Adresat: Bóg

Skrzyneczka jest zrobiona z miedzi, a więc jak mówi pastor Lars, bardzo atrakcyjna dla złodziei. Aż dziw, że jeszcze wisi, i to od 1994 r. Ludzie wkładają tu kartki z modlitwami.

24.12.2018

Czyta się kilka minut

Sztokholmski kościół Andreaskyrkan, październik 2018 r. / PARAFIA ANDREASKYRKAN
Sztokholmski kościół Andreaskyrkan, październik 2018 r. / PARAFIA ANDREASKYRKAN

Zostawić je można tuż przy wejściu do centrum handlowego w południowej dzielnicy Sztokholmu.

– Nie zostawiamy papieru i długopisów, bo zaraz by zniknęły i byłoby po sprawie – dopowiada pastorka Elisabet. Zapełnia się więc wyrwanymi z zeszytu kartkami lub rachunkami, które plątały się po kieszeniach. Jest ich może pięć lub siedem tygodniowo. Wszystkie są listami do Boga.

Skrzyneczka na anonimowe prośby i modlitwy należy do ewangelickiego kościółka Andreaskyrkan. Pracujący w nim pastorowie Lars i Elisabet mówią, że pomysł jej zawieszenia nie jest oryginalny – podobne skrzyneczki można spotkać w Szwecji często, w centrach handlowych, w kaplicach szpitalnych czy lotniskowych. Raz w tygodniu pastorowie rozwijają papierowe zwitki i modlą się za ich nadawców podczas niedzielnego nabożeństwa. Potem listy do Boga zostają spalone. Pastorowie uważają, że anonimowość jest ważna dla wiernych, którzy chcą zrzucić z siebie codzienne troski: piszą o chorobach, problemach finansowych, samotności.

Drogi Boże, Duchu Święty, Matko Boża, Aniołowie i Apostołowie, oto moja modlitwa: pomóżcie mi, otwórzcie mi drogę i drzwi do znalezienia pracy, bym mogła mieć normalne życie, by było mnie stać na to, by żyć jak człowiek, podstawowe potrzeby, nie mam nawet własnego domu, mam tylko długi. Proszę, pomóżcie mi, straciłam moją moc i siłę w ostatnich 4 latach, proszę pomóżcie mi znaleźć pracę. Amen. B. 19.03.2018. (PO HISZPAŃSKU)

– Schyliłam się po upuszczony klucz, a kiedy podniosłam głowę, ona tam była – mówi Ifemelu. Od tej pory, kiedy życie nieznośnie się komplikuje, wrzucam do niej modlitwy.

Ifemelu mieszka w Sztokholmie od ponad 20 lat. Pół-Amerykanka, pół-Nigeryjka, mieszkała w Lagos, Londynie, Nowym Jorku... Dla męża Szweda wybrała życie w zimnej Szwecji. Teraz, gdyby tylko jej córka była większa, od razu rzuciłaby wszystko i przeprowadziła się gdzieś, gdzie pogoda i ludzie są cieplejsi. Mąż zostawił ją po 28 latach małżeństwa, a wspólny dorobek: ponad 400 m kw. w centrum miasta, wypełnione przywiezionymi z Nigerii obrazami i rzeźbami, dom letniskowy na sztokholmskim archipelagu i kolekcja antyków, stały się przedmiotem niekończącego się sporu. Nie jest jej lekko – jako freelansująca dziennikarka i stylistka, pomimo świetnego wykształcenia i lat doświadczenia, nie zawsze może związać koniec z końcem. Bez wsparcia rodziny w kraju, Ifemelu przeszła ciężkie chwile, tak ciężkie, że zaczęła mieć halucynacje. Na środku jej pięknego salonu zobaczyła martwe szakalątko, potem zwidywało jej się, że były mąż zakrada się do mieszkania nocą, aby ją zabić. Pomocy szuka u Boga. A może kilku.

Matuchno Kochana!

Matuchno, co ja mam robić? Matuchno, błagam o pomoc w moim życiu. Błagam o opiekę dla mojej ­córeczki. ­Matuchno, prowadź nas dobrą ­drogą, byśmy mieszkały blisko siebie w ­zdrowiu i ­miłości. Matuchno, ­pomóż mi ­znaleźć pracę. Matuchno, ratuj. ­Matuchno, ­proszę o zdrowie ­psychiczne i fizyczne dla mnie i mojej córeczki i dla ­wszystkich ludzi.

Matuchno, dziękuję, że jesteś i że mogę do Ciebie przyjść. (PO POLSKU)

Najpierw pojechała do Beninu, gdzie kapłan lokalnej religii Yoruba odprawił za nią modły i poświęcił ją w opiekę Oshun, bogini płodności, miłości i piękna. W kluczowym momencie ceremonii kapłan zawołał po francusku: „Ouvre la bouche!”. Gdy otworzyła usta, poczuła, jak wypełnia ją ciepła i lepka ciecz. W ofierze za jej szczęście życie straciło kilka gołębi, kurczaków i owca.

Po powrocie zaczęła wyprzedawać garderobę: typowy uniform szwedzkiej branży mody, w której pracuje, to minimalistyczna czerń. A kapłan Yoruba kazał jej się ubierać w jasne, pastelowe kolory.

– Zapytałam, czy to tylko na chwilę. Skolekcjonowanie garderoby zabrało mi przecież tyle czasu! – wspomina. – „Ifemelu, przecież dobrze wiesz, że to na zawsze”, odpowiedział tylko.

Po inicjacji Yoruba Ifemelu nie porzuciła jednak Kościoła katolickiego. Modlitwami obdziela po równo: trafiają do skrzyneczki Andreaskyrkan równie często jak do zeszytu w kaplicy w katolickim kościele św. Eugenii.

– Moje modlitwy są podzielone. Rodzina mojej mamy to katolicy, po stronie ojca większość to zielonoświątkowcy lub wyznawcy Yoruba. Chodzę do kościoła, zostawiam modlitwy w skrzynce ewangelików, modlę się do duchów przodków, jeżdżę na pielgrzymki do miejsc katolickich i do świętej rzeki Oshun. No problem. Widziałam wiele różnych typów modlitwy i wiem, że to działa.

Pamiętaj o naszej umowie, szczególnie w tym tygodniu. (PO SZWEDZKU)

Co różni modlitwy w różnych Kościołach i czy ich adresatem jest ten sam Bóg? Ifemelu mówi, że różnica tkwi głównie w formie.

– W zeszycie u św. Eugenii piszę w bardzo katolicki sposób. Wszystko przesiąknięte jest duchem pokory, wiesz, błogosławieni cisi i te sprawy. A ponieważ w kaplicy znajduje się figura Matki Bożej z Dzieciątkiem, a ja jestem matką, modlę się tam za moje dzieci. Na przykład: „błogosławiona matko, klęczę przed tobą jako twoja pokorna służka i córka”.

Kiedy zostawiam modlitwy w skrzynce Andreaskyrkan, język jest zupełnie inny. „Nasz ojcze, proszę, powal tych, którzy chcą mnie zranić, odeślij podłe myśli do ich nadawcy. Odpłać własną podłością wszystkim, którzy chcą zniweczyć moje wysiłki” – szepcze. – W kościele zielonoświątkowców częste są ostre zwroty: „Jehovah-Jireh, ukarz ich kamieniami i ogniem!” – grzmi. – W zależności od kościoła formułuję moje modlitwy w taki sposób, aby ci, którzy je odczytują, dokładnie zrozumieli ich intencje. Jeżeli katolicki ksiądz odczyta ,,powal ich”, to może nie mieć tego samego efektu, jak kiedy napiszę to do kongregacji zielonoświątkowców, którzy od razu załapią koncept ,,odpłacenia podłością jej nadawcy”.

Dzięki ci, Jezu, za zniszczenie wszelkich złych planów, diabelskich ataków, bezsenności, wypadków, ataków grzmotem, plotek, spisków, knowań i innych niegodziwości przeciw nam. (PO ANGIELSKU)

Ojciec Klaus z zakonu jezuitów od wielu lat pracuje w kościele św. Eugenii. To za jego probostwa pojawił się w kaplicy maryjnej zeszyt modlitw, który wierni szybko zapełniają – bywa, że trzeba go wymieniać nawet co dwa, trzy tygodnie. Po prawie 50 latach kapłaństwa wciąż zaskakuje go różnorodność form i treści modlitw. Te odbiegające nieco od nauki o boskim miłosierdziu, ciskające gromy na złe duchy i nieprzyjaciół, przyjmuje jednak ze zrozumieniem.

– W krajach afrykańskich silna jest wiara w złe moce, zsyłające choroby czy fatum. Czasami przychodzą do mnie wierni, skarżąc się na demona siedzącego im na piersiach, pukanie w ściany i inne niewyjaśnione zjawiska – opowiada. – Przyjmuję to jako część ich kultury i daję radę, która do nich trafi, a jednocześnie jest zgodna z nauką Kościoła: zalecam spowiedź, powieszenie w pokoju krzyża i święconą wodę. Chodzi o rytuał, który działa w ich mentalności.

Skąd pewność, że wszyscy wierni modlą się do tego samego Boga? W parafii, w której wierni pochodzą z ponad 70 krajów świata, pewne sprawy mogą się przecież zgubić w przekładzie. Ojciec Klaus jest świadomy, że niektórzy wierni, tak jak Ifemelu, pochodzą ze środowisk, gdzie obrządki płynnie się ze sobą mieszają.

– Europejscy katolicy dobrze znają różnicę między np. Kościołem rzymskokatolickim a ewangelickim, ale dla katolików z takich krajów, jak Syria czy Irak, główną różnicą jest podział na chrześcijaństwo i islam. Potem nie jest już takie ważne, czy chodzi się do kościoła w obrządku armeńskim, syryjskim, rzymskim czy prawosławnym. Ale kto może stwierdzić, że jest stuprocentowym katolikiem? – pyta jezuita. – Większym problemem są ci, którzy niby chodzą do kościoła, ale poza tym zioną nienawiścią, bywają rasistami i z nauką Kościoła nie mają wiele wspólnego.

Za wszystkich terrorystów, żeby przestali bombardować. (PO ANGIELSKU)

Ifemelu modli się za tych, którzy ją skrzywdzili. I by ludzie nieszczerzy, którzy źle jej życzą, opuścili jej życie.

– Wynocha! Won! Dosyć tego. Czujesz ten wiatr? Wynocha! – woła, zanosząc się śmiechem.

Przyznaje też, że Kościół i religia mają swoje słabości. W Nigerii nie jest jej łatwo pogodzić się, że kobiety i mężczyźni zajmują różne miejsca w kościelnej hierarchii, że jako kobieta powinna zakrywać włosy i nie ma wstępu do kościoła podczas menstruacji. Woli jednak nie krytykować.

Pastorka Elisabet z Andreaskyrkan też się dziwi, że w skrzyneczce nie zdarzyło się jeszcze znaleźć żadnych nienawistnych komentarzy pod adresem Kościoła. Przyznaje jednak, że niektóre zapisy są bardzo lakoniczne. Kiedy nie jest w stanie ich zrozumieć, modli się ogólnie w intencji osoby.

Ifemelu woli unikać niedomówień: – O nie. Ja muszę dać im dokładne wytyczne. Wszystkie moje modlitwy najpierw skrzętnie zapisuję w telefonie, a potem kopiuję ręcznie, spisuję też daty. Pokażę ci jedną.

Drogi Jezusie, Maryjo, Józefie, proszę, usuń niepewności z mojego życia, daj mi doktorat i miłość P. (PO ANGIELSKU)

W kwietniu 2016 r., kiedy rozstanie z mężem było już przesądzone, Ifemelu spisała w iphonie listę cech, które chciała znaleźć w swoim nowym partnerze. Brzmiała ona tak:

„Partner, który dopełnia moje życie, sprawia, że jestem swoją najlepszą wersją; pomaga mi, wzbogaca mnie duchowo, cieszy się na mój widok i ja cieszę się na jego; duchowa miłość, wspaniały seks, śmiech, podróże, przygody; wzajemne ulepszanie, kochający, szczodry, kreatywny, otwarty, zdecydowany, z poczuciem humoru, wysportowany, z globalną perspektywą”.

– To bardzo długa lista. Czytam ci w skrócie, bo cała miała pewnie ze dwa arkusze A4. Długo nic się nie działo, więc musiałam rozesłać ją po kilku miejscach, była i w skrzyneczce w centrum handlowym, i u św. Eugenii. Kilkakrotnie.

Do pokoju wchodzi brodaty mężczyzna.

Hi, babe! – rzuca Ifemelu. – Jak się masz? W kuchni jest ciasto.

– Jedyna słodycz, jakiej potrzebuję, siedzi tutaj – odpowiada brodacz, całując ją.

Kiedy zamykają się drzwi, Ifemelu ciągnie: – To zabawne. Kiedy długo się o coś modlisz i w końcu to się spełnia, jesteś tak oszołomiona, że myślisz: „Wow, czekaj chwileczkę, czy to się dzieje naprawdę?”.

To jest moje świadectwo. Oddałem serce dziewczynie. W ­rzeczywistości nigdy jej nie kochałem. Moje serce zostało wyleczone w imieniu Jezusa Chrystusa. Z. (PO SZWEDZKU)

Nowa miłość nie rozwiązała jednak wszystkich problemów Ifemelu. Podział majątku wciąż się nie zakończył i były mąż dalej utrudnia jej życie: nie chce się zgodzić na sprzedaż domu, pisze donosy do służb socjalnych, szkaluje przed znajomymi.

