Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zawsze znajdzie się ktoś, kto zapragnie być jednocześnie policjantem, prokuratorem, sędzią, całym parlamentem, rządem, prezydentem, ale nie adwokatem. W dyktaturze nie ma miejsca na miłosierdzie. Tu rządzi przemoc usankcjonowana złym prawem.
Podobne pokusy atakują również Kościół, a zwłaszcza starszych Kościoła. Ulegamy im, stawiając siebie w roli wszechwładnych sędziów. Zamiast rozgrzeszać – potępiamy, zamiast przygarniać – przepędzamy.
Papież Franciszek, przypominając współczesnych Jezusowi starszych Izraela, mówi: „Judasz był zdrajcą, bardzo zgrzeszył, oj tak! Mocno zgrzeszył. Ale potem Ewangelia mówi, że opamiętał się i poszedł do nich oddać im pieniądze. A co oni zrobili? Mogli powiedzieć: »Byłeś naszym wspólnikiem. Bądź spokojny. Mamy władzę przebaczyć ci wszystko!«. Nie! Oni powiedzieli inaczej: »Radź sobie, jak potrafisz! To twój problem!«. I zostawili go samego, wyrzucili go! Biedny Judasz, skruszony zdrajca nie został przyjęty przez pasterzy. Oni bowiem zapomnieli, kim jest pasterz. Byli religijnymi intelektualistami, którzy mają władzę, którzy prowadzą katechezę dla ludu opartą na moralności zbudowanej na ich inteligencji, a nie na Bożym objawieniu”. Następnie papież dodał: „Zło klerykalizmu jest czymś bardzo niedobrym! To nowe wydanie tamtych ludzi. A ofiara jest ta sama: biedny i pokorny lud, który czeka na Pana”.
Ta wypowiedź Franciszka prowadzi nas prostą drogą do sporu, który toczą z nim przeciwnicy adhortacji „Amoris laetitia”. Chodzi o miejsce w Kościele dla tych, którym poplątało się życie małżeńskie i rodzinne. Na przykład: u trzydziestoparoletniego mężczyzny stwierdzono stwardnienie rozsiane. Któregoś dnia wraca z pracy, i jak w kiepskim melodramacie, znajduje na stole kartkę: „Zabierz dziecko z przedszkola, na mnie nie czekaj”. Po jakimś czasie spotyka kobietę, którą mąż zostawił z dwójką dzieci. Pobierają się i na świat przychodzi następne dziecko. Choroba mężczyzny jednak postępuje i za parę lat będzie potrzebował całodobowej opieki.
W świetle prawa sprawa jasna: nie ma ślubu, nie ma spowiedzi i komunii. A gdyby do sprawy podejść po Pawłowemu, z „serdecznym współczuciem”. Przecież wszyscy, owa kobieta, mężczyzna i dzieci, zostali potwornie skrzywdzeni. Po tej tragedii jednak dali radę stworzyć sobie i dzieciom bezpieczny dom. Co w tym złego? Paweł Apostoł radzi Kościołowi: „Jeśli więc coś znaczy upomnienie w Chrystusie, jeśli umacnia was miłość, jeśli łączy was ten sam Duch lub jeśli macie w sercu miłosierdzie i współczucie (...) Niech każdy troszczy się nie tylko o swoje własne sprawy, ale także o innych. Miejcie w sobie takie usposobienie, jakie też było w Chrystusie Jezusie”. Trzeba więc uważać, żebyśmy troszcząc się o prawo, pobożnie i gorliwie strzegąc litery Biblii i tradycji, nie stawiali tamy Bożemu miłosierdziu. ©