Źle wyszkolona, niedofinansowana i upolityczniona. Komu służy policja

TEMAT TYGODNIKA | Policja, mająca dbać o nasze bezpieczeństwo i reprezentować powagę państwa, przeżywa największy wizerunkowy kryzys od lat.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

 / MONTAŻ TP-ONLINE  / ZDJECIA:  EAST NEWS I FORUM
/ MONTAŻ TP-ONLINE / ZDJECIA: EAST NEWS I FORUM

Joanna z Krakowa zażyła tabletkę poronną, ponieważ była przekonana, że ciąża może zagrażać jej zdrowiu, a płód może być uszkodzony. Kiedy poczuła się źle, poinformowała swoją lekarkę. Została zabrana do szpitala, a z jej opowieści wynika, że tam czekali już na nią policjanci. Odebrali kobiecie telefon i laptop. Sąd uzna później, że smartfon zabezpieczono niezgodnie z prawem i nakaże jego zwrot.

– Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Rozebrałam się, ale majtek nie zdjęłam. Wtedy coś we mnie pękło. Wykrzyczałam policjantom w twarz: czego wy ode mnie chcecie?! Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy kolejnym krokiem nie będzie aresztowanie mnie – opowiada mi krakowianka o wydarzeniach z 27 kwietnia. Od policjantów nie usłyszała słowa „przepraszam”.

Komendant główny Jarosław Szymczyk na specjalnie zwołanej konferencji prasowej powiedział „jasno i wyraźnie”, że sytuacja nie była winą policji. Podkreślił, że „zdecydowanie nie zgadza się na publiczny lincz” funkcjonariuszy.

Po wydarzeniach z Krakowa nastał czas, by zapytać o kondycję formacji, w której służy ponad 94 tys. funkcjonariuszy.

Trwały związek z władzą

Generał Szymczyk to jedyny wysoki rangą funkcjonariusz, który przetrwał czystki z 2015 r. Po przejęciu władzy przez PiS wiceministrem odpowiedzialnym za policję został Jarosław Zieliński, który szybko przystąpił do wprowadzania „dobrej zmiany”. Bez jego zgody nikt nie mógł awansować, a nominacje konsultowano z lokalnymi strukturami partii. Wprawdzie do zmian na najważniejszych stanowiskach dochodziło w policji po każdych wyborach, ale nigdy rewolucja kadrowa nie była tak głęboka.

Funkcjonariusze szybko zrozumieli, że aby przetrwać i piąć się po szczeblach kariery, muszą nauczyć się poruszać w politycznych labiryntach. Natychmiast pojął to Maciej Zakrzewski, były już naczelnik białostockiej prewencji. To on kilka miesięcy po objęciu ministerialnej teki przez związanego od lat z Podlasiem Zielińskiego kazał sypać z helikoptera konfetti na głowę wiceministra (patrz ramka). Później z rąk polityka otrzymał awans na podinspektora. O Zakrzewskim znów zrobiło się głośno w marcu 2023 r., kiedy w Dzień Kobiet klepnął jedną z pracownic komendy w pośladki, a wcześniej miał jej składać niemoralne propozycje. Decyzją przełożonych został przeniesiony z komendy wojewódzkiej do miejskiej.

Jarosław Szymczyk, którego od degradacji ocalił Zieliński, pochodzi z Katowic, a do służby wstąpił w 1990 r. Jego kariera nabrała tempa za pierwszych rządów PiS. W 2006 r. został szefem wszystkich gliwickich policjantów, by rok później objąć stanowisko komendanta wojewódzkiego w Rzeszowie. Za PO też piął się po szczeblach kariery: najpierw dowodził policjantami świętokrzyskimi, potem śląskimi. W 2014 r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski mianował go nadinspektorem – to w policji pierwszy stopień generalski. Po kolejnej zmianie władzy został w kwietniu 2016 r. komendantem głównym i trwa na tym stanowisku do dziś. Długo jak nikt dotąd.

