 lat wcześniej Haller zawierzył Polskę Bogu. Według biskupa warszawsko-praskiego zasługi generała w zgromadzeniu 100-tysięcznej Armii Ochotniczej sprawiły, że „to przede wszystkim jego osoba wzbudzała podziw u Polaków”.
Uparte nazywanie odparcia bolszewików cudem nad Wisłą to pokłosie przedwojennej narracji endeckiej, próbującej obniżyć zasługi Piłsudskiego, autora miażdżącego manewru znad Wieprza. Rola gen. Hallera w zwycięstwie 1920 r. była drugorzędna, a w polityce lat 20. i 30. – trzeciorzędna. Dziwi też ignorowanie przez biskupa niechlubnych kart z życiorysu generała: antyżydowskich pogromów dokonywanych przez żołnierzy Błękitnej Armii czy podgrzewania nastrojów ulicznych po wyborze na prezydenta Gabriela Narutowicza („Polskę sponiewierano!”), które doprowadziły do tragicznego finału.
Sto lat po Bitwie Warszawskiej biskupi wpisują się w endecką narrację. Inna sprawa, że czynienie hagiografii z życiorysu postaci historycznej jest ryzykowne, a szukanie w niebiosach przyczyn zwycięstw doprasza się konsekwencji. Ktoś mógłby np. pytać, dlaczego półtora wieku po poświęceniu Rzeczypospolitej Matce Bożej przez Jana Kazimierza to dzieje powolnego upadku, zakończonego zniknięciem z mapy. ©℗