W objęciach imperium

TYGODNIK POWSZECHNY: - Armenia niebawem będzie obchodzić 16. rocznicę niepodległości. Ale wielu ekspertów uważa, że jest całkowicie uzależniona od Rosji. Jaka jest rola Rosji w polityce Armenii?

04.06.2007

Czyta się kilka minut

STEPAN GRIGORIAN: - Po ogłoszeniu niepodległości w 1991 r. Armenia utworzyła struktury przewidziane dla niepodległych państw, ale polityka władz sprawia, że trudno mówić o pełnej niepodległości. Gruzja i Azerbejdżan starają się zmniejszyć uzależnienie od rosyjskich nośników energii, tymczasem Armenia staje się od nich coraz bardziej zależna. Do Rosji należy 80 proc. energetyki Armenii: najważniejsza hydroelektrownia została oddana za długi, do firmy "RAO JES Rossii" należy największa elektrociepłownia, koncern ten sprawuje też zarząd finansowy nad elektrownią jądrową, Gazprom dysponuje jednym z bloków kolejnej siłowni, ma ponoć uzyskać kontrolę nad armeńskim odcinkiem gazociągu Iran-Armenia. Również w sferze polityczno-wojskowej władze orientują się na Rosję. Armenia jest członkiem Organizacji Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego, na naszym terytorium jest rosyjska baza wojskowa.

Rosja odgrywa destrukcyjną rolę w regionie i w samej Armenii. Przejawia się to choćby w braku zainteresowania Moskwy rozwiązaniem konfliktów regionalnych, gdyż z punktu widzenia Kremla ich uregulowanie pozbawi Rosję wygodnego narzędzia wpływu.

- Kraje Kaukazu Południowego wiążą duże nadzieje z unijnym programem Europejska Polityka Sąsiedztwa. Jakie zadania stawia sobie Armenia w związku z integracją ze strukturami europejskimi? Czy kurs na europeizację nie jest sprzeczny z bliską współpracą z Rosją?

- OBWE, UE i NATO zaproponowały krajom regionu programy współpracy i pomoc w sferze prawnej, politycznej, wojskowej, gospodarczej, ekologicznej. Rola OBWE jest ważna z punktu widzenia kontroli wykonywania traktatu CFE [o rozbrojeniu konwencjonalnym w Europie - red.]: kraje Kaukazu Południowego obowiązują tzw. ograniczenia flankowe, a to wyklucza niekontrolowaną militaryzację regionu.

Każdy z krajów regionu wybrał własną ścieżkę integracji. Armenia na razie nie rozpatruje kwestii członkostwa w UE i NATO.

Sądzę, że ścisła współpraca z Unią nie stoi w sprzeczności ze współpracą z Rosją, bo dotyczy głównie sfery gospodarczej, socjalnej i kulturalnej. Natomiast jakiekolwiek próby nawiązania dialogu z NATO i USA wywołują w Rosji podejrzliwość. Gdyby Erewan oznajmił, że chce wejść do NATO, wywołałoby to zdecydowanie negatywną reakcję Moskwy. Ale taka deklaracja ze strony obecnych władz nie padnie. Ekipa rządząca imituje prowadzenie samodzielnej polityki, a faktycznie pogłębia uzależnienie od moskiewskiego protektora, oddając mu we władanie wszystkie strategiczne obiekty.

- Konflikt o Karabach jest głównym problemem w stosunkach z Azerbejdżanem. Czy istnieje realna szansa uregulowania tego sporu?

- Proces pokojowy, prowadzony pod auspicjami tzw. Mińskiej Grupy OBWE, przechodził już różne fazy. W drugiej połowie lat 90. rozpatrywano możliwość wynegocjowania pokoju według formuły "bezpieczeństwo Karabachu w zamian za terytoria" (formacje ormiańskie miałyby się wycofać z zajętych w czasie wojny obszarów należących do Azerbejdżanu, a w zamian karabachscy Ormianie otrzymaliby gwarancje bezpieczeństwa).

Potem negocjacje na długo zawieszono, dialog wznowiono w 2006 r. Podczas spotkania prezydentów Koczariana i Alijewa we Francji pojawiła się nowa formuła: "terytoria w zamian za referendum o niepodległości Karabachu". Zdawała się zadowalać obie strony. Z tego zapewne wynikał optymizm międzynarodowych mediatorów, którzy zaczęli mówić o "oknie możliwości".

- Czy strony konfliktu mogą rzeczywiście szerzej otworzyć to "okno możliwości"?