Wybór Szymczyka na najważniejszego policjanta w kraju był logiczny: miał doświadczenie w zarządzaniu ludźmi, dobrą opinię u podwładnych, oprócz szkoły policyjnej skończył socjologię. Doktorat ma z lingwistyki (tytuł pracy: „Modalność deontyczna w policyjnych aktach prawnych”).

Kilka tygodni po objęciu stanowiska Szymczyk stanął przed pierwszym testem. W Gdańsku podczas Marszu Równości policja interweniowała przeciwko osobom próbującym zablokować przemarsz. Wśród zatrzymanych i obezwładnionych znalazła się córka gdańskiej radnej PiS. Mariusz Błaszczak domagał się wyciągnięcia wobec policjantów konsekwencji, ale Szymczyk nie zawahał się stanąć po stronie podwładnych, chociaż zdawał sobie sprawę, że ryzykuje stanowiskiem.

Szymczyk w kryzysowych sytuacjach zawsze broni policjantów. Tak było m.in. w 2015 r., kiedy w Jastrzębiu-Zdroju podczas górniczych protestów policja użyła broni gładkolufowej i rannych zostało 20 demonstrantów. Podobnie postąpił w sprawie pani Joanny.

Polityczno-policyjny związek generała z partią władzy trwa od lat i obie strony wiele sobie zawdzięczają. O tym, jak silna jest to relacja, mogliśmy się przekonać w grudniu 2022 r., gdy w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem komendanta doszło do wybuchu. Szymczykowi podczas przenoszenia wypalił w dłoni granatnik – prezent przywieziony z Ukrainy. Jednak szybko stało się jasne, że komendant może być spokojny o stanowisko – prokuratura uznała go za pokrzywdzonego. Publicznie bronił go też minister Mariusz Kamiński, któremu obecnie podlega policja, a który sam w przeszłości został nieprawomocnie skazany na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień służbowych – i ułaskawiony w kontrowersyjnych okolicznościach przez Andrzeja Dudę.

– Proszę posłuchać, jak to brzmi: najważniejszy policjant w Polsce przewozi przez granicę granatnik, w jakiś sposób dostaje się on na teren strzeżonej jednostki i dochodzi do wybuchu. My nie możemy przyjść z prywatną pałką teleskopową, a tutaj wniesiono granatnik – podkreśla funkcjonariusz KGP, zastrzegając anonimowość. – Każda inna osoba zostałaby zatrzymana i usłyszała zarzuty narażenia innych na utratę życia i zdrowia. Jeśli mi pan nie wierzy, proszę zrobić w redakcji to samo, co generał w komendzie. Reakcja będzie inna, bo nie ma pan tyle zasług dla partii, co Szymczyk. Może jest dobrym policjantem, ale to upolitycznienie służby stało się już koszmarne – dodaje.

Funkcja funkcjonariuszy

To upolitycznienie było najwyraźniej widać pod koniec 2020 r., po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, który ­wywołał protesty w wielu polskich miastach. Siedemnastoletnia wówczas ­Małgorzata postanowiła zorganizować demonstrację w Limanowej. Na protest przyszło ok. 400 osób. Policjanci spisali nastolatkę i skierowali sprawę do sądu.

Z kolei policjanci z Olsztyna chcieli ukarania czternastoletniej uczestniczki protestu, bo uznali, że brała udział w nielegalnym zgromadzeniu. Zgłosili sprawę do sądu rodzinnego, który uznał wniosek za kuriozalny i odmówił wszczęcia postępowania.

Na nagraniach z warszawskiej demonstracji Strajku Kobiet widać, jak funkcjonariusze ubrani po cywilnemu biją pałkami teleskopowymi pokojowo protestujące osoby. Zarejestrowano również, jak policjant pryska gazem łzawiącym w twarz posłanki Barbary Nowackiej, kiedy ta pokazuje poselską legitymację (policja argumentowała, że ­funkcjonariusz w dynamicznej sytuacji nie mógł legitymacji zobaczyć).

