Upał

Przekomarzanie. Kroki. Żwirowa alejka. Przez kamyczki przebija się zieleń. Sierpniowa, rozgrzana. Upał. I znów przekomarzanie niemądre, zalotne: – Bo moje imię w wołaczu brzmi absolutnie okropnie.

29.08.2016

Czyta się kilka minut

– Co za pomysł?

– A tak! Zawsze! Nawet moja szkolna polonistka, gdy chciała mi zrobić na złość…

– A jak inaczej? Proszę pani?

– Proszę pani? Bardzo dobrze!

Słowa odbijały się od martwych ścian pałacyku. Wpadały przez otwarte okna. Między stare obrazy, notatki na skrawkach papieru, kolekcję noży z kości słoniowej – kiedyś służyły do otwierania bardzo ważnych listów, teraz były tylko żółtymi, zupełnie nieprzydatnymi nożami z kości słoniowej. Nadlatywały od strony łąki, która oddzielała pałacyk od asfaltowej drogi do miasteczka.

Kiedyś była wypielęgnowanym trawnikiem? Może, ale dawno temu. Teraz tylko małe kwiatki rumianku – przyjazne. A reszta? Dzikość! Pokrzywa, piołun, fioletowy oset i liście łopianu. W skwarze pachniało intensywnie, kwaśno.

Przekomarzanie nie ustawało. Powoli wypełniało dworek. Upalny świat na zewnątrz wyglądał zupełnie jakby wyjęto go z Jego ostatniego opowiadania: „Zaraz za świerkowymi zaroślami ciągnęły się półksiężycami niedawno skoszone łąki. Porastały już nową trawą i połyskiwały białymi i żółtymi plamami kwiatów. W wygiętych liniach ich granic, w rozkładzie ich płaszczyzn było mnóstwo wdzięku. Ale i majestatu. Panowała tu cisza, ptaki ćwierkały w innych częściach lasu”.

Zgadzało się wszystko oprócz ciszy. Przekomarzanie. Już przy samych drzwiach. Od frontu nie wejdą – tu otwiera się tylko od wielkiego dzwonu: ktoś z ministerstwa albo delegacja zagraniczna, np. z Albanii albo związek pisarzy. Kustosz/Dyrektor potarł ręką policzki i oznajmił: – To chyba państwo zwiedzający!

Łakomie ruszył ku bocznym drzwiom. Uprzedził go dźwięk dzwonka.

– Dzień dobry! My…

– Bardzo proszę! Proszę państwa na pokoje!

– Proszę, proszę – zawtórowały siwowłose pomocnice.

Ruszyli. Szkliste oczy i on ciągle wpatrzony w jej ramiona. Taka odważna sukienka. Mijają fotografie, wiersz pisany zielonym atramentem wiszący na ścianie, w gabinecie.

Kustosz/Dyrektor pojawia się tam nagle.

– Na eksponatach są karteczki! I po angielsku też.

Nie oczekiwali. Ona zadrżała. Pół kroku w tył, aż oparła się plecami o jego ramię, jakby szukała obrony. A on się nie cofnął. Trwali tak przez chwilkę.

– Dziękujemy. Pani jest bardzo ciekawa eksponatów, będzie czytała!

Poszli blisko siebie.

– Pójdziemy na górę?

Wiedzieli, że na górze jest sypialnia?

– On ją zdradzał?

– Bardzo.

– I z mężczyznami?

– Mmm. Ale ona jego też. Bardzo.

– Tutaj?

– Chyba! Potem spali w oddzielnych pokojach.

– Jaka pani mądra.

– A pan głupi!

– A czy myśli pani, że Kustosz zaprasza swoje eteryczne towarzyszki i po zmroku…

– Tak?

– Zasiadają przy stole, piją czerwone wino, siadają na wszystkich kanapach i fotelach…

– …może…

– …a nad ranem przychodzą duchy Jego i Jej. „Ktoś siedział na moim krzesełku. Ktoś pił z mojego kubeczka. Anno!”.

– A mnie się zdaje, że pan wcale nie pyta o krzesełko.

– Aha!

Ona powoli zbliża się do łóżka. On za nią.

– Myśli pani, że gdyby ktoś miał dużo, dużo pieniędzy i zaproponował je panu kustoszowi…

– Fe, wiedziałam, że pan właśnie taki jest!

– O, wcale nie jestem!

Stoją tak. Nagle ona jednym palcem dotyka materaca.

– Iiiiii! Wypchany słomą! Proszę dotknąć!

– Nie wolno!

– Na chwilkę!

– Słoma, rzeczywiście!

Schodzą. Już? Znów na ścianach fotografie Tamtych – szczęśliwych, beztroskich. Dorożki, suknie, morze. Kustosz/Dyrektor wychodzi z gabinetu, jak obudzony z drzemki.

– Bardzo pięknie dziękujemy.

– Podobało się?

– Wspaniałe eksponaty!

– Proszę koniecznie odwiedzić wystawę na powietrzu. Bardzo patriotyczna. O Marszałku!

– Na pewno! Dziękujemy!

Poszli alejką wokół pałacyku. Ciągłe przekomarzanie.

– A oni byli bardzo piękni! Prawda? Ona! Kapelusze. I on też taki elegancki.

– Opowiada mi pani to zdjęcie znad morza?

– Z Danii!

– Zzzz Daaaaanii! – przedrzeźniał.

– Poznała pani po falach?

– Po podpisie.

Powracali statkiem, koleją, kolejką dojazdową, bryczką. Z tobołami, pudłami na kapelusze, gdy byli już w tej alejce, ona mówiła mu: „Nareszcie w domu, ukochany”.

– Spraszajmy gości! Kochanki i kochanków. Myśli pani, że nasza cywilizacja cofa się ku średniowieczu?

– Jak to?

– Tacy jesteśmy pruderyjni. Ja nie trzymam pani za rękę, choć mam na to ochotę.

– Pójdę po murku, a pan mnie chwyci. Będzie pan miał pretekst. Tchórz!

– Tchórz? Pani, widzę, podoba się rozwiązłość.

– A pan, widzę, ciągle gapi się w mój biust!

Kustosz/Dyrektor patrzył za nimi. Skręcili na opuszczony plac zabaw: – Miała pani czytać wiersz!

– Miał pan znaleźć mi scenę.

Zaprowadził ją do huśtawki. Sam przysiadł na trawie.


– Bzy przekwitły. Niebawem przekwitną jaśminy.
I długo trzeba będzie czekać, aż odkwitną.
Z czekania włos bieleje, gaśnie kolor siny
Oczu, a niebo kryje szarość aksamitna.


Kustosz mruczał pod nosem, widząc w szybie siwe włosy i zmarszczoną twarz, swoje odbicie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2016