Zioło legalne i grzeszne

Południowa Afryka, jako pierwsza na Czarnym Lądzie, i Gruzja, jako pierwsza z państw powstałych na gruzach Związku Radzieckiego, dołączyły do nielicznego grona państw i krajów, w których marihuana uznawana jest za taką samą używkę, jak alkohol czy tytoń.

23.09.2018

Czyta się kilka minut

Fot. Guillermo Arias / AFP/EASTNEWS /
Fot. Guillermo Arias / AFP/EASTNEWS /

Zarówno w Republice Południowej Afryce, jak i w Gruzji zadecydowały o tym Trybunały Konstytucyjne. W Południowej Afryce z decyzją sędziów nie zgadzają się państwowe władze, w Gruzji – niezwykle wpływowa cerkiew.

Dagga (czyt. dacha) – używana w Południowej Afryce nazwa konopi indyjskich

Południowoafrykański Trybunał Konstytucyjny orzekł w tym tygodniu, że używanie marihuany, choć może i niebezpieczne dla zdrowia, jest prywatną sprawą każdego obywatela, a zabranianie mu tej używki i karanie za nią narusza jego konstytucyjnie zagwarantowaną swobodę wyboru sposobu odpoczynku i rozrywki. Trybunał zastrzegł, że dotyczy to jedynie dorosłych obywateli i pod warunkiem, że nie oddają się temu nawykowi w miejscach publicznych, ani w obecności nieletnich, a także, że palenie czy spożywanie przez nich marihuany, podobnie jak palenie tytoniu, nie zagraża innym. Trybunał uznał też za dozwoloną uprawę konopi indyjskich na prywatne potrzeby.

Podobny wyrok wydał już w marcu zeszłego roku sąd niższej instancji z Kapsztadu, ale jego orzeczenie zaskarżyli urzędnicy z ministerstwa sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, zdrowia i handlu, twierdząc, że marihuana jest bardziej niebezpieczna dla zdrowia niż alkohol czy papierosy, a jej legalizacja sprowadzi na Południową Afrykę plagi narkomanii i narkobiznesu. Trybunał Konstytucyjny nie dał się jednak przekonać, a zamiast tego wyznaczył rządowi i parlamentowi dwuletni termin na przygotowanie nowego prawa, określającego m.in. jaką ilość marihuany uzna się za zaspokajającą „potrzeby własne”, a także granice „miejsc prywatnych”, w których dozwolona będzie legalna konsumpcja narkotyku. Do tego czasu policja i sądy mają nie ścigać i nie karać nikogo za palenie skrętów w miejscach niepublicznych. Trybunał utrzymał natomiast zakaz handlu narkotykami. Obowiązuje on zarówno osoby prywatne, jak państwo, gdyby zechciało opodatkowywać lub clić ewentualnych producentów marihuany albo samemu ją wyrabiać na potrzeby medycyny lub kosmetyki.


Gruzja, Kirgistan, Afganistan - polecamy inne teksty Wojciecha Jagielskiego w serwisie "Strona Świata" >>>


Decyzja trybunału jest ostateczna, a Południowa Afryki, szczycąca się posiadaniem jednej z najbardziej liberalnych konstytucji na świecie (przyjęła ją w 1996 roku, dwa lata po pierwszych wolnych wyborach, zamykających epokę apartheidu) dołączyła do nielicznego wciąż grona państw i regionów – m.in. Urugwaju (w 2013 roku jako pierwszy kraj na świecie zezwolił na używanie marihuany w celach rekreacyjnych), Holandii, Belgii czy Hiszpanii, niektórych kantonów Szwajcarii i niektórych stanów USA z Kalifornią na czele – gdzie marihuana uznawana jest za używkę, dozwoloną dla odpoczynku czy rozrywki. W październiku grupa ta powiększyć się ma o Kanadę.

Anasza – używana na Kaukazie nazwa konopi indyjskich

Latem dołączyła do nich Gruzja, pierwszy kraj, powstały na gruzach byłego Związku Radzieckiego, w którym zabroniono karać za palenie skrętów z marihuaną. Tak jak w Południowej Afryce, zadecydował o tym Trybunał Konstytucyjny, który ostatniego dnia lipca orzekł, że kary więzienia, aresztu czy grzywny, wszelkie kary w ogóle za palenie marihuany – jeśli nie zagraża ono zdrowiu i bezpieczeństwu osób trzecich – są sprzeczne z konstytucją gdyż naruszają wolne prawo obywatela do odpoczynku i rozrywki. Nie przecząc, że używanie narkotyków stanowi zagrożenie dla zdrowia, trybunał zdecydował jednak, że jest to sprawa wolnego wyboru obywatela, a nie paternalistycznego państwa. Trybunał utrzymał jednak obowiązujący zakaz posiadania marihuany i handlu nią. Podobny wyrok trybunał wydał już jesienią zeszłego roku.

„Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, bo w tej wojnie nie szło o marihuanę, ale o wolność i swobodę wyboru” – powiedział po ogłoszeniu wyroku Zurab Dżaparidze, przywódca opozycyjnej partii „Girczi-Szyszka”, która od lat wraz z ruchem społecznym „Śnieżenie” (od obrazu w źle działającym telewizorze) domagają się zalegalizowania tzw. lekkich narkotyków i złagodzenia antynarkotykowej polityki gruzińskich rządów. „Orzeczenie trybunału oznacza jednak, że w Gruzji można używać czegoś, czego nie wolno mieć. Nasi posłowie muszą coś z tym fantem zrobić” – mówił.

Kaukaski Escobar

W sierpniu posłowie byli na urlopach, ale we wrześniu, zamiast zająć się przepisami określającymi gdzie gruzińskim obywatelom wolno będzie palić skręty oraz gdzie i jak będą mogli kupować marihuanę, parlament zajął się bez reszty sprawą przejęcia przez państwo hodowli konopi indyjskich i sprzedaży zagranicę marihuany na potrzeby farmakologii i kosmetyki.

Rządząca od ośmiu lat partia „Gruzińskie Marzenie” dostrzegła w tym okazję do pokaźnego zarobku, a po naradzie z jej założycielem i dobrodziejem, bogaczem Bidziną Iwaniszwilim (dolarowym miliarderem, najbogatszym człowiekiem w Gruzji), zgłosiła w parlamencie projekt stosownej ustawy. „Zważywszy na ogromny popyt na tego rodzaju towar, dochody z eksportu mogłyby bardzo wzbogacić państwowy budżet” – przekonywał premier Mamuka Bachtadze, namawiając posłów, by zezwolili na państwową uprawę i sprzedaż marihuany. 

Rządowa inicjatywa ustawodawcza wzburzyła opozycję, a jej posłowie uznali, że niekoronowany przywódca Gruzji Bidzina Iwaniszwili zechce wykorzystać posłuszny sobie rząd, by zagarnąć dla siebie całą uprawę konopi i eksport marihuany, jeszcze bardziej pomnożyć swój majątek i stać się kaukaskim Pablo Escobarem. „Co za niesłychana hipokryzja! Rząd zamierza czerpać zyski z tego, czego swoim obywatelom surowo zabrania!” – grzmiał w parlamencie Giorgi Bokeria, jeden z przywódców opozycyjnej, prozachodniej Europejskiej Partii Gruzji. Wtórowali mu posłowie z również opozycyjnego, ale nieufnego wobec Zachodu, za to życzliwego wobec Rosji „Sojuszu Patriotów”.

Sędziowie kontra patriarchowie

Ostatecznie rząd wycofał się w pomysłu, ale nie z powodu sprzeciwu politycznej opozycji, lecz niechęci niezwykle wpływowej w Gruzji cerkwi. Na początku kończącego się tygodnia, kiedy parlament miał debatować nad rządowym projektem ustawy regulującej państwowy monopol na uprawę konopi i sprzedaż zagranicę marihuany, duchowni urządzili przed ratuszem w Tbilisi protestacyjną demonstrację, a patriarcha Gruzji, dobiegający już dziewięćdziesiątki Eliasz II, w niedzielnym kazaniu przestrzegł przed śmiertelnie niebezpiecznym jego zdaniem wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który legalizuje konsumpcję marihuany. „Władze nie powinny myśleć jedynie o zarobku, ale o tym, że narkomania i narkobiznes mogą zagrozić bezpieczeństwu i istnieniu gruzińskiego państwa” – ogłosił też jeden z biskupów Jakob Jakobaszwili. „Grozi nam, że Gruzja stanie się nową Kolumbią, albo nowym Afganistanem” – mówił. Ksiądz proterej Andria Dżagmaidze z Tbilisi powiedział, że w Gruzji powinno się raczej rozwiązać Trybunał Konstytucyjny niż zezwolić na legalne palenie skrętów z marihuaną. „Do czego to podobne, żeby kilku sędziów decydowało za cztery miliony ludzi i w dodatku postanawiali coś, że przywiedzie naród do zguby” – ogłosił. Patriarcha Eliasz był łagodniejszy. Potępił zarówno przyzwalający na używanie marihuany wyrok Trybunału, jak i karanie więzieniem. Nie domagał się jednak likwidacji Trybunału Konstytucyjnego, ale powiedział, że wierzy, iż sędziowie muszą być przecież przeciwnikami narkotyków i że się opamiętają. Dodał także, że nie powinno się ich potępiać, ale im współczuć. „Tak wielki nacisk jest na nich wywierany...” – mówił.  – „Wymuszono na nich ten wyrok. Inaczej by go przecież nie wydali”.

Sprzeciw cerkwi wobec legalizacji marihuany sprawił, że zabiegająca o jej względy rządząca partia „Gruzińskie Marzenie” wycofała z parlamentu projekt ustawy, przyznającej państwu monopol na uprawę konopi i eksport marihuany i zapowiedziała, że najpierw zajmie się przepisami regulującymi w jaki sposób można będzie używać jej w kraju. Według sondaży prawie trzy czwarte Gruzinów, uznających prawosławną cerkiew za najważniejszą przewodniczkę, sprzeciwia się legalizacji marihuany, a licząc się z tym rządzący „marzyciele” będą się teraz głowić, jak pogodzić wyrok trybunału ze sprzeczną z nim wolą cerkwi. W rozmowie z internetową gazetą „Węzeł kaukaski” tbiliski politolog Giorgi Gotua sugerował, że władze spróbują złagodzić sprzeciw cerkwi przyznając jej kolejne przywileje administracyjne i finansowe.

Od upadku komunizmu i Związku Radzieckiego, i od ogłoszenia w 1992 roku niepodległości Gruzji, tamtejsza cerkiew głosi potrzebę przywiązania do dawnych tradycji, a w ostatnich latach występuje przeciwko bezkrytycznemu przyjmowaniu politycznych i obyczajowych mód z Zachodu, w których gustuje zwłaszcza wielkomiejska młodzież z Tbilisi, stolicy, w której mieszka już prawie połowa ludności całego kraju. Młodzi w zachodnich nowinkach widzą postęp i nowoczesność. Cerkiew uznaje je raczej za przejaw dekadencji i upadku. Gruzińscy duchowni w ostatnich latach rozpędzali w Tbilisi parady równości, koncerty rockowe i techno, a także karnawały Halloween w szkołach, uznając je za źródło bezeceństwa i grzechu. 

Rastafarianie i tradycjonaliści

O ile w Południowej Afryce legalizacji marihuany domagali się jej miłośnicy oraz miejscowi rastafarianie, w Gruzji walczą o to tradycjonaliści i libertarianie z niewielkiej partii „Girczi-Szyszka”, powstali ze schizmy w niegdysiejszej, partii Zjednoczonego Ruchu Narodowego  byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, rządzącej (2004-1012). „Szyszki”, powołane do życia pod koniec 2015 roku, głoszą konserwatyzm i wyższość praw jednostki nad omnipotencją państwa. Od samego początku domagają się legalizacji narkotyków, uważając, że nikomu nie wolno wyręczać obywatela w decydowaniu o tym, co jest dla niego dobre, a co złe. „Szyszki” twierdzą też, że wydana w 2007 roku przez Saakaszwilego bezwzględna wojna przeciwko narkobiznesowi służy dziś policji jedynie do nadużywania władzy i prześladowania obywateli. Występują też przeciwko przywróconej niedawno przez „marzycieli” obowiązkowej, dwuletniej służbie wojskowej. Ich przywódcy uznali to za kolejne pogwałcenie swobód obywatelskich i zarejestrowali w ministerstwie do spraw religii własny kościół, który wydając święcenia kapłańskie umożliwia potencjalnym rekrutom wymiganie się od wojska (kleryków do wojska się nie bierze). Kampania „Girczi” i poparcie, jakie zyskała ona wśród stołecznej młodzieży sprawiła, że od dwóch lat gruzińskie władze łagodzą restrykcyjną politykę antynarkotykową.

Zurab Dżaparidze, przywódca „szyszek”, pod koniec października wystartuje w ostatnich wolnych wyborach prezydenckich w Gruzji. Do elekcji zgłosiło się prawie pół setki pretendentów. Urzędujący od 2013 roku prezydent Giorgi Margwelaszwili postanowił nie ubiegać się o reelekcję, a rządząca partia „marzycieli” w ogóle nie wystawiła własnego kandydata. Zgodnie z poprawioną w zeszłym roku konstytucją, Gruzja staje się republiką parlamentarną, prezydent będzie odtąd wybierany na jedyną sześcioletnią kadencję, a od 2024 roku nie będą go wybierać obywatele, ale parlament.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej