Wielebny Evan od flagi

20 lat więzienia grozi pastorowi z Harare za to, że ośmielił się publicznie wystąpić przeciwko panującemu czwarte dziesięciolecie prezydentowi Robertowi Mugabemu, a co gorsza zarzucić mu zdradę rewolucji.

07.10.2017

Czyta się kilka minut

Skuty kajdankami pastor Evan Mawarire przybywa do sądu w Harare (Zimbabwe), 28 czerwca 2017 r. Fot. Tsvangirayi Mukwazhi / AP Photo / East News
Skuty kajdankami pastor Evan Mawarire przybywa do sądu w Harare (Zimbabwe), 28 czerwca 2017 r. Fot. Tsvangirayi Mukwazhi / AP Photo / East News

W minioną niedzielę pastor Evan Mawarire już trzeci raz w tym roku trafił do aresztu. Kończył właśnie nabożeństwo, gdy doniesiono mu, że przed jego niewielkim kościółkiem baptystów zbierają się policjanci. Pastor przerwał kazanie i powiedział do wiernych: „Przed kościołem stoi policja. Nie wiem, czego tu chcą, ale powiedziano mi, że przyszli po mnie. Nie boję się i nie ulęknę”.

Prosto z kościoła policjanci zaprowadzili go do aresztu, a nazajutrz do sądu. Sędzia pozwolił mu odpowiadać z wolnej stopy i oddalił wysuwane przeciwko pastorowi oskarżenie o podburzanie do przemocy i zakłócanie porządku publicznego. Podtrzymał jednak zarzut działalności wywrotowej, mającej na celu obalenie prawowitych władz. Jeśli podczas rozpoczętego procesu wielebny Evan zostanie uznanym winnym, grozi mu kara 20 lat więzienia.

Kłopoty 40-letniego pastora zaczęły się wiosną zeszłego roku, gdy udręczony nędzną codziennością, nieustannym brakiem pieniędzy i trwającą czwartą dekadę dyktaturą usiadł przed kamerą i owinięty wielobarwną flagą narodową Zimbabwe wygłosił najgłośniejsze ze swoich kazań. Pokazując kolejne barwy na sztandarze, przypominał, co miały oznaczać i jakie wartości symbolizować w niepodległym od 1980 r. kraju (po długiej, partyzanckiej wojnie, Zimbabwe powstało z białej, rasistowskiej Rodezji). „To jest mój sztandar, to jest mój kraj” – powtarzał, zarzucając rządzącym, że zawiedli wszystkie nadzieje, jakie ludzie wiązali z wolnością i zdradzili wszystkie ideały, doprowadzając kwitnące niegdyś Zimbabwe do całkowitego upadku. Powtarzał jak mantrę słowa: „bądźmy odważni, nie lękajmy się niczego”. Film z nagranym kazaniem pastor umieścił w internecie.

Sam był zdumiony, a początkowo nawet przerażony trzęsieniem ziemi, jakie wywołał. W jego kazaniu miliony Zimbabweńczyków znalazło słowa wyrażające także ich własną rozpacz, bezsilność i wściekłość. W mgnieniu oka nieznany dotąd nikomu pastor stał się ludowym bohaterem i przywódcą. W kolejnych nagrywanych kazaniach piętnował więc pychę i ignorancję władz, ich korupcję, kumoterstwo. Wzywał, by wyrzekając się przemocy, ludzie znajdowali jednak w sobie odwagę i sprzeciwiali się złemu rządowi. 

Nagrania pastora stały się początkiem ruchu społecznego „Ten, oto, sztandar”. Ośmieleni przez kaznodzieję Zimbabweńczycy w lipcu zeszłego roku wyszli na ulice w najliczniejszych od lat antyrządowych protestach. Podobnego, spontanicznego ruchu protestu nie widziano tu od końca lat 90., kiedy przeciwko Mugabemu wystąpił działacz związkowy Morgan Tsvangirai, późniejszy przywódca miejscowej opozycji. Na uruchomionej przez Mawarirego fali sprzeciwu przeciwko Mugabemu zwrócili się nawet ślepo mu dotąd wierni weterani wojny partyzanckiej z lat 70., która doprowadziła do niepodległości kraju.

