Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Świecki personel zarabiał mało. Nie było zresztą w tej materii jasnych zasad. Jan Paweł II podwyższył te zarobki, a co ważniejsze, wprowadził zasady dotyczące wynagrodzeń, uwzględniające wysługę lat i charakter pracy. Kiedy zacząłem tam pracować (1979 r.), ludzie zarabiali godnie, m.in. dzięki temu, że w Watykanie poza składką emerytalną nie płaci się żadnych podatków. W przypadku wcześniejszego odejścia z pracy zebrane pieniądze zwraca się pracownikowi.
Nie znaczy to, że w relacjach z pracodawcą nie było żadnych problemów. Pamiętam, jak w połowie stycznia 1981 r., zainspirowani wizytą delegacji Solidarności z Lechem Wałęsą u Jana Pawła II, świeccy pracownicy Stolicy Apostolskiej postanowili założyć związek. Organizowali go z entuzjazmem. Nazwali Stowarzyszeniem Świeckich Pracowników Watykanu (ADLV). Moment był sprzyjający. Jan Paweł II nie ukrywał swojej fascynacji naszym NSZZ. Wkrótce związek otrzymał lokal (dość skromny, w bramie prowadzącej na Cortile del Belvedere), rozpoczął działalność, m.in. wydawanie biuletynu. Został też przyjęty do Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych. Na jakiej zasadzie działał, nie wiem, bo teraz, szukając dokładniejszych informacji, przeczytałem, że formalnie został uznany przez Watykan dopiero w roku 1993. Widocznie wtedy został uznany nieformalnie.
Znalazłem artykuł o zapowiedzi strajku w 1988 r. określonego przez ADLV jako „generalny i aktywny”. Protestowali przeciw przesuwaniu przez administrację wypłat na coraz późniejsze dni miesiąca. Strajk miał polegać na tym, że pracownicy nie przyjmą wynagrodzenia za trzy godziny. Te pieniądze mieli przekazać papieżowi na pomoc dla głodujących. Mówili: strajkujemy jako pracownicy, a jako wierzący szanujemy papieża i Stolicę Apostolską. O zapowiedzi strajku napisał 25 lutego w „La Repubblica” watykanista Domenico Del Rio. Śladu po realizacji strajku nie udało mi się znaleźć.
Kiedy w późniejszych latach pytałem o Stowarzyszenie jego działaczy, z rezygnacją machali ręką. Z tego, co mówili, wynikało, że choć formalnie ono istnieje, to faktycznie jakby go nie było.
CZYTAJ TAKŻE
OPONY NIE MUSZĄ PŁONĄĆ: Związki zawodowe długo pracowały na wizerunek upolitycznionych molochów, udających tylko zainteresowanie sprawami pracowniczymi. Teraz wracają – i to z rosnącym kredytem zaufania u Polaków >>>
Jego rolę praktycznie przejęło (przynajmniej powinno) powołane w 1989 r. L’Ufficio del Lavoro della Sede Apostolica (Urząd Pracy Stolicy Apostolskiej – ULSA). Jego zadaniem jest „promowanie i umacnianie upragnionej wspólnoty pracy, przykład chrześcijańskiej współodpowiedzialności i solidarności” (tak Jan Paweł II napisał w dokumencie powołującym ULSA). Odejście od idei związku jakoś łagodzi powstanie 1 września 2016 r. Stowarzyszenia Kobiet w Watykanie (L’Associazione Donne in Vaticano) zrzeszającego kobiety, świeckie i zakonne, aktualnie pracujące w Watykanie i emerytki. Stowarzyszenie widzi swój cel w prowadzeniu dialogu i rozwiązywaniu sporów z administracją w duchu szacunku i współpracy oraz realne reprezentowanie pracownic Stolicy Apostolskiej.
Papież Franciszek kilkakrotnie mówił o zobowiązaniu, które nakłada na Stolicę Apostolską głoszenie społecznej nauki Kościoła. Mówił np. o tym, iż jest skandalem, że w Watykanie przetrwały jeszcze pozostałości prekariatu.
Cóż, Państwo Kościelne (istniejące od około 755 do 1870 r.) nie przeszło do historii jako exemplum katolickiej nauki społecznej. Kościelne majątki także nie. Dobrze, że dziś wysiłki Państwa-Miasta Watykan (bądź co bądź monarchii absolutnej) świadczą o jakimś staraniu. ©℗