- Wydaje mi się, że władze Armenii i Azerbejdżanu nie są gotowe do rozwiązania sporu. Nic nie uczyniono, by w społeczeństwach ugruntowała się tolerancja wobec drugiej strony, aby obywatele byli gotowi do przyjęcia kompromisu. Najwidoczniej władze obu krajów bardziej są zainteresowane utrzymaniem się u władzy i żadna nie ma śmiałości dokonania przełomu w tej kwestii.

- Na Kaukazie Południowym miały miejsce ostatnio dwa wydarzenia, które zmieniły krajobraz polityczny i gospodarczy regionu: "Rewolucja Róż" w Gruzji i otwarcie rurociągów BTC i BTE. Czy miały one wpływ na politykę Armenii?

- Problem dywersyfikacji tras przesyłu ropy i gazu znad Morza Kaspijskiego i Azji Centralnej do Europy jest szalenie aktualny, z uznaniem odnoszę się do determinacji władz Turcji, Azerbejdżanu i Gruzji, które doprowadziły do uruchomienia obu nowych tras. Armenia niestety nie wzięła udziału w tych przedsięwzięciach, nie przyłączy się też do projektu budowy linii kolejowej Kars-Achalkalaki-Tbilisi-Baku, choć z punktu widzenia naszych interesów gospodarczych powinna być zainteresowana przedsięwzięciami integrującymi region. Władze Armenii nie angażują się jednak w te projekty, co prowadzi do izolacji kraju.

Jeśli chodzi o "Rewolucję Róż", to władze Armenii i prorządowe media odnosiły się negatywnie do demokratycznych przemian u sąsiadów. Przyczyn tego jest wiele. To m.in. silny wpływ propagandy rosyjskich kanałów telewizyjnych na opinię publiczną w Armenii i oczywiście strach armeńskich elit przed rewolucyjnymi zmianami, które z Gruzji mogą "przerzucić się" do Armenii.

- A jakie są stosunki Armenii z dwoma innymi sąsiadami: Turcją i Iranem? Czy możliwy jest przełom w relacjach z Ankarą?

- Turcja regularnie domaga się od Armenii wycofania wojsk z "azerbejdżańskich terytoriów okupowanych", uznania integralności terytorialnej Azerbejdżanu, przebiegu granicy armeńsko-tureckiej określonej traktatem z Karsu z 1921 r. Armenia zaś oczekuje od Turcji uznania rzezi Ormian z 1915 r. za ludobójstwo.

Jednocześnie Turcja otworzyła port w Stambule dla towarów napływających z Armenii; obecnie wartość obrotu towarowego sięgnęła 120 mln dolarów, co dla Armenii jest znaczącą kwotą; uruchomiono połączenie lotnicze Stambuł-Erewan. Rząd Turcji wykonał ostatnio gest, przeznaczając 2 mln dolarów na restaurację ormiańskiej świątyni Ahtamar na tureckim jeziorze Wan. Utrzymuje natomiast blokadę lądowej granicy z Armenią.s

Armenia nie potrafi znaleźć adekwatnej odpowiedzi dla tych pozytywnych gestów Turcji. Armeńscy historycy przeważnie zdobyli wykształcenie w czasach ZSRR i nie są w stanie obiektywnie przeanalizować stosunków z Turcją. Tymczasem Erewan powinien szukać rozwiązania spornych kwestii przez prowadzenie bezpośrednich konsultacji z Ankarą, bez pośrednictwa państw trzecich, które wywierają na Turcję naciski, np. w kwestii uznania ludobójstwa. Oba kraje powinny podjąć rozmowy bez warunków wstępnych.

A Iran? On jest ważnym partnerem, z którym Armenia zachowuje stabilne kontakty gospodarcze i polityczne. W marcu uruchomiono irańsko-armeński odcinek gazociągu. Armenia powinna zabiegać o przekształcenie tego gazociągu w tranzytowy (z Iranu do Gruzji), ale obawiając się negatywnej reakcji Moskwy, działań takich nie podejmuje.

- Stosunki Polski i Armenii zawsze były przyjazne. Czy widzi Pan możliwość zacieśnienia naszej współpracy?

- Łączy nas wiele: tradycje, historia, wspólne korzenie religijne. Dziś Polska może stać się lobbystą Armenii w kwestiach współpracy z NATO i Unią. Ponadto mogłaby odegrać ważną rolę jako pośrednik w uregulowaniu konfliktów regionalnych na Kaukazie Południowym, bo cieszy się zaufaniem we wszystkich trzech krajach regionu i może odgrywać rolę bezstronnego arbitra.

Dr STEPAN GRIGORIAN jest armeńskim politologiem, szefem Analitycznego Centrum Problemów Globalizacji i Współpracy Regionalnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Nowa Europa Wschodnia (21/2007)