Władze kazały aresztować zuchwałego pastora, przykładnie go ukarać, wtrącić na wiele lat do więzienia. Ale w dniu wyznaczonym na początek rozprawy nad wielebnym Evanem, w jego obronie na ulice Harare wyległy wielotysięczne tłumy. Widząc to rządzący uznali, że bezpieczniej będzie go puścić wolno i w ten sposób uniknąć rozruchów, a kto wie, czy nie rewolucji. Był to pierwszy od lat wypadek, gdy władze ustąpiły przed wzburzonymi obywatelami.

I kiedy zaczęto wróżyć pastorowi wielką polityczną karierę, przepowiadać, że zjednoczy skłóconą beznadziejnie opozycję i poprowadzi ją do wyborów w 2018 r., wielebny Evan niespodziewanie wyjechał z kraju. Najpierw do Południowej Afryki, a stamtąd do Ameryki. Zabrał ze sobą rodzinę – dwie córki i żonę Samanthę w zaawansowanej ciąży (już w USA urodziła trzecią dziewczynkę). W Stanach Zjednoczonych wyznał, że po aresztowaniu zaczął się bać o bezpieczeństwo swoich najbliższych. 

Zimbabweńczycy poczuli się zdradzeni. Zarzucali pastorowi, że zachęcał ich  do buntu, a kiedy wyszli na ulice, uciekł z kraju troszcząc się tylko o siebie i swoją rodzinę. W dodatku niedługo przed ucieczką wielebnego, prezydent Robert Mugabe, jedyny władca, jakiego ma niepodległe Zimbabwe, szydził, że jeśli „Mawariremu i jemu podobnym tak bardzo się nie podoba w Zimbabwe, to lepiej niech wyjadą w świat”.

Po wyjeździe pastora, w kraju nie dochodziło już do antyrządowych wystąpień, za to władze nasiliły represje wobec przywódców lipcowego buntu. Zimbabweńczycy powoli zaczynali zapominać o wielebnym Evanie. Mało kto w Zimbabwe wiedział o pikietach, jakie zorganizował przeciwko Mugabemu w Nowym Jorku podczas wrześniowej sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ. Zimbabweńska rządowa telewizja o wydarzeniach niemiłych władzom nigdy nie informuje.

Aż tu nagle w lutym Mawarire wrócił do kraju. Rozmyślnie trzymał termin i trasę podróży w tajemnicy: liczył, że nie wywołując rozgłosu łatwiej uda mu się przyjechać do Zimbabwe, gdzie, jak powiedział potem, „zamierzał skończyć to, co zaczął”. Ale szpiedzy Mugabego dowiedzieli się o jego planach i kiedy pierwszego lutego pastor wylądował w Harare, w hali przylotów czekała już na niego policja. Został aresztowany i osadzony w surowym więzieniu Chikurubi. Po tygodniu aresztu sędzia zwolnił go za kaucją w wysokości trzystu dolarów (odkąd w 2009 r. Zimbabwe zbankrutowało po raz pierwszy, władze przyjęły amerykańskiego dolara, a także brytyjskiego funta i południowoafrykańskiego randa za oficjalne waluty), ale kazał mu oddać paszport i dwa razy w tygodniu meldować się do policji aż do dnia procesu o działalność wywrotową.

To wtedy po raz pierwszy został nazwany przez oskarżyciela terrorystą. Tym razem jednak, ani przed sądem, ani przed więzieniem nikt w jego obronie nie demonstrował, nikt nie przyszedł się za nim ująć. Oczywiście wiadomości o jego powrocie i aresztowaniu nie podano w rządowej telewizji.

