Bóg nie jest okrutny, czyli nie czytajmy Biblii po łebkach

Wiedza pomagająca dostrzegać niuanse Pisma Świętego nie zagraża wierze. Pozwala natomiast obnażać błędy takich książek, jak „Chrześcijaństwo. Amoralna religia”.

22.11.2023

Czyta się kilka minut

Jezus na fresku z XI w. w katedrze Sweti Cchoweli. Mccheta, Gruzja, 28 września 2023 r. / fot. Agnieszka Cynarska-Taran
Jezus na fresku z XI w. w katedrze Sweti Cchoweli. Mccheta, Gruzja, 28 września 2023 r. / fot. Agnieszka Cynarska-Taran

Niemal dwa tysiące lat historii chrześcijaństwa jest dla wierzących chrześcijan źródłem duchowego bogactwa, ale też historycznego obciążenia, błogosławieństwem i przekleństwem. W ciągu tego czasu wydarzyło się tyle dobra i zła wokół głoszonej Ewangelii, że można z tego czerpać niezmierzone pokłady inspiracji, jak też oskarżeń. Genezę zła w chrześcijaństwie zdecydował się wyjaśnić Artur Nowak w rozmowie z Ireneuszem Ziemińskim, w wydanej właśnie książce „Chrześcijaństwo. Amoralna religia”. 

Skąd zło wśród wyznawców Chrystusa? Według autorów czarne karty dziejów chrześcijaństwa „nie były wypaczeniem nauki Jezusa, lecz wynikały z wiernego jej stosowania przez ludzi Kościoła”. Ta zaskakująca teza zakłada, że nauka o miłości bliźniego, o miłosierdziu czy o śmierci Jezusa na krzyżu nie jest o dobrym Bogu, lecz o tyranie. „Nie bluźnię, tylko bronię Boga przed bluźnierstwami obecnymi w niektórych religiach, przypisujących mu rozmaite nieprawości” – zapewnia prof. Ziemiński. Zobaczmy. 

Książkę czyta się szybko z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że ma formę rozmowy, a nie naukowego wywodu. Po drugie dlatego, że jest zbudowana na uproszczeniach, stereotypowych interpretacjach, chwytliwych skrótach myślowych i szybko stawianych tezach, którym brak uzasadnienia w krytycznie, a nie tylko dosłownie lub powierzchownie czytanych tekstach biblijnych. Dla badaczy biblijnych, obytych w niuansach starożytnych tekstów, jest to lektura nużąca. Natomiast może być atrakcyjna dla tych, którym z trudem przyszłoby utrzymanie złożonego obrazu Boga, Jezusa oraz Jego nauczania, jaki znajdujemy w tekstach biblijnych. By zorientować się w metodzie autorów, wystarczy zatrzymać się przy kilku komentowanych fragmentach.

Miłosierdzie ponad kultem 

Książka promuje tezę, że miłość bliźniego oraz miłość nieprzyjaciół jest przewrotnym nauczaniem, które nie ma wiele wspólnego z troską o drugiego człowieka, a jedynie z oddaniem czci Bogu. Z przypowieści o dobrym Samarytaninie autorzy wyciągają wniosek, że między przykazaniem miłości Boga i człowieka jest konflikt, ponieważ zarówno kapłan, jak i lewita postawili na pierwszym miejscu spełnienie religijnego nakazu (który jest dany od Boga). Bojąc się nieczystości, kapłan nie zbliża się do zranionego człowieka, ponieważ gdyby okazało się, że jest martwy, nie mógłby spełnić swojej służby w świątyni jerozolimskiej, którą to służbę Ziemiński utożsamia z miłością do Boga. 

Myli się jednak już na tym etapie czytania tej przypowieści – wydarzenie ma miejsce na drodze łączącej Jerozolimę z Jerychem, która schodzi w stronę Jerycha. Choć kapłanów obowiązywały zakazy dotykania ciał, to jednak jest wyraźnie zaznaczone, że ów kapłan schodził (katabaino), zatem zakończył swoją służbę w świątyni i prawdopodobnie wracał z Jerozolimy do swojego domu do Jerycha. A lewici nie podlegali tym samym prawom czystości, co kapłani. Zatem ta przypowieść nie jest „modelowym obrazem (...) konfliktu między przykazaniem miłości Boga a przykazaniem miłości bliźniego”, jak interpretuje to Ziemiński. 