– Nasz związek zawsze był szarpaniną; jeden krok naprzód, dwa w tył, cztery w prawo, trzy w lewo. Dlaczego nie zakończyłam tego wcześniej? Eh, jestem tak ­ultrakatolicka.

Czy żałuję? Nie lubię patrzeć wstecz. Może wszystko to stało się, żebym mogła docenić tę niezależność, jaką mam teraz? Może gdyby nie to, nie odbyłabym mojej inicjacji Yoruba i nie byłabym teraz Oshun? Może nie byłabym z moim obecnym partnerem? Moja lista wymagań była naprawdę bardzo, bardzo długa. A kiedy na nią patrzę, on spełnia każdy jeden punkt: tak, tak, tak, tak, tak, tak...

Boże, pomóż mi i moim dzieciom. Teraz jest irański Nowy Rok. (PO SZWEDZKU)

Ojciec Klaus podkreśla, że Kościół katolicki w Szwecji odrodził się dzięki imigracji. W św. Eugenii modlą się wierni z całej Europy, Ameryki Południowej, Afryki, Filipin i Bliskiego Wschodu. Szwedzi są tu w mniejszości, a większość z nich to konwertyci, którzy ochrzcili się jako dorośli.

– Ci, którzy przeszli do nas ze Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego, zazwyczaj patrzą z podziwem na imigrantów, jako na tych ,,prawdziwych katolików”, którzy więcej wiedzą i rozumieją, bo wychowali się w wierze katolickiej – opowiada. – Ale bywają też spięcia między grupami i niezrozumienie różnych obyczajów: tutaj starsza pani z Kenii przy każdym ,,amen” rzuca się na kolana i wznosi ręce do nieba, a tam pewien Chilijczyk idzie na klęczkach od drzwi aż do ołtarza, a potem całuje stopy figury Maryi. Niektórzy przychodzą do mnie na skargę – mówi jezuita. – Zawsze odpowiadam, że to tylko różne kultury, które trzeba akceptować.

Ifemelu dobrze czuje się w tym wielokulturowym kościele.

– Uwielbiam chodzić do św. Eugenii w samo południe, kiedy odprawiają mszę po amharsku – mówi. – Wtedy możesz tam zobaczyć starsze Etiopki, których normalnie prawie nie widać na ulicach. Są piękne, z tatuażami na twarzy, z białymi szalami, kwiatami, które stawiają u stóp figury Matki Bożej. Dla mnie Kościół to nie cała ta hierarchia, tylko wierni. Nie obchodzi mnie, czy obecny papież jest, czy nie jest fajny.

– Kilka razy zdarzyło mi się pomylić godziny i trafiłam na polską mszę. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę: czy ta czarna kobieta rozumie po polsku? – śmieje się.

Udało mi się. Czuję się dobrze. Wierzę w ciebie i ufam tobie. Cenię cię. Dziękuję, że pobłogosławiłeś moje myśli, dziękuję za to, że czuję się dobrze. Boże, dziękuję, że udało mi się pójść do przodu. Dziękuję za twoje błogosławieństwa. Dziękuję za to, że jestem taka szczera. Dziękuję za to, że jestem dobra i mądra! Dziękuję za wszystko!

Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. Twoja ­córka. (PO ANGIELSKU)

– Pytasz i pytasz, jaki jest namacalny rezultat modlitwy w moim życiu. A ja ci powiem: każda z moich modlitw została wysłuchana – mówi Ifemelu. – Po tych kilku ciężkich latach już samo to, że dalej mam pozytywny stosunek do życia, to zasługa modlitwy. Wszystko, co widzisz, osiągnęłam przez modlitwę, pracę, dobre wibracje. Wierzę, że to przez ten megafon do sił wyższych, bo inaczej nie byłabym tutaj, w moim domu, w takiej formie, w jakiej jestem. A muszę przyznać, że to na serio świetna forma. Mogę wyjść na ulicę i powiedzieć to każdemu, kto zechce słuchać: modlitwy się spełniają.

Modlitwa utrzymała mnie na nogach. Mam takie zdjęcie Muhammada Alego, który zaraz po tym, jak rzucono go na liny, wstaje i się uśmiecha. Powiedziałam moim dzieciom: „Chcę, żebyście były takie jak on – kiedy czujecie, że życie rzuca was na kolana, musicie wstać i dać ostrą odpowiedź temu, co chce was pokonać”. ©

Zamieszczone cytaty modlitw pochodzą z zeszytu modlitw dostępnego w kaplicy kościoła św. Eugenii w Sztokholmie. Tłumaczenie autorki. Inicjały w modlitwach i imię głównej bohaterki zostały zmienione.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2019