Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To pierwszy atak na taką skalę i z taką liczbą ofiar śmiertelnych w Czechach. W strzelaninie na praskiej uczelni zginęło 14 osób oraz sprawca, 24-letni student, który popełnił samobójstwo. Ponad 20 osób zostało rannych, część jest w stanie ciężkim. Następnego dnia po ataku przed budynkami uniwersyteckimi zapłonęły setki zniczy, gromadzili się młodzi ludzie, koledzy i koleżanki tych, którzy zginęli. 23 grudnia, w dniu żałoby narodowej, w całym kraju w południe będą biły dzwony.
Na uniwersytecie
O strzałach na uniwersytecie policja dowiedziała się w czwartek 21 grudnia tuż przed godziną 15. Na miejscu była kilku minut. Dwadzieścia minut później sprawca został, jak poinformowano, „wyeliminowany” – później potwierdzono, że popełnił samobójstwo. Ewakuacja budynku, w którym studenci i pedagodzy ukrywali się w zabarykadowanych salach, trwała jednak znacznie dłużej. Policjanci musieli też sprawdzić, czy na terenie uczelni sprawca nie umieścił materiałów wybuchowych.
W tych pierwszych godzinach jedną z najważniejszych spraw było ustalenie tożsamości ofiar. Poszukiwano osób, z którymi nie było kontaktu, w okolicy uniwersytetu gromadzili się rodzice i bliscy studentów. Tłumaczyli sobie nawzajem, że fakt, iż ktoś nie odbiera telefonu, niczego nie oznacza, bo ludzie wybiegli z budynku, pozostawiając tam wszystkie swoje rzeczy.
Apele z prośbami o informacje umieszczano w mediach społecznościowych.
Jednocześnie policja ujawniała coraz więcej szczegółów dotyczących sprawcy i ostatnich godzin przed atakiem.
Poszukiwany
Przede wszystkim okazało się, że policja już wcześniej szukała studenta – w dniu ataku około południa uzyskała informację, że młody mężczyzna ma broń i chce popełnić samobójstwo. Następnie w jego rodzinnym domu w miejscowości Hostouň znaleziono jego zastrzelonego ojca oraz ładunek wybuchowy, który jednak nie eksplodował – stąd podejrzenie, że poszukiwany może być nie tylko uzbrojony, ale i niebezpieczny.
Policja szybko ustaliła, gdzie studiuje i gdzie w tym dniu ma zajęcia – i to ten budynek, na ulicy Celetnéj w Pradze, ewakuowano około 14. Sprawca jednak poszedł na plac Jana Palacha, gdzie mieści się inny budynek tego samego wydziału, i to tam rozegrała się tragedia. Jak się wydaje, do ataku przygotowywał się od dłuższego czasu – na uczelni odnaleziono cały arsenał broni i amunicji. Kwestia, czemu nikogo nie zaniepokoiło, że jedna osoba posiada tyle broni – i krótkiej, i długiej – będzie zapewne za jakiś czas rozpatrywana (podkreślmy, że miał na nią pozwolenie).
Natomiast choć policji nie udało się udaremnić ataku, fakt, że szukała już sprawcy i była gotowa do interwencji w tym rejonie miasta, przyczynił się do tego, że policjanci wkroczyli do akcji bardzo szybko – i na uczelni nie zginęło więcej osób.
Ślady zbrodni
Jeszcze w dniu ataku policja ujawniła, że możliwe, iż sprawca jest odpowiedzialny również za zastrzelenie tydzień wcześniej młodego mężczyzny i jego dwumiesięcznego dziecka w lesie w Klánovicach na obrzeżach Pragi. Kolejnego dnia potwierdzono, że rzeczywiście zbrodni dokonano z tej samej broni, którą znaleziono w mieszkaniu sprawcy, co może świadczyć o tym, że sprawca strzelaniny na uniwersytecie zabijał już wcześniej. Policja przyznaje także, że był on w kręgu podejrzanych w związku ze zbrodnią w Klánovicach i że zabrakło być może kilku dni śledztwa, by zapobiec tragedii w Pradze. Motywy napastnika nadal nie są jednak znane.
Początkowo policja poinformowała, że sprawca mógł inspirować się podobną strzelaniną, do której doszło nieco wcześniej w Rosji, teraz jednak część komentatorów podkreśla, że nie należy nagłaśniać szczegółów dotyczących i napastnika, i jego motywacji, aby uniknąć fascynacji jego osobą przez ewentualnych kolejnych naśladowców. Minister spraw wewnętrznych, a także szef policji, proszą też o nierozpowszechnianie niepotwierdzonych informacji czy wręcz fake newsów.
To, jak bardzo może być to niebezpieczne, świadczy kilka sytuacji, kiedy już po ataku policja musiała interweniować – m.in. gdy w centrum Pragi pojawił się mężczyzna twierdzący, że ma granat (okazało się, że nie jest prawdziwy). Monitorowane są też media społecznościowe, na których pojawiły się niepokojące wpisy. Według policji przypadków ludzi, którzy deklarowali chęć dokonania podobnego ataku lub po prostu aktu przemocy, było już kilka.
To, jak informować o takich wydarzeniach, może być jednym z ważnych tematów publicznej debaty w Czechach. Innymi będą zapewne pytania, co można zrobić, by do podobnych tragedii nie dochodziło. Minister edukacji mówił o potrzebie stworzenia wspólnej strategii zwiększenia bezpieczeństwa szkół wyższych.