Przykłady można mnożyć. W styczniu 2021 r. rzecznik praw obywatelskich interweniował w sprawie nastolatka z Opola, działacza Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, który podczas demonstracji użył megafonu. Upomniany przez policjantów odłożył go na bok, ale funkcjonariusze i tak powiadomili sąd rodzinny, że chłopak jest zdemoralizowany. W Poznaniu policjanci uznali, że kobieta, która zabrała głos na początku i na końcu zgromadzenia, jest nielegalną organizatorką, i postawiła jej zarzuty. Natomiast we Wrocławiu policja chciała ukarać siedemnastoletnią uczestniczkę protestu ekologicznego, gdyż ich zdaniem naruszyła ład i porządek publiczny. Siedziała na chodniku.

– Funkcjonariuszy obowiązuje zasada legalizmu, nie ma więc możliwości odstąpienia od podejmowania czynności – mówi o tych decyzjach policjantów rzecznik prasowy komendy głównej insp. Mariusz Ciarka. – Nie ma takiej możliwości, że czegoś nie zrobimy ze względu na kwestie wizerunkowe. System jest tak skonstruowany, że policjant działa w ramach obowiązującego prawa, nawet jeśli może się to spotkać z nieprzychylnym odbiorem części opinii publicznej. Zwyczajnie jesteśmy związani przepisami. Jednak to nie my je ustalamy – tłumaczy.

O tym, jak się kończy odmowa wykonania polecenia o zabarwieniu politycznym, przekonał się we wrześniu 2022 r. nadkomisarz Paweł Jastrząb, ówczesny zastępca komendanta miejskiego policji w Krakowie, odpowiedzialny za pion prewencji. Odmówił odebrania megafonu protestującym przed siedzibą PiS, choć o uciszenie demonstrantów miał poprosić jeden z polityków prawicy. O postawie nadkomisarza do Komendy Głównej Policji donieśli wpływowi przedstawiciele partii władzy. Oficer stracił stanowisko, oficjalnie z powodu rzekomych błędów przy zabezpieczeniu miesięcznicy na Wawelu.

Na miesięcznice narzekają nie tylko policjanci z Krakowa. Zaczęło się już w 2018 r. w Szczecinie, gdy aktywiści Komitetu Obrony Demokracji ubrali pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego w koszulkę z napisem „KonsTYtucJA”. Później akcja rozlała się na cały kraj. Choć wzbudzała przeważnie uśmiech na twarzy, to Ryszardowi Filipiukowi z Białej Podlaskiej do śmiechu nie było. W sierpniu 2018 r. policja o 6.00 przeszukała jego dom. Stanisława Dembowskiego, który wraz z nim zakładał koszulkę na pomnik prezydenta, zatrzymano na 48 godzin (później sąd uznał to za bezzasadne). W efekcie wydarzeń pomnik smoleński na placu Piłsudskiego w Warszawie jest pilnowany przez całą dobę. W dniu miesięcznicy zabezpiecza go nawet kilkunastu policjantów.

O spokój prezesa PiS i jego współpracowników dba zresztą wielu mundurowych. Na początku stycznia członkowie tzw. Lotnej Brygady Opozycji wynajęli mieszkanie w okolicach placu. Policjanci sprowadzili wóz strażacki i za pomocą wysięgnika obserwowali, co się dzieje w środku. Przekonywali, że to dla dobra przebywających w pokoju osób. – Nie wierzę, że mogło się to odbyć bez zgody najważniejszego z nas. Jedna taka akcja niweczy tysiące innych, które każdego dnia podejmujemy – irytuje się jeden z policjantów pracujących w komendzie wojewódzkiej na południu kraju.

Dylematy i rozkazy

Policjanci w całym kraju podejmują 15 tys. interwencji dziennie. W skali miesiąca możemy je liczyć w setkach tysięcy. Według statystyk każdego dnia na gorącym uczynku łapanych jest ok. 600 sprawców przestępstw i ponad 200 nietrzeźwych kierowców.

– To ogromna liczba, z czego przeciętny obywatel nie zdaje sobie sprawy. Promil z nich jest niefortunny, ale powoduje, że zaufanie do policjantów spada – przyznaje Andrzej Szary, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.

Piotr (imię zmienione) w oddziale prewencji pracuje od blisko pięciu lat. Miesięcznie zarabia trochę ponad 4 tys. zł netto. Do policji wstąpił zaraz po liceum. Mówi, że w dzieciństwie czytał kryminały i chciał rozwiązywać trudne sprawy. Rzeczywistość jest na razie inna.

– Kiedy mam służbę weekendową, sporo jest interwencji w związku z pijanymi, jakieś bójki, pobicia, czasem interwencje domowe – opowiada. – Najgorsze są awantury rodzinne, gdzie w domu zastaję małe dzieci. Jest sporo emocji, ale nie wolno sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, bo straci się kontrolę nad sytuacją.

Na zabezpieczeniu protestów w Warszawie Piotr był dwa razy. – Podczas ­takich działań nie ma miejsca na dyskusję, jest rozkaz, trzeba go wykonać – mówi. – Jak sobie z tym radzę? Raczej nie myślę, traktuję polecenia jak zadania do wykonania. Tak, rozmawialiśmy z chłopakami. Jedni popierali protesty, inni nie mieli zdania. Wiem, że niektóre oddziały z północy buntowały się przeciwko wyjazdom, ale chyba nic nie wskórały.

Opowiada o adrenalinie i stresie podczas takich akcji. – Nie jest miłe, kiedy ktoś stoi przed tobą i krzyczy, że masz zdjąć mundur i przeprosić matkę. To wkurza, bo przecież nie po to wstąpiłeś do policji, aby szarpać się z kobietami. Jeszcze bardziej wkurza, jak w środku rozumiesz, dlaczego są te protesty. Wiadomo, dylematy są. Jednego dnia zabezpieczasz protest Strajku Kobiet, a za tydzień jest mecz i pilnujesz grupy agresywnych kiboli.

Zdaniem Andrzeja Szarego interwencje, o których potem głośno jest w mediach, mogą wynikać z podstawowego problemu: – Poziom szkolenia jest niewystarczający, o czym od lat mówi NSZZ Policjantów – zaznacza Szary. – Każdy, kto chce zostać policjantem i przejdzie wstępne testy, trafia na sześciomiesięczne szkolenie do jednej ze szkół policyjnych. W tym czasie uczy się kursanta strzelania, użycia technik przymusu bezpośredniego czy podstaw prawa. Potem są dwa miesiące adaptacji pod okiem doświadczonych policjantów.

Czy w osiem miesięcy można stać się policjantem? – Młodzi, podobnie jak w każdym zawodzie, na początku popełniają błędy. Tylko że w przypadku policji mogą mieć one tragiczny skutek. Brakuje niestety kursów specjalistycznych, na których funkcjonariusze szkoliliby swoje umiejętności – uważa Szary.

Potwierdza to ubiegłoroczny raport NIK. Jedynym obowiązkowym kursem jest ten podstawowy (1123 godziny, w pandemii – 455), na specjalistyczne kursy trafia mniej niż połowa policjantów, a wyższa kadra nie szkoli się prawie w ogóle.

Oddajcie czajniki, nie śpijcie

Kolejny problem polskiej policji: z dylematami i emocjami, o których mówi Piotr, funkcjonariusze zostają sami. Andrzej Szary opowiada, jak wygląda wsparcie psychologiczne na przykładzie komendy wojewódzkiej w Poznaniu: – Na osiem tysięcy osób jest kilku psychologów. Udzielenie pomocy każdemu czy nawet porozmawianie z wszystkimi policjantami jest niemożliwe – przyznaje. – Każdy policjant po kilku latach służby odczuwa stres i powinien wiedzieć, jak sobie z nim radzić. Niestety, dziś policyjni psychologowie zajmują się głównie sprawdzaniem testów psychologicznych kandydatów do służby, a pomoc funkcjonariuszom i ich rodzinom jest marginalna. Na ten cel powinny być przeznaczone dodatkowe pieniądze, a ich nie ma – podkreśla.

Finanse w polskiej policji to drażliwy temat. Na koniec 2022 r., jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski, zadłużenie komend wojewódzkich wynosiło 33 mln zł. Pieniędzy brakowało na wszystko. Komenda Wojewódzka w Krakowie zalegała z rachunkami na ponad 9 mln zł za prąd, usługi telekomunikacyjne, opłaty administracyjne oraz czynsze. Brakowało też na biegłych i ekspertów; niektórzy na wypłatę musieli czekać nawet pół roku. Dopiero po otrzymaniu pieniędzy z ­tegorocznego budżetu udało się komendzie spłacić zaległości.

Krakowski przypadek nie jest odosobniony. Dlatego nikogo w policji nie dziwią zalecenia, jak te wydane przez szefostwo komendy miejskiej w Bydgoszczy, gdzie wezwano policjantów do oddania czajników elektrycznych.

W mniejszych komendach i komisariatach najpoważniejszym problemem jest... brak radiowozów. W samej Małopolsce do niedawna uziemionych było 320 pojazdów. To 20 proc. całej policyjnej floty w regionie. Przez zepsute sprzęgła, spalone żarówki czy inne drobiazgi uniemożliwiające zaliczenie przeglądu technicznego. Powód: brak pieniędzy. Efekt: jeden z małopolskich powiatów liczący prawie 100 tys. mieszkańców nocą ­patrolują tylko dwa radiowozy. W tym samym czasie komenda wojewódzka w Krakowie zakupiła mercedesa wartego 405 tys. zł. Korzysta z niego m.in. szef małopolskich policjantów.

Na ekskluzywne auta fundusze są, ale nie na godne pensje. – Mimo waloryzacji płac inflacja zrobiła swoje. Początkujący policjant może liczyć na ok. 4 tys. zł na rękę – mówi wiceszef NSZZ Policjantów.

A w jego ocenie sytuacja z naborem do policji stała się krytyczna. W służbie jest ponad 94 tys. funkcjonariuszy, ale wciąż nieobsadzonych pozostaje 13 tys. stanowisk. Według planów do 2025 r. w formacji ma być ponad 110 tys. osób. Pytanie tylko, czy znajdą się chętni. – Jeszcze 10 lat temu na jedno miejsce chętnych było nawet 12 osób. Teraz to 1,5 kandydata – mówi Andrzej Szary. – Ale nawet gdy ktoś złoży dokumenty, to nie znaczy, że się do służby nadaje. Nie można przecież obniżać standardów, które i tak w ostatnich latach zostały poluzowane.

Sytuację kadrową pogorszyły też masowe odejścia funkcjonariuszy z długoletnim doświadczeniem. Tylko od stycznia do czerwca ze służbą pożegnało się 8352 policjantów. To dwukrotnie więcej niż w całym 2022 r., kiedy z pracy zrezygnowały 4762 osoby.

Mundur porzucają także osoby będące w służbie jedynie kilka lat. Powody są różne: stres, przepracowanie, notoryczne zmęczenie, długie dojazdy do miejsca pełnienia służby. W marcu rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek w piśmie do komendanta Szymczyka zwrócił uwagę, że funkcjonariuszom należy pomóc w zadbaniu o balans między pracą a życiem prywatnym. Z powodu wakatów część mundurowych pełni służbę z dala od miejsca zamieszkania, a ich prośby o przeniesienie do jednostek bliżej domu są odrzucane.