W tej przypowieści Jezus porusza temat przynależności do wspólnoty i niewygodnego pytania o to, „kim jest bliźni” (Łk 10, 29). Samarytanie i Żydzi byli wrogami, wybranie w tej przypowieści Samarytanina zamiast Izraelity dotykało bolesnego tematu konfliktu i nienawiści między zwaśnionymi wspólnotami – Samarytanin z przypowieści potrafił zdystansować się wobec konfliktu z Izraelitami, aby pomóc zranionemu człowiekowi. Przy okazji, takie rozumienie tej przypowieści stoi w napięciu z inną tezą głoszoną przez prof. Ziemińskiego, jakoby Jezus budował ekskluzywną wspólnotę. Tymczasem Jezus w tym, jak i innych miejscach ewangelii tę ekskluzywność rozsadza. Ta sama przypowieść, ponadto, jest też dobrym przykładem, jak właściwie rozumieć miłość nieprzyjaciół, którą autorzy omawianej książki uważają za wyjątkowo okrutną naukę Jezusa, sprzeczną ze współczesnym rozumieniem relacji międzyludzkich – prawem do samoobrony czy stawiania granic. Przy tej okazji przywołują wojnę w Ukrainie i niemożność spełnienia miłości nieprzyjaciół wobec Rosjan. 

Wróg pozostaje wrogiem 

Czym jest miłość nieprzyjaciół? Może najpierw – czym właściwie jest miłość? I tutaj dochodzimy do niezauważalnego na pierwszy rzut oka konfliktu między współczesnym a starożytnym rozumieniem słów. Choć używamy tych samych, mogą mieć różne znaczenie. Dziś miłość to przede wszystkim uniwersalne uczucie – popkultura to wyraźnie podkreśliła. Tymczasem miłość nieprzyjaciół, o której czytamy w ewangelii, związana jest z aktywnym działaniem wspierającym drugiego człowieka dla jego dobra, gdy cierpi lub gdy jego życie jest zagrożone – bez względu na to, co się do tego człowieka czuje. Miłość ta dzieje się między konkretnymi ludźmi, w konkretnych miejscach i warunkach. Samarytanin, który pomógł pobitemu, był poruszony jego cierpieniem, ale nie znaczy, że kochał go jak swoich najbliższych. Pomógł mu i zaraz poszedł, po odejściu nie zmieniło się wiele – nadal pochodzili z wrogich sobie narodów, a mimo to życie zostało ocalone. Więcej, jego wróg nie był uzbrojony, nie zagrażał jego życiu – leżał bezbronny i konający na drodze. 

Jest zauważalna różnica między tą sytuacją a taką, gdy staje się wobec wroga trzymającego w ręku broń. Miłość nieprzyjaciół nie wyklucza stawiania granic, przecież Jezus po tym, jak został uderzony podczas przesłuchania, zapytał sługę: „dlaczego mnie bijesz?” (J 18, 22-23). Miłość nieprzyjaciół nie wyklucza również samoobrony, gdy zagrożone jest życie. 

Wracając jeszcze do wątku rzekomego konfliktu między miłością do Boga a miłością bliźniego, czytamy w rozmowie: „To jest właśnie najbardziej dramatyczny punkt tej historii, świadczący o tym, że jeśli rzeczywiście na pierwszym miejscu postawimy Boga – jeśli rytuały religijne będą dla nas najważniejsze – to troska o naszych cierpiących bliźnich zejdzie na dalszy plan”. To nieprawda, że zawsze pierwsze są tzw. obowiązki religijne wobec Boga, a dopiero później wobec człowieka. W przypadku zagrożenia życia wszystkie przepisy Prawa były zawieszone dla jego ratowania. Przypomina o tym nie tylko przypowieść Jezusa, ale i Jego działalność – uzdrawiał w szabat, pozwalał zrywać kłosy, gdy uczniowie byli głodni. 

Jezus w swoim nauczaniu nie podważa Tory, ale wyraźnie rozstrzyga sporne interpretacje – stąd Jego ożywiony spór z faryzeuszami, uczonymi w Piśmie czy saduceuszami. Nieprawdą jest, że „liczne historie ewangeliczne wskazują, że pałał raczej nienawiścią do faryzeuszy i saduceuszy, niż wybaczał im podstępy, fałsz i obłudę”. Z przykrością należy stwierdzić, że prof. Ziemiński jest słabo zaznajomiony ze złożonym tematem sporów religijnych wewnątrz judaizmu, które były wtedy czymś naturalnym. Paradoksalnie Jezus, wchodząc z faryzeuszami w spór dotyczący rozumienia Pism, podkreślał tym samym, że byli dla Niego bliskimi partnerami do namysłu nad sercem judaizmu, jakim jest Tora.

Czy Abraham chciał zabić syna?

