Ziemniaki

Pod koniec XVIII w. zniemczony pataszon indiański podbił, pod imieniem kartofla, polskie brzuchy.

10.05.2021

Czyta się kilka minut

Głody przez Europę chodziły wówczas takie, że niejadalna, a nawet trująca bulwa stała się z czasem podstawą chłopskiego menu. Ziemniaczane wschody naszej historii interesująco ukazał ks. Ludwik Łętowski w „Katalogu biskupów, prałatów i kanoników krakowskich”, przy okazji opowiadania o biskupie Stanisławie Kostce Załuskim, który sprawie ziemniaka służył z zapałem niemal równym, co sprawom Kościoła. I nie masz bluźnierstwa w takim sformułowaniu, chyba że bluźnił też Niemcewicz, kiedy zapewniał, iż „po chrzcie świętym kartofle są największym dobrodziejstwem ludziom użyczonym przez Nieba”. Aczkolwiek nie wszystek stan kapłański rozmiłował się w kartoflach, bo zapowiedziany Łętowski podawał: „Był z początku hałas o nie po ambonach, gdyż po dworach zabierały miejsce zbożu snopowemu. Rozmnożone na wielką stopę, podniosły dochody z wiosek do cyfer bajecznych. (…) Ale pokarm ten rodzajem solanum, ma w sobie truciznę; a rosnąc nieledwie pod motyką, zleniwiał przy nim człowiek. Co wywarło zatem na ekonomią krajową zabiegliwość gospodarzy przy ziemniakach, pijaństwo ludu wiejskiego przy niesłychanej produkcyi i taniości wódki (…). Załuski nie wiedział, podając kartofel owieczkom swoim, czego dojedzą się z niego”. Gdyby ktoś nie wierzył w solaninę, podaję się za świadka: jako sztubak wielokrotnie zażywałem trucizny z surowego ziemniaka, aby doprowadzić się do zwalniającego ze sztuby, błogosławionego stanu gorączki.

Oto mamy już wiek XX i świętokrzyskie chłopstwo masowo hołduje kartoflom, temu internetowi sprzed lat stu, tym cyfrom bajecznym, które człowieka psują. Z każdego kawałka bulwy zawierającego oczko, w którym ukryty jest zalążek prosperity, wyrasta nowa roślina, a z nią cała podziemna kiść takich samych, tylko większych owali. Dieta uroz- maicona: raz ziemniaki, raz kartofle, talarki, bliny, frytki, purée, potpourri… Dodatkowo w procesie sublimacji łatwo wyprodukować na bazie ziemniaka alkohol. Czego więcej trzeba człowiekowi?

Były w tym regionie dwa ośrodki życia intelektualnego, które promieniowały na okolicę światłem rozumu. Pacanów i Wąchock. Nasza Padwa i nasza Genua, Oksford i Kembridż. Dla mas nie miały one jednak tej siły przyciągania, którą dysponowały ośrodki przemysłowe. Na samym początku lat 60. XX stulecia hutniczy Ostrowiec ściągnął tu i moich rodziców. Z niedaleka: z Mirkowic położonych na tyle blisko, że po wojnie matula chodziła do ostrowieckiego liceum na piechotę, siedem kilometrów. Do szkoły miała z górki, z powrotem na wieś pod górkę, dzięki czemu osiągnęła wykształcenie średnie, najwyższe w całej wsi. Państwo młodzi kupili działkę na przedmieściu Ostrowca, zamieszkali w dwuizbowym domeczku. Tego się dojedli z biskupiego ziemniaka. Pamiętam piwnice i w Mirkowicach, i w tym domeczku, pełne „zimioków” na zimę, zrzucanych gablami przez luft albo znoszonych w workach schodkami. Najwięcej się ich jadło na przednówku, kiedy starzejące się bulwy wypuszczały z siebie kły, w których najsilniej koncentrowała się trująca solanina. Pobierzmy pełniejsze wyobrażenie o Ostrowcu i jego okolicach z wydanej w 1939 r. monografii odległego o rzut widłami Kunowa, autorstwa ks. Aleksandra Bastrzykowskiego: „podwórza pełne gnoju, brudu i śmieci, rzadko kiedy porządkowane. (…) Inwentarz żywy niepozorny, mały, zwyrodniały i wychudzony do tego stopnia, że możnaby go miotłą pozabijać. Chwiejące się z głodu krowy, dźwigające na sobie swój własny zeschły kał (…). Twarze dorosłych mają tępy, bezmyślny wyraz, są to ludzie, którzy nie wiedzą, że życie może mieć również inne powaby poza kieliszkiem wódki, dającej pozory radości i zapomnienia. Tym się właśnie tłómaczy cherlactwo robotników o tępym spojrzeniu dziedzicznie obciążonej alkoholizmem polskiej nędzy. (…) Z powodu niezmiernie grubego, trudnostrawnego, monotonnie i nieumiejętnie przyrządzanego przez kobiety miejskie pożywienia, ludność choruje na katary żołądka i kiszek, ma wygląd blady i ziemisty, niesłychane zaś niechlujstwo powoduje szerzenie się chorób zakaźnych i ogromną śmiertelność”. Na szczęście w tych trudnych warunkach chłopo- robotnik kielecki nie postradał całkowicie swej jurności i podorywując miedzę, żeby zebrać o dwa kartofle więcej od sąsiada, albo grzejąc browara przy wielkim piecu, nie zapominał o rzeczach wyższych zwanych zwyczajowo dupą Maryny. Dzięki takiemu ukształtowaniu się jego myśli i ja mogłem przyjść na świat, kiedy wybiła odpowiednio podła godzina.

Będąc niewątpliwym spadkobiercą cech tego ludu (spłodziciel mój wielkie miał upodobanie w wódce, które wywiódł z wczesnej młodości, a umocnił w sobie w ramach służby wojskowej), u mnie uwidocznionych w szczególnie bladej i ziemistej cerze, do pewnego stopnia czuję się też powinowatym autora przytoczonych powyżej krytycznych uwag. Otóż ks. Bastrzykowski, będąc proboszczem kolejnych parafii w tej okolicy, poświęcał im później osobne monografie, a potrzebę ich pisania wyjaśniał bez ogródek, na przykład tak: „Do żmudnych studjów nad przeszłością okolicy Kunowa pchnęło mnie pewne przywiązanie i zżycie się z miejscowością, z którą jestem związany pasmem głębokich najczęściej bolesnych, rzadziej radosnych przeżyć”; „Na pierwszym probostwie, jakim była Ruda Kościelna, (…) nic zgoła, coby w duszy budziło jakieś miłe wspomnienie. (…) Niech ta książeczka będzie jedynem dla mnie miłem wspomnieniem pobytu tutaj, gdy innych Opatrzność poskąpić raczyła”.

 

Amen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2021