Wszystkie twarze Marii

Poetka, nowelistka, autorka dla dzieci. Patriotka i feministka. Przez całe życie próbowała wymykać się ramom, w które ją wsadzano. 180 lat temu urodziła się Maria Konopnicka.

16.05.2022

Czyta się kilka minut

Maria Konopnicka, ok. 1875 r. / POLONA.PL / DOMENA PUBLICZNA
Maria Konopnicka, ok. 1875 r. / POLONA.PL / DOMENA PUBLICZNA

Na świat przychodzi rano 23 maja 1842 r. w Suwałkach, wtedy pod zaborem rosyjskim. Maria Stanisława Wasiłowska jest drugim z sześciorga dzieci ziemianki Scholastyny z Turskich i urzędnika Józefa Wasiłowskiego.

Gdy ma kilka lat, rodzina przeprowadza się do Kalisza; zajmują mieszkanie naprzeciw tamtejszej fabryki sukna Rephana. Dom nie jest ani biedny, ani też przesadnie bogaty. Ale wraz z przedwczesną śmiercią matki pojawia się w nim ogrom smutku. Maria ma wtedy 12 lat. Ojciec wychowuje później dzieci bez „kobiecej ręki”, przykłada dużą wagę do chrześcijańskich wartości, patriotyzmu i surowych zasad.

Po latach Maria tak wspomni dzieciństwo (w liście do hrabiego Antoniego Wodzińskiego, który napisze o niej artykuł do francuskiego pisma): „Dom nasz sierocy był prawie zakonnym domem; nie przyjmowano w nim i nie oddawano żadnych wizyt, nie prowadzono w nim żadnych wesołych światowych rozmów, a spacery, na które ojciec nas prowadził, miały za cel zwykły – cmentarz” .

Jako trzynastolatka trafia do sióstr sakramentek w Warszawie. Pensja ma renomę i niemało kosztuje. Nastoletnia Maria spędzi tam tylko rok. Wtedy odbierze systematyczną edukację (w pozostałych latach będzie samoukiem) i zawiąże jedną z najważniejszych dla siebie przyjaźni: z rok starszą Ziunią Pawłowską, która da się w przyszłości poznać jako Eliza Orzeszkowa.

Ja całuję od wielkiego dzwonu

Nastoletnia Maria staje się kobietą o urodzie dość powszechnej, ale są w niej rzeczy, które zachwycają wielu, jak miedzianozłote włosy czy subtelne dłonie.

Za mąż wychodzi w 1862 r. Jarosław Konopnicki świetnie tańczy. Starszy od Marii o 12 lat, mieszka z ojcem i młodszymi braćmi w majątku Bronów – okazałym, choć zaniedbanym. Gdy Maria będzie opuszczać dom rodzinny, przyjedzie po nią na dwa powozy, przywiezie kwiaty i bomboniery.

W liście do sióstr, który wysyła w marcu 1863 r. już z Bronowa, Maria pisze o mężu: „Jest tak dobry, że się poddaje wszystkim moim figlom i pustotom, a ja nawzajem pozwalam się całować – bo sama całuję tylko od wielkiego dzwonu”.

Perspektywa zmieni się z czasem. W cytowanym liście do Wodzińskiego Konopnicka napisze: „Poszłam za mąż wcześnie bardzo i zgoła nieprzygotowana do objęcia obowiązków praktycznego życia”.

W Bronowie w ciągu 10 lat Maria urodzi ośmioro dzieci. Najstarszy jest Tadeusz, później Zofia (jej oczko w głowie), Stanisław, Jan, Helena i najmłodsza z rodzeństwa Laura. Dwójka chłopców, Władysław i Stefan, umrze zaraz po porodzie.

Młoda Maria, gorąca demokratka i patriotka, w ziemiańskim otoczeniu czuje się obco, nie może i nie chce pogodzić się z jego obojętnością na losy ludu i narodu. Szuka ucieczki, w listach do sióstr pisze o „kryjówce duszy”. Staje się nią stara biblioteka, którą odkrywa na strychu. To pozostałość po spokrewnionym z Konopnickimi pułkowniku, dzięki czemu może czytać francuskich i niemieckich klasyków i obcować ze słowem.

Z biegiem lat w rodzinie Konopnickich nie wiedzie się najlepiej, po wielu perturbacjach majątek Bronów upada i zostaje sprzedany. Maria z mężem i dziećmi finalnie trafiają do Gusina, gdzie Jarosław będzie już tylko dzierżawcą dworku. Konopnicki stopniowo przestaje być dla żony autorytetem i wyrocznią, a emancypacyjne oblicze Marii rośnie w siłę.

Odchuchawszy dzieci, zaczęłam pisać

Gdy debiutuje pisarsko, ma 28 lat.

Jest rok 1870. Na łamach dziennika „Kaliszanin” opublikowany i dobrze przyjęty zostaje jej wiersz „Zimowy poranek”, pod którym podpisuje się pseudonimem „Marko”.

Latem 1875 r. po raz pierwszy zostawia rodzinę i wyjeżdża: do Szczawnicy, by podleczyć gardło (będzie jej dokuczać przez resztę życia). Tam pracuje nad cyklem wierszy „W górach”, który wysyła do „Tygodnika Ilustrowanego”. Jej twórczość trafia na łamy, tym razem podpisze się już nazwiskiem.

Jesienią 1876 r. w „Gazecie Polskiej” pojawia się entuzjastyczna recenzja jej prac. „Cóż to za śliczny wiersz (...) Zacząłem go czytać z lekceważeniem jak wszystkie takie ulotne poezyjki, a skończyłem ­zachwycony. (...) Pod wierszem znalazłem napis: Maria Konopnicka. Nie znam tej poetki (...) W każdym razie ta pani, czy panna, ma prawdziwy talent”. Pod recenzją podpis: Litwos – pod tym pseudonimem skrywa się Henryk Sienkiewicz.

Sukcesy zawodowe nie idą w parze z życiem prywatnym. Małżeństwo Marii zmierza do nieuchronnego końca. Gdy opuszcza męża i przeprowadza się z dziećmi do Warszawy, jest rok 1877. W siedem osób zamieszkują małe mieszkanie przy ulicy Piekarskiej, w ówczesnej nędzarskiej dzielnicy.

Na utrzymanie rodziny chce zarobić własną pracą. Pisze (od czasu do czasu udaje jej się publikować), w zamożnych domach udziela korepetycji. Zaczyna być w nich postrzegana jako „literatka”, stawki nie są więc najgorsze. Kontakt z dziećmi inspiruje ją do czytania o wychowaniu i psychice najmłodszych. Zaczyna myśleć o literaturze dla dzieci. W liście do Wodzińskiego napisze o tych latach: „Odchuchawszy od pierwszego dziecięctwa moje dzieci, zaczęłam pisać”.

Ale potrzeby sześciorga dzieci są ogromne, Maria bezustannie musi organizować pieniądze. Samotna w obcym mieście, bez kontaktu z ukochaną przyrodą, czuje się przytłoczona. Pomoże jej przyjacielska ręka.

Pytasz się: co to jest szczęście?

„Czy jestem szczęśliwa? Powiem Ci, długo zdawało mi się że – tak! (...) Jakże łudzącym jest to małe słówko. (...) Aż naraz – przychodzi jakiś wieczór gwiaździsty, jakaś noc bezsenna, które ci w piersi rozbudzą tęsknotę i nie nazwane pragnienia i pytasz się: co to jest szczęście?” – napisze w liście do Elizy Orzeszkowej, z którą po wielu zbiegach okoliczności uda się odnowić relację.

Orzeszkowa jest już znaną powieściopisarką, mieszka w Grodnie. W listach podtrzymuje Marię na duchu, wspiera w pisaniu, motywuje, doradza.

A Maria – na tyle, na ile pozwalają jej wyzwania finansowe i rodzinne – zanurza się w pisaniu. W 1880 r. tworzy pierwsze większe dzieło „Z przeszłości. Fragmenty dramatyczne” (wiersze publikowane w gazetach ukażą się w formie tomiku rok później). O publikację prosi Orzeszkową, która otworzyła swoje wydawnictwo.

Publikacja wywołuje kontrowersje. „Gazeta Polska”, wcześniej tak przychylna, alarmuje: „Autorka zaznacza walkę ducha ludzkiego z powagami, które jego wolność i polot ograniczają, a w szczególności z powagą Kościoła”. Recenzja jest napastliwa, a autorem jest znów Sienkiewicz. Zarzutów jest więcej, sprawa staje się szeroko komentowana. Ale nazwisko Konopnickiej zaczyna być dzięki temu coraz bardziej rozpoznawalne.

Bez troski pomyśleć o jutrze

Maria marzy o podróżach. Jest zmęczona codziennością, trudami starań o publikację. Udaje jej się wysłać dzieci do ojca na wieś i po raz pierwszy jedzie za granicę: do Austrii i Włoch. Towarzyszy jej Aniela Tripplin, emancypantka i powieściopisarka. Podróż jest tylko małą odskocznią, ciągłe zabieganie o finanse coraz mocniej daje się we znaki. Pracowita i obowiązkowa, Maria szuka więc stałej posady.

Jesienią 1883 r. w Warszawie znany wydawca prasy Salomon Lewental zakłada pismo dla kobiet „Świt” i proponuje Marii objęcie redakcji. Zachęca pensja: 3 tys. rubli rocznie. Maria ofertę przyjmuje, ale przygoda ta potrwa tylko dwa lata. W listach daje do zrozumienia, że odeszła, bo wydawca chciał pisma, które przyniesie pieniądze, a ona chciała tworzyć coś ambitnego.

Jest już u szczytu sławy, ale finansowo wciąż nie jest najlepiej. Z ukochanym stryjem rozmawia o pożyczce. W październiku 1887 r. pisze do niego: „Dręczy mnie to prawdziwie, że przy takim trybie życia do niczego większego zebrać się nie mogę, bo każdy dzień wrzeszczy do mnie o swoje potrzeby! I od dziesięciu lat nie miałam jeszcze takiego miesiąca, w którym mogłabym bez troski pomyśleć o jutrze...”.

O dzieci dba, jak może: w miarę możliwości spełnia ich prośby finansowe, wysyła im gazety i książki, dla córek szyje sukienki. W marcu 1888 r. uda się jej zmienić mieszkanie: wprowadzi się do Starego Pałacu na Frascati. To trzy pokoje z przestronną kuchnią, przeszklone drzwi prowadzą z jadalni na widokowy taras.

W tym samym roku wydany zostaje pierwszy tom jej nowel. Publikuje dużo: prozę własną i recenzje. Troski i codzienność samotnej kobiety przenosi na swoich bohaterów. Publikuje też poza zaborem rosyjskim: w Krakowie, Lwowie, Poznaniu. Wiersze patriotyczne podpisuje licznymi pseudonimami, m.in. Piotr Surma, Jan Sama, Jan Waręż. Z kolei jako Mruczysław Pazurek publikuje utwory dla dzieci.

Sukces zawodowy przeplata się ze zmartwieniami rodzinnymi. Najwięcej kłopotów przysparza jej córka Helena (ma nieślubne dziecko, procesy o kradzież, problemy ze zdrowiem psychicznym), o czym Maria żali się w listach do Orzeszkowej. Sprawy córki odbijają się na jej reputacji.

Gdy uskutecznię to, powrócę

Wtedy po raz kolejny wraca do Marii marzenie o wyjeździe, o ucieczce. Nie bez żalu opróżnia mieszkanie na Frascati. Meble zabierają dzieci, cenne pamiątki oddaje na przechowanie do przyjaciół.

W 1890 r. wyjeżdża do Austrii, później Włoch i Francji. W uzdrowisku Admont zamieszka z zaprzyjaźnioną 30-letnią malarką Marią Dulębianką i jej matką. Potem jest Lwów, Monachium. Ale od matczynych trosk nie udaje się jej w pełni uciec: na początku 1891 r. dostaje wiadomość z Warszawy o ciężkiej chorobie najstarszego dziecka, niespełna 30-letniego Tadeusza, u którego zbyt późno rozpoznano zapalanie wyrostka robaczkowego. Maria wraca, czuwa podczas operacji, ale ta się nie udaje. Syn umiera na jej rękach.

Tułaczy los trwa dalej: wyjeżdża do Zurychu, później wynajmuje pokój w Mediolanie – jest zimny i brudny, a czynsz wysoki. W lombardzie zastawia zegarek, by mieć za co go opłacić. Wigilię spędza samotnie. Jak pisze jej biografka, Wiesława Grochola, z tej nostalgii zaczną się rodzić pierwsze utwory dla dzieci. Będą odbiegać od schematów wychowawczych i nudy. Dużo w nich znajdzie się motywów z czasów, gdy Maria spacerowała z dziećmi po zalanym słońcem i zielenią Bronowie.