Według prof. Ziemińskiego okrucieństwo Boga jest w szczególny sposób wyrażone w śmierci Jezusa: „Krzyżowa ofiara, interpretowana teologicznie, jest jednym z najkrwawszych i najokrutniejszych mitów religijnych w dziejach, gdyż Bóg czyni to, czego starotestamentalny Jahwe żądał od Abrahama – zabija swojego niewinnego i jedynego syna. Tej zbrodni nie da się usprawiedliwić. Jest wzorcowym przykładem zła, nikomu przecież nie wolno mordować niewinnych dzieci. Trudno w tej sytuacji uznać chrześcijaństwo za religię moralnie lepszą od innych, choćby od judaizmu czy islamu, skoro przypisuje się w niej Bogu czyn będący oczywistym złem”. 

Najpierw zapytajmy: czy Bóg rzeczywiście żądał od Abrahama zabicia syna? Czy Abraham jest niemoralnym ojcem, ponieważ chciał złożyć w ofierze syna? Czy tak samo okrutny jest Bóg, kiedy przyjmuje niewinną ofiarę swojego syna na krzyżu? Powolna lektura tekstów biblijnych nie pozwala nam tak jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, jak robi to Ziemiński. Problematyczna do zrozumienia dla egzegetów jest prośba, jaką Bóg wypowiada do Abrahama ze względu na dwuznaczność wyrażenia „weha'alehu sham le'olah”. Można ją rozumieć tak, jak zostało to przetłumaczone na język polski: „i tam złóż go w ofierze”, ale również jako: „wnieś go tam na ofiarę” w znaczeniu, że miał go zaprowadzić na górę, aby razem złożyli ofiarę Bogu. 

Być może próba, jaką otrzymał od Boga Abraham, nie polegała na tym, czy złożyć w ofierze syna, ale jaką dać odpowiedź na dwuznacznie wyrażoną prośbę. Co wybierze Abraham? Uważna lektura dalszej części tego opowiadania wskazuje, że do ostatniej chwili nie wiadomo, co Abraham faktycznie zamierza zrobić, a jego nielogiczne działanie (osiodłał osła, przywołał sługi i syna, a na końcu dopiero zaczął rąbać drzewo każąc pozostałym czekać) może wyrażać jego wewnętrzną rozterkę. Kiedy już docierają do miejsca, z którego Abraham z Izaakiem ruszą na wzgórze, zostawia sługi i zapewnia ich: „ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was” – mógł ukryć przed sługami swój zamiar, ale i sam mógł nadal mieć nadzieję, że nie będzie tej ofiary z syna składał i razem z nim wróci. Narrator tego opowiadania spowalnia całą akcję, buduje napięcie, skupiając się na każdym geście Abrahama, który w końcu podnosi rękę z nożem na syna – wtedy Bóg, głosem anioła, zatrzymuje go, jednoznacznie wskazując, że nie chciał ofiary z syna. Choć narrator mówi, że Abraham podniósł rękę, aby zabić syna, to anioł zawołał do niego: nic mu nie rób. Można więc pytać dalej: czy Abraham w ogóle miał zamiar zabić Izaaka? A może chciał go tylko zranić, aby uniemożliwić złożenie z niego ofiary? Ostatecznie składa ofiarę z barana, symbolizującego ojcostwo. 

Artur Nowak komentuje to opowiadanie tak: „Jako prawnik i praktykujący adwokat nie mam żadnych wątpliwości, że – pomijając oczywisty wymiar karny tej sceny – taki model wychowawczy musiałby się spotkać z pozbawieniem władzy rodzicielskiej, bo to jest po prostu okrucieństwo. Powiem więcej, gdyby jacyś biegli wzięli ten kazus na warsztat, to ja bym się nie zdziwił, gdyby orzekli, że ktoś tu ma poważny problem zdrowotny”. Anachronizmem jest mierzyć poprzednie pokolenia współczesnymi standardami. Aby dojść tu, gdzie jesteśmy, poprzednie pokolenia potrzebowały przejść między innymi przez takie historie jak ta z Abrahamem i Izaakiem, która jest opowiadaniem przełomowym w tamtym czasie. Oto jednoznacznie wyrażony jest zakaz ofiar z dzieci. Bóg, jak się okazuje, takich ofiar nie żąda. Paradoksalnie, to opowiadanie o odkrywaniu Boga, który okazuje się nie być wcale okrutnym. Co w takim razie z ofiarą Jezusa na krzyżu? 