Takie sygnały płyną z całej Polski. Przykład: policjantka, aby dotrzeć na poranną zmianę, którą zaczynała o 6.00, musiała wstać o 3.30. Najpierw zawoziła dziecko do swoich rodziców, potem jechała do komendy powiatowej pobrać broń, a następnie do miejsca pełnienia służby, oddalonego 40 km od jej domu. Nieraz kończyła służbę o 22.00, a kolejną zaczynała następnego dnia o 6.00. Po odliczeniu czasu na dojazd zostawały jej cztery godziny na odpoczynek.

Zgodnie z przepisami funkcjonariusz pomiędzy dyżurami powinien mieć 11 godzin odpoczynku. W przypadku policjantki problem rozwiązano tak, że w grafiku jako godzinę rozpoczęcia służby wpisano 9.00. Trwało to przez pół roku. Kobieta już w policji nie pracuje.

Przepisowo policjant powinien pracować 40 godzin w tygodniu. W wyjątkowych przypadkach można wydłużyć ten czas do 48 godzin. To jednak często fikcja. – Nadgodziny to norma w naszej komendzie, nie znam policjanta, który by ich nie robił. Potem zdarza się, że na wypłacenie za nie pieniędzy czekamy po kilka tygodni – mówi anonimowo policjant.

Dobrzy funkcjonariusze

A jednak policja wciąż cieszy się ogromnym zaufaniem społecznym, choć zarazem badania pokazują, że ostatnio poważnie ono spadło: w marcu 2020 r. działania policji dobrze oceniało aż 80 proc. społeczeństwa i był to najlepszy wynik od ponad 30 lat. Obecnie policji ufa 63 proc. Polaków.

Rzecznik Ciarka za ten spadek wini działania mundurowych w pandemii: – Wizerunkowo na pewno nam się oberwało, ale dzięki skutecznym działaniom policji wspierającej inspekcję sanitarną nie mieliśmy takich obrazków, jak w innych państwach, gdzie brakowało miejsc w szpitalach, a w prosektoriach i korytarzach zalegały ciała – przekonuje. – U nas transmisja wirusa była skutecznie hamowana w dużej mierze dzięki policjantom.

Na powyższe nie ma twardych dowodów, a spadku zaufania do policji trudno nie kojarzyć również z jej upolitycznieniem: czas między 2020 a 2023 rokiem to przecież demonstracje Strajku Kobiet i w obronie praworządności, pilnowanie domu Jarosława Kaczyńskiego i pomnika smoleńskiego.

– Oczywiście pandemia miała jakiś wpływ, bo policja podejmowała interwencje pod pretekstem łamania obowiązujących wówczas przepisów. My jednak zaobserwowaliśmy załamanie zaufania do niej w okresie, kiedy doszło do protestów związanych z ograniczeniem prawa do aborcji. Nastąpił on z powodu sposobu, w jaki policja odpowiedziała na te protesty – mówi Marcin Duma, prezes pracowni sondażowej IBRiS.

Równocześnie jednak aż 9 na 10 Polaków czuje się bezpiecznych w miejscu swojego zamieszkania.

– Na policję nie należy patrzeć przez pryzmat Warszawy. W terenie pracuje wielu bardzo dobrych funkcjonariuszy, którzy znają mieszkańców, często od lat. A i problemy w mniejszych miejscowościach są inne niż w dużych miastach – mówi szef komisariatu na południu Polski. – Policjant nie jest tu anonimowy, nawet jak zdejmie mundur i idzie do sklepu, to ludzie wiedzą, kim jest. A jeśli zrobi coś głupiego, będą mu to pamiętać.

Zdaniem funkcjonariusza to właśnie lokalni policjanci najmocniej pracują na pozytywną opinię całej formacji. Ale punkty zbierają też np. funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji, którzy mogą się pochwalić sporymi sukcesami w walce z zorganizowanymi grupami przestępczymi. Tylko w ostatnich kilku dniach rozbili duży gang narkotykowy i zlikwidowali nielegalną fabrykę papierosów.