Niespodziewany powrót pastora rozwścieczył władze, przekonane, że udało im się pozbyć niebezpiecznego buntownika. Pacyfikacja poprzedniego - związkowca Morgana Tsvangiraia - zajęła kilkanaście lat, podczas których kilka razy poważnie zagroził panowaniu Mugabego. Na dobrą sprawę został rozbrojony dopiero w 2009 r., kiedy oszukany w wyborach prezydenckich w zamian za posadę premiera zgodził się uznać w pokonanym przez siebie Mugabem prawowitego prezydenta. Cztery lata władzy i wynikających z niej przywilejów, odarły dawnego ludowego trybuna z resztek legendy.

Ale powrót pastora nie ucieszył też przywódców opozycji, montujących na przyszły rok wyborczą koalicję i dzielących między sobą ministerialne stanowiska. Wierzą, że tym razem szansa na wygraną z rządzącą partią i dobiegającym setki Mugabem jest większa niż kiedykolwiek. Nie życzą sobie żadnego konkurenta do rządowych gabinetów i limuzyn; nikogo, kto podważyłby ich pozycję jedynej alternatywy dla obozu władzy.

Tym bardziej, że z czasem przynajmniej część zawiedzionych pastorem Zimbabweńczyków darowała wielebnemu Evanowi, że ich opuścił. Wielu przyznało, że porzucając bezpieczne i wygodne schronienie w i wracając do kraju, pastor wykazał się niemal straceńczą odwagą.

W czerwcu zaprosili go do siebie studenci medycyny ze stołecznego uniwersytetu, strajkujący z powodu podwyżek czesnego. To wtedy Mawarire został aresztowany po raz drugi w tym roku. Pretekstem do trzeciego aresztowania był nie tylko zbliżający się proces, ale także nowe, coraz odważniejsze kazania, które wielebny Evan znów zaczął umieszczać w sieci. W sobotnim, wygłoszonym w przeddzień niedzielnego nabożeństwa, pastor namawiał Zimbabweńczyków, by znów ruszyli na uliczne protesty przeciwko drożyźnie i pustoszejącym półkom, będących efektem fatalnej polityki rządu. „Sytuacja staje się naprawdę wyjątkowa. Zaczyna to przypominać to, przez co przeszliśmy w 2008 r.” – ostrzegał pastor.

Rok 2008 zapisał się w historii Zimbabwe jako czas upadku i bankructwa, z którego kraj nigdy się już nie podniósł, a kryzys przeżył tylko dzięki pomocy zagranicy. Kaznodzieja namawiał zimbabweńską młodzież, żeby brała przykład z Dawida, który pokonał Goliata, choć w walce tej skazany był na porażkę. Władze uznały to nie tylko za wezwanie do buntu i przewrotu, ale też kpinę z prezydenta Mugabego, który we wrześniu w ONZ szydził z Donalda Trumpa przezywając go „złotym Goliatem”.

Wielebny Evan może dopiero trafić do więzienia. Inny zimbabweński pastor Philip Patrick Mugadza spędził w tym roku półtora miesiąca za kratkami za głoszenie objawienia, podczas którego przemówił do niego sam Bóg, powiadamiając go, że zabierze do siebie Mugabego w siedemnastym dniu października 2017 r. Skazując go sędzia orzekł, że przewidując czyjąś śmierć, Mugadza obraził uczucia religijne chrześcijan i wyznawców kultów afrykańskich.

PS. 15 lat więzienia grozi 35-letniej Diane Rwigarze, która próbowała rzucić wyzwanie prezydentowi Rwandy Paulowi Kagame i zmierzyć się z nim w sierpniowych wyborach. Do elekcji nie została dopuszczona, a na początku września aresztowano ją pod zarzutem fałszerstw podatkowych (pisaliśmy o tym w „TP” we wrześniu). Zarzut zmieniono na próbę wywołania zbrojnej rebelii. Jej proces ma się zacząć jeszcze w październiku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej