Nazywanie Kamińskiego i Wąsika więźniami politycznymi obraża prawdziwych więźniów politycznych

Zestawianie z nimi osób, które trafiły do więzienia dlatego, że próbowały zniszczyć życie innym, jest czymś niegodnym.

16.01.2024

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz // Fot. Grażyna Makara

Pisałem o tej sprawie kilkakrotnie, ale wciąż do niej wracam, bo to jedna z tych, przy których krew się we mnie gotuje. Nie lubię, kiedy duchowny, któremu nie grozi nic poza medialną krytyką, porównywany jest do księdza Jerzego Popiełuszki. Tak samo nie lubię, gdy ktoś, kto skazany został za popełnione fałszerstwa, nazywa siebie więźniem politycznym. I nie akceptuję tego, że prezydent takiemu zachowaniu przyklaskuje. Każdą taką sytuację traktuję jako obrażanie rzeczywistych ofiar i rzeczywistych więźniów politycznych. Więźniem politycznym jest Andrzej Poczobut i cały szereg innych – ich liczba idzie w tysiące – których reżim Łukaszenki skazał na podstawie sfingowanych oskarżeń. Cierpią w koloniach karnych, często w strasznych warunkach, nie mając kontaktu z bliskimi, pozbawieni opieki lekarskiej. Więźniami politycznymi byli ludzie, którzy w stanie wojennym dostawali wysokie wyroki za to tylko, że przeciwstawiali się władzy, która stan wojenny wprowadziła. Zestawianie z nimi osób, które trafiły do więzienia dlatego, że próbowały zniszczyć życie innym, jest czymś niegodnym.

PS. Mariusz Kamiński był prawdziwym więźniem politycznym w 1983 roku.

Jestem bardzo czuły na wszelkie odniesienia do stanu wojennego. Protestowałem, gdy o Polsce PiS-u mówiło się, że to restytucja PRL-u, i to w jego schyłkowej fazie. Owszem, pewne skojarzenia były nieuchronne, na przykład wieczorne „Wiadomości” bardzo przypominały „Dziennik Telewizyjny” z lat 80. Ale przecież zawsze można było zmienić kanał – a wówczas takiej możliwości nie było. Niepokoiły mnie autorytarne zapędy Kaczyńskiego, ale nigdy bym nie powiedział, że zafundował nam rządy junty. Retoryka „walki z komuną”, którą się posługiwał, irytowała mnie, bo była sposobem na usprawiedliwienie czegoś bardzo niebezpiecznego: z jednej strony – niszczenia instytucji państwa, z drugiej – wypłukiwania i podmieniania znaczeń ważnych dla mnie słów i znaków. Ale od tego do totalitaryzmu droga była jeszcze daleka. I ostatecznie udało się te zapędy powstrzymać, głosując w wyborach, które nie były równe, ale nie zostały też sfałszowane.

Nie rozumiem i nie akceptuję ahistorycznego myślenia i posługiwania się cudzym cierpieniem. Cześć i chwała bohaterom? Naprawdę? A którym? W przegranych zawsze narasta frustracja. Może ona przybierać różne formy, także gwałtowne. Nie jest miło na to patrzeć, ale też przecież wcale się nie musi. Manipulowanie pamięcią to już jednak coś innego. Tu bierze się rzeczywiste ofiary i stawia obok nich ofiary urojone. I twierdzi się, że jedne są podobne do drugich. Otóż nie, nie są.

Cztery lata temu arcybiskup Stanisław Gądecki porównał arcybiskupa Marka Jędraszewskiego do księdza Popiełuszki. Mówił, że prorocy zawsze są prześladowani, „obrzucani błotem, gdy tylko ośmielą się powiedzieć prawdę” – a „tłumy nie lubią prawdy”. Było w tej sławnej homilii wiele retorycznego nadęcia. Ustawmy więc te dwie postaci obok siebie. Oto Jerzy Popiełuszko, młody, pełen pasji ksiądz, wychodzący do myślących inaczej, do tych „niewierzących praktykujących”, którzy pojawili się w kościołach w stanie wojennym. I dzisiejszy arcybiskup krakowski, wychodzący… No właśnie, do kogo? Kogo on właściwie przyciągnął przez te lata? Przyznać mu trzeba, że do postaci zamordowanego księdza regularnie od tamtej pory nawiązuje. Ale czy rozumie, co mówi, kiedy powtarza jego słowa: „zło dobrem zwyciężaj”?

Tego typu manipulacje prowadzą do tego, że zaciera się znaczenie rzeczywistych ofiar i słów, którymi można by je opisać. Nie każdy krytykowany jest prześladowanym. I nie każdy osadzony – bohaterem walki o wolność. Głupio się czuję z tym, bardzo głupio, że tylu ludzi oddało swoje życie i zdrowie, żeby dziś jeden z drugim mógł chodzić w aureoli „proroka” albo pokazywać z uśmiechem „wała” w polskim Sejmie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Dwunaste: nie manipuluj