Poprawiło się też bezpieczeństwo na drogach: w ciągu dziesięciu lat dwukrotnie spadła liczba śmiertelnych wypadków, a w ubiegłym roku po raz pierwszy od wielu lat zginęło w nich mniej niż dwa tysiące osób. Za sukces należy uznać również powołanie Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości.

Andrzej Szary konkluduje: – W całej historii o policji za największy sukces uważam to, że udaje się osiągać tak dobre wyniki w zwalczaniu przestępczości i zapewnianiu bezpieczeństwa. I dzieje się to przy wszystkich problemach, które trapią formację na co dzień.©

Autor jest dziennikarzem Interii.

Aniołki władzy

▪ Konfetti dla ministra Podczas obchodów Święta Niepodległości w Augustowie w 2016 r., w których brał udział wiceszef MSW Jarosław Zieliński, policja sypała z helikoptera konfetti, wcześniej osobiście wycinane przez funkcjonariuszy prewencji z Białegostoku.

▪ Szef doda ci skrzydeł Szczeciński Orszak Trzech Króli w 2017 r. zabezpieczali funkcjonariusze policji konnej, na polecenie przełożonych przebrani za anioły ze skrzydłami.

▪ Bałwanek terrorystyczny Czterech policjantów interweniowało 12 stycznia 2021 r. pod pomnikiem smoleńskim w Warszawie z powodu ulepionego przez aktywistki bałwanka w kształcie kaczki. Na ich nagraniu funkcjonariusz informuje, że bałwanek stanowi zagrożenie terrorystyczne.

▪ Zabrać dziecku kredę Policyjni technicy 7 października 2021 r. zabezpieczyli dziecięce rysunki wspierające uchodźców, namalowane na chodniku przed siedzibą PiS w Krakowie. Policja zarekwirowała też dzieciom kredę.

▪ O spokój prezesa Każdej doby okolice domu Jarosława Kaczyńskiego ochraniało w 2021 r. nawet 40 policjantów – ustalili reporterzy TVN24, którzy dotarli do rozpiski zadań funkcjonariuszy. Wynikało z niej, że podczas ośmiogodzinnej zmiany o spokój ówczesnego wicepremiera dbało 26 policjantów w trzech furgonach i jednym mniejszym radiowozie, a także w dwóch autach nieoznakowanych. ©

Sprawiedliwość po latach

Na pozytywny ­wizerunek policji pracują m.in. Archiwa X, które zajmują się sprawami nierozwiązanych zbrodni sprzed lat. Funkcjonują w ramach wydziałów kryminalnych każdej komendy wojewódzkiej w kraju i mają ogromne sukcesy.

W listopadzie 2005 r. w Zabrzu znaleziono nadpalone ciało mężczyzny. Sekcja zwłok wykazała, że został uduszony, a do jego podpalenia miało dojść już po śmierci. W 2022 r. policjanci ze śląskiego Archiwum X zatrzymali trzech mężczyzn podejrzanych o tę zbrodnię. Sprawa jest w toku, a oskarżonym grozi dożywocie. Z kolei krakowskie Archiwum X zatrzymało rok temu człowieka, który może stać za morderstwem Teresy Kosman, sklepikarki z Niedomic. By zidentyfikować podejrzanego, śledczy pobrali blisko 700 próbek DNA.

Umorzoną sprawę 65-letniej mieszkanki Bytomia, której ciało znaleziono w jej mieszkaniu w 2000 r., również rozwiązali (w 2019 r.) policjanci ze śląskiego Archiwum X. Zatrzymali Piotra W., który został skazany na 25 lat więzienia. Z kolei kryminalni z Białegostoku pod koniec 2023 r. zatrzymali 50-letniego mężczyznę, który 30 lat wcześniej miał zabić przechodnia przy ul. Żelaznej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Na służbie