Tworzy dla dzieci, co nie przeszkadza jej myśleć o wielkim narodowym poemacie. Pracuje nad dziełem, które po 20 latach ukaże się jako „Pan Balcer w Brazylii”.

Wciąż szuka swojego miejsca. Wyjeżdża do Rzymu, gdzie spotyka się z Dulębianką. Postanawiają osiedlić się we włoskiej miejscowości Rapallo, nadmorskiej i taniej, ale i tu Maria nie zagrzeje miejsca. Następne na jej życiowej mapie jest południe Francji: Nicea, Marsylia. Tam angażuje się w pomoc polskim emigrantom i poznaje prototyp głównego bohatera swojego poematu, Jana Balcerzaka, który robi na niej wrażenie, bo jest chłopem obrotnym, zaradnym i walczącym o swoje.

Córka Zofia nieustannie namawia ją na powrót do Polski, ale Maria jest nieugięta. „Muszę od przeszłości, w której uderzyło mnie tyle ciosów, odgrodzić się jakąś dużą, uwieńczoną powodzeniem pracą. Jeśli mi tylko sił starczy, gdy uskutecznię to, powrócę” – pisze w liście.

Ja i Pietrek

Wokół Marii Konopnickiej przez lata pojawiają się mężczyźni, ale żaden nie staje się znaczący. Adorują, piszą listy, chwalą suknie i fryzury. Najdramatyczniejsza sytuacja wydarza się, gdy zakochuje się w niej młodszy o ponad 20 lat Maksymilian Gumplowicz. Odrzucony, popełnia samobójstwo: 28 listopada 1897 r. strzela do siebie przed hotelem w Grazu, gdzie poetka zatrzymała się z Marią Dulębianką.

Bo wszędzie, gdzie jest Konopnicka, jest też Dulębianka. W listach do dzieci nazywa ją „Pietrek”, pisze o niej bardzo często. Maria Dulębianka – młodsza o 20 lat utalentowana malarka (uczyli ją Matejko i Gerson), emancypantka, nosząca się po męsku. W kolejnych latach poświęci swoją karierę zawodową dla Konopnickiej.

„Jest damą do towarzystwa, przyjaciółką, partnerką umysłową, zapewne pierwszą powiernicą literackich pomysłów poetki i pierwszą czytelniczką jej tekstów, pomocną w bezustannych podróżach i w organizowaniu ciągle od nowa codziennej egzystencji, bliskim człowiekiem, który zastępuje rodzinę i chroni przed samotnością” – pisze Wiesława Grochola o Dulębiance w biografii Konopnickiej, która ukazała się w 1988 r.

W następnych latach, nieprzerwanie do teraz, kolejni badacze życiorysu poetki będą się zastanawiać, jakie uczucia łączyły Konopnicką i Dulębiankę, i czy ich relacja była także związkiem o charakterze erotycznym.

Tęskno mi coraz dotkliwiej

Paryż, Normandia, Włochy. Konopnicka w dalszym ciągu odwiedza miejsca piękne, ale w liście do Orzeszkowej pisze: „Nic mnie nie rwie, żeby patrzeć i podziwiać. Duszę mam odwróconą zupełnie od Włoch. Tęskno mi coraz dotkliwiej...”.

Nasilająca się tęsknota łączy się z tym, co dzieje się w kraju: trafiają do niej wiadomości o strajku szkolnym we Wrześni w zaborze pruskim. Angażuje się wówczas w międzynarodowy protest przeciw prześladowaniu polskich dzieci.

Wraca po niemal dwudziestoletnim okresie podróży: w 1902 r. w Krakowie i Lwowie odbywa się wielki jubileusz z okazji 25-lecia jej pracy pisarskiej. Ma on o tyle duże znaczenie w życiu Konopnickiej, że jawi się jako szansa na zapełnienie pustki, którą od lat miała w sercu: pustki po domu, ogrodzie, wsi. Komitety jubileuszowe postanowiły bowiem ufundować dla poetki dar narodowy: dworek, w którym mogłaby spokojnie osiąść.

8 września 1908 r. w Żarnowcu pod Krosnem odbywa się przekazanie daru. Obchody są huczne, liczna młodzież w strojach ludowych i na koniach, a na werandzie wójt witający poetkę chlebem i solą. Dworek otacza piękny, choć lekko zaniedbany ogród. Jest cicho, spokojnie. Maria pisze „Pana Balcera” i spędza czas wspólnie z Dulębianką: spacery, bicykle, gimnastyka.

Jednak kłopoty finansowe nie odstępują Marii nawet wtedy – dworek okazuje się bardzo kosztowny w utrzymaniu. „Jak mi w tych pokojach ciężko. Za późno to przyszło. Nie ma siły cieszyć się tym. Wszystko przysłania mgła smutku” – pisze z Żarnowca do córki Zosi.

Na zimę postanawia wyjechać do znanego doskonale Lwowa. Ale i tam nie zaznaje spokoju: coraz większa sława sprawia, że gazety, stowarzyszenia i wydawnictwa rozszarpują coraz bardziej zmęczoną już poetkę.

Wkrótce publikuje fragmenty „Pana Balcera”, który uważa za najważniejsze dzieło. Ale recenzje nie są pochwalne. Konopnicka ma w sobie coraz mniej cierpliwości, a coraz więcej żalu do świata.

W niespokojnym w zaborze rosyjskim roku 1905 pogarsza się jej zdrowie, ale lekarzom nie udaje się jej powstrzymać przed podróżą do Warszawy. Tam notuje, co widzi, odwiedza więzienia, nędzne mieszkania. Dzięki jej nazwisku darczyńcy z zagranicy przysyłają konkretne kwoty na pomoc.

W 1908 r. powstaje „Rota”. Konopnicka publikuje ją w Galicji, w listopadowym numerze czasopisma „Gwiazdka Cieszyńska”. Najpopularniejszy wiersz poetki, który prawie zostałby hymnem narodowym, jest zwieńczeniem jej kampanii przeciw germanizacji. Udaje jej się też dokończyć rzecz, która jest dla niej z tych najważniejszych: w 1909 r. drukiem ukazuje się „Pan Balcer”.

Czy lecę już ku przepaści

Konopnicka jeszcze raz wyjedzie w podróż na Zachód: do Włoch, Chorwacji, Austrii, Czech i Francji. Wiosna i lato 1910 r. okażą się tymi ostatnimi. Maria spędza je w Żarnowcu, w odwiedziny przyjeżdżają dzieci, jest spokojnie i zielono.

Coraz bardziej podupada na zdrowiu. W maju przychodzi wiadomość, która sprawi, że Marii ciężko będzie podnieść się także na duchu: jej przyjaciółka Eliza Orzeszkowa nie żyje.

Ze zdrowiem jest tylko gorzej. Konopnicka daje się namówić na leczenie, jesienią wyjeżdża do Lwowa. W sanatorium stan Marii się pogarsza: zapalenie płuc, serce pracuje dzięki podtrzymywaniu kamforą. „Czy lecę już ku przepaści, czy jeszcze się zatrzymam?” – zapyta leczącego ją profesora Gluzińskiego.

2 października wyśle ostatni list do ukochanej córki. Czarnym atramentem napisze: „Droga Zośko, (...) Mnie z hotelu przenieśli do dorożki i zawieźli do sanatorium »Kisielka«. Tu leżę. Pokój mam wesoły i słoneczny. Profesor Gluziński odwiedza mnie prócz doktora miejscowego i doktora Wekslera. Mam się niedobrze. Mam nogi bardzo zapuchnięte i to postępuje. Już dziś mam zapuchniętą twarz. Trudno mi pisać. Dziękuję Ci, drogie dziecko, za listy. Pisz często. Całuję serdecznie Was oboje. M.K.”.

Na karcie korespondencyjnej pod słowami poetki Stanisław Królikowski dopisze ołówkiem: „Zdaje się, kochana Zosiu, że koniec się zbliża. Lekarz polecił mi zawiadomić Was o tym”.

Matce towarzyszą Laura, Janek i Stach. Zośka nie zdąży dojechać z Rostowa nad Donem. Maria umiera nad ranem. Jest 8 października 1910 r. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego, szefowa serwisu TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem Powszechnym” związana od 2014 roku jako autorka reportaży, rozmów i artykułów o tematyce społecznej. Po dołączeniu do zespołu w 2015 roku pracowała jako… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2022