Ładowanie...
Umami sztos
Umami sztos
Jeżeli „halal” postrzegać słownikowo jako czyny i rzeczy dozwolone (w prawie muzułmańskim), to Ivan Davydenko już samym tytułem daje nam znać, że wolno mu więcej. I ten gest wchodzenia do literatury – podkreślmy, że to jego pierwsza książka – poprzez nadawanie sobie prawa wydaje się znaczący. Jest w tym rodzaj bezczelności poetyckiej, a może i coś więcej, świadomość, że autor powinien mieć tupet: podsłuchiwać, podpatrywać, ironizować, zagarniać, a literatura, w szerokim sensie, musi być zuchwała. Bo debiutować nieśmiało to jest dopiero hucpa. Tytuł całego tomu pochodzi z wiersza „Poczuj się jak umami”. Ale żeby się stało tak jak w tytule tekstu, chyba powinniśmy odkryć w sobie, hm, słynną „esencję pyszności”.
Na okładce tomiku – rosół (obraz Tomasza Kręcickiego). Zresztą wątków kulinarnych w tej niewielkiej, składającej się z trzydziestu pięciu tekstów książce czytelniczki i czytelnicy odnajdą sporo. „Przełyk miasta / wypełnia ludzki rosół”, pisze Davydenko w wierszu „Łzy mi pociekli”. Tanie jedzenie okazuje się metaforą relacji „z każdym krajem, w którym mieszkałem” („Junkfood”). Frytura, focaccia, burrito, chaczapuri, a w innym miejscu „miasto / płaskie jak burger” („Za PO nie ruchałem”) służą opisowi sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie tych wierszy. A to tylko pierwsze z brzegu przykłady.
Ostatni przywołany tekst może budzić skojarzenie ze słynnymi wierszami innych poetów: Marcina Świetlickiego („McDonald’s”) czy Rafała Wojaczka („Mit rodzinny”). O ile jednak u wspomnianych autorów – upraszczając – mieliśmy do czynienia z jakimś rodzajem śmiertelnej samotności czy egzystencjalnego głodu, o tyle u Davydenki na pierwszym planie jest nastawienie na odczucia, dosłownie, językowe. Jakby to właśnie poprzez język, zarówno na poziomie smakowania, jak i odnajdywania się w świecie, autor chciał pokazać swoje poetyckie umami. I przy okazji dać nam znać, że świetnie orientuje się w naszej rodzimej, choć nie tylko, poezji (echa Białoszewskiego, Różewicza, ale też Plath).
Znaczenie ma także i to, że autor jest Ukraińcem od kilku lat mieszkającym w Lublinie, a polszczyzna dla Ivana Davydenki przynajmniej na początku drogi musiała być – tak to sobie wyobrażam – jak „joga przeklętych, bazarnych” („Arczanga”).
Na „Halal” składają się wiersze mocne, momentami brutalne, a zarazem w jakiś niezwykły sposób wrażliwe (np. „Wszystkim którzy zamiast godności odzyskali pochówek w pudełku po bytach” czy „Radykalna zmiana”). Poeta sięga po różne rejestry, pokazując skalę swojego pisania, i przygląda się – co warto podkreślić – bardzo świadomie, jak działa wiersz, jak go słychać, jak się osadza w czytających. Rozmyślnie gra niedociągnięciami, kulawością stylu i jego „bazarnością” („wypijmy za błędy. Nieperfekcyjność / jest sztosem” – czytamy w wierszu „Biesiada”). Odstępstwo od normy staje się tu zarówno literackim znakiem współczesnej polszczyzny, jak i świadkiem procesu pisania. Owa „nieporadność” jest także częścią historii poety-migranta.
Davydenko bywa także przejmujący, np. w wierszach „Chciałem napisać wiersz o wojnie” czy w „Bismillah”. Owo „przejęcie” można rozumieć jako rodzaj gwałtownego, przenikliwego niepokoju podczas lektury. Możemy także spojrzeć na to odczucie nieco szerzej, dosłownie: jako przechwytywanie (np. strategii literackich), dziedziczenie (kodów kulturowych i przyglądanie się im, np. obcy – swój) czy wchłanianie (np. przyswajanie modelów wiersza). I – jak się zdaje – Ivan Davydenko świetnie o tym wie.©
Ivan Davydenko HALAL, wydawnictwo papierwdole–Katalog Press, 2022
PROF. PIOTR ŚLIWIŃSKI, JUROR POZNAŃSKIEJ NAGRODY LITERACKIEJ: Ten debiut młodego poety, Ukraińca, który po paru latach mieszkania w Polsce zżył się z polszczyzną i z polskim wierszem w stopniu zdumiewającym, nie powinien przejść niezauważony. A przy tym „Halal” Ivana Davydenki nie potrzebuje żadnej taryfy ulgowej. Ani pochodzenie autora, ani wojna wyniszczająca jego kraj ojczysty nie są potrzebne do tego, by usłyszeć czystą i mocną liryczność, która przenika, ożywiając, obrazy i sceny trywialne i niepoetyckie. Tekst obywa się bez kontekstu, wystarczy nieco ucha, by wyczuć, jak pod polskim wierszem wibrują melodie ukraińskiej poezji, ociupinka wrażliwości, by pod chłopacką szorstkością poczuć chłopięcą delikatność.
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]