Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polska musi wypłacić łącznie 16 tys. euro zadośćuczynienia ML, kobiecie, której szpital odmówił przeprowadzenia zaplanowanego już zabiegu aborcji z powodu wejścia w życie wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z października 2020 roku – TK uznał wtedy, że przesłanka mówiąca o wadach płodu jest niekonstytucyjna, a u płodu ML zdiagnozowano wcześniej zespół Downa. Kobietę o odwołaniu zabiegu szpital zawiadomił SMS-em. Aborcję wykonała w Holandii i zdecydowała się złożyć skargę na Polskę.
Czwartkowy wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka brzmi jednoznacznie: Polska naruszyła prawo kobiety do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego. Dlaczego? Sędziowie wskazali, że wykonanie aborcji za granicą – na którą kobieta się zdecydowała, gdy była ona w Polsce dopuszczalna, i do której się przygotowała – pozbawiło ją wsparcia bliskich w tym trudnym momencie i naraziło na dodatkowe koszty materialne.
To jednak nie wszystko. ETPC podkreślił, że skład Trybunału Konstytucyjnego, który wydał orzeczenie wpływające na prawa wnioskodawcy (kobiety, której w szpitalu w Polsce odmówiono aborcji), obejmował sędziów mianowanych w procedurze obarczonej poważnymi nieprawidłowościami – a zatem to orzeczenie nie ma mocy prawnej. I to być może jest kluczowe w dyskusji o całej sprawie i stawia w innym świetle zapowiedzi „unieważnienia” wyroku TK z jesieni 2020 roku. Jeśli europejskie sądy stoją na stanowisku, że skład TK, który wydał to orzeczenie, jest „wątpliwy prawnie”, tak naprawdę nie ma czego unieważniać – ten wyrok można (trzeba?) uznać za nieistniejący.
Europejski Trybunał Praw Człowieka nie przesądza jednocześnie, że aborcja ma zostać w pełni zalegalizowana – decyzja w tej sprawie należy do każdego z państw członkowskich. Można powiedzieć, że sędziowie w Strasburgu wskazują pewien kierunek myślenia, ale nie dyktują zakresu zmian.
Ale że zmiany są konieczne, nie ma wątpliwości. Nie wystarczy uznanie, że po prostu nie ma wyroku, który najpierw jesienią 2020 roku uruchomił ogromne protesty Polek, następnie pociągnął za sobą (dalsze) utrudnienia w dostępie do zabiegów terminacji ciąży nawet wtedy, gdy były one prawnie dopuszczalne, a następnie przyczynił się do werdyktu, jaki wyborcy wydali 15 października (warto przypomnieć, że prominentni politycy PiS po przegranych wyborach zaczęli przyznawać, że wyrok TK był błędem). W trakcie kampanii obiecano Polkom zmiany w przepisach antyaborcyjnych, a powrót do kompromisu aborcyjnego z końca lat 90. tych obietnic nie spełnia. To jest fakt, nie opinia.
Partie opozycji różnią się w podejściu do aborcji. Czy to poróżni przyszły rząd?
Dla katolika ten fakt może być i jest bolesny, ale podejmowanie dyskusji z faktami jest bezowocne: Polki nie widzą powodu, dla którego miałyby być pozbawione prawa wyboru, i nie chcą, by ten wybór był im narzucany, zwłaszcza w sytuacjach, gdy wiąże się on z dodatkowym ryzykiem lub obciążeniem. Jesteś przeciwnikiem aborcji, to jej nie rób – można od nich usłyszeć, a socjologowie przypominają, że dla generacji Z jedną z najważniejszych wartości jest prywatność. To pokolenie zostało najmocniej dotknięte werdyktem TK i najostrzej na niego zareagowało. Kompromis aborcyjny, w cieniu którego Polska funkcjonowała przez dekady, runął wraz z werdyktem i nie ma do niego powrotu.
Co może go zastąpić? Politycy i polityczki Lewicy mówią jednoznacznie: najpierw uporządkowanie stanu prawnego, który jest w tej chwili, tak by żadna kobieta, która ma prawo do legalnej aborcji, nie musiała się tułać po szpitalach i liczyć na to, że nie zostanie odesłana z powodu klauzuli sumienia. Potem – ale szybko, a nie „kiedyś” – dekryminalizacja aborcji, czyli przy zachowaniu prawnego stanu wykreślenie kar pozbawienia wolności za wykonanie zabiegu lub udzielenie pomocy. Legalizacja? To horyzont być może jeszcze na tę kadencję, ale pewności nie ma.