Świadomość Jezusa

Wbrew temu, co mówi Ziemiński, to nie Bóg zabija Jezusa, ale ludzie. Choć tradycja widzi zapowiedź ofiary krzyżowej w niedoszłej ofierze Izaaka, to nie można zapomnieć, że nie jest to porównanie jeden do jeden. Jezus, w przeciwieństwie do Izaaka, jest dorosłym, samodzielnie myślącym, wolnym człowiekiem, zdającym sobie sprawę, jakie konsekwencje może wywołać głoszenie Królestwa Bożego pod rzymską okupacją i publiczne wskazywanie siebie jako oczekiwanego mesjasza. Podobnie jak Abraham, również Jezus jest poddawany próbie, ale polega ona na czym innym – czy pozostanie do końca wierny swojej misji, nawet jeśli miałaby się zakończyć tak jak misja Jana Chrzciciela, czyli skazaniem na śmierć. 

Czy Bóg żąda takiej ofiary od Jezusa? A może nie było innego wyjścia? Czy jest tyranem, ponieważ pozwala zabić własnego syna? Kim jest zatem wtedy, kiedy wskrzesza Go z martwych? Może tak jak przy historii Abrahama i Izaaka, gdzie dochodzi do jasnego powiedzenia: dość ofiar z dzieci – tak przy ofierze na krzyżu mamy jasny sygnał od Boga: żadnych ofiar? Może tak należy rozumieć prośbę modlitwy, której nauczył nas Jezus: „nie poddawaj nas próbie” (powszechnie tłumaczonej jako: „nie wódź nas na pokuszenie”), ponieważ Jezus wziął ją w całości na siebie? 

Pod tezę

Szybkie i chwytliwe puenty w rozmowie Artura Nowaka i prof. Ireneusza Ziemińskiego nie są wynikiem uczciwej akademickiej analizy. Tezy stawiane w książce są oparte na powierzchownej lekturze biblijnej i dopasowane do podjętego z góry założenia, że genezą zła w chrześcijaństwie jest okrutne nauczanie Jezusa. Ziemiński nie tyle broni Boga przed przypisywanymi mu nieprawościami, ile wzmacnia taki Jego obraz. 

Jednak budowany tam obraz Boga okrutnego nie klei się w całość. Wystarczy wrzucić pytanie o wolność człowieka i argumentacja autorów w wielu miejscach zaczyna się sypać. Czy gdyby Bóg ingerował w złe decyzje ludzi, czy to nie wtedy okazałby się tyranem? Gdyby zareagował na śmierć syna podczas jego krzyżowania, czy to nie wtedy okazałby brak szacunku do ludzkiej wolności – nawet jeśli wybiera ona zło? Reakcją Boga na zabicie syna było wskrzeszenie go z martwych, o czym w tej rozmowie wiele nie usłyszymy. Skoro istnienie zła wśród chrześcijan ma swoje źródła w nauczaniu Jezusa, to co jest zatem źródłem dziejącego się wśród chrześcijan dobra? 

Mam obawy, że katoliccy czytelnicy książki nie zostali wyposażeni w szkolnym procesie katechetycznym w narzędzia, które pozwoliłyby im zmierzyć się z głoszonymi w niej wątpliwymi tezami. Pomimo wielu lat badań nad biblijnymi tekstami w świecie akademickim, wiedza ta ciągle nie przebija się do szerszej świadomości wspólnoty rzymskokatolickiej w Polsce. Odnoszę wręcz wrażenie, że to, czego uczy się dziś na studiach biblijnych, jest widziane jako zagrożenie dla pobożnej wiary ludzi, którzy przykładowo mogą przyjąć ze zgorszeniem fakt, że wiele ze słów Jezusa w tekstach ewangelii nie było przez Niego wypowiedzianych i są autorstwa pierwszej wspólnoty chrześcijan. Ilu współczesnych katolików i katoliczek w Polsce było zaznajomionych na religii w szkole z krytyką tekstu biblijnego, czyli z takim czytaniem Biblii, które obejmuje analizę, ocenę i interpretację tekstu na poziomie literackim? 

Choć do straconych lat edukacji katechetycznej nie da się wrócić, to jednak można dziś samemu szukać dobrej literatury biblijnej. Na rynku polskim wartą polecenia książką jest „Jezus z Nazaretu. Czego chciał i kim był” Gerharda Lohfinka, rzetelnego egzegety biblijnego. Między innymi tam znajdziemy szersze omówienie przedstawionej w artykule miłości nieprzyjaciół. Klasyczną propozycją jest również twórczość nieżyjącej już Anny Świderkówny, współcześnie natomiast na portalu YouTube kompetentnie przygotowane komentarze nagrywa m.in. Marcin Majewski. To oczywiście tylko kilka propozycji, które zdecydowanie bardziej zasługują na uwagę czytelników niż omawiana tu książka. 

Artur Nowak, Ireneusz Ziemiński, „Chrześcijaństwo. Amoralna religia”, Prószyński i S-ka 2023

Amoralna Religia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Opowiastki biblijne