Trzecie piętro roślinności

Pamięć o ludobójstwie w Srebrenicy jest dziś mitem założycielskim bośniackiego państwa - podobnie jak kiedyś pamięć Holokaustu w Izraelu.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

Bzdurne - zupełnie nie na miejscu - myśli zaprzątają głowę w Potočari.

Jak przymierzyć się do fotografii tablic z nazwiskami ofiar? Od góry? Uchwyci się wtedy rząd tych samych "-iciów"; np. dwudziestu czterech Sinanoviciów. A może wejść na wzgórze z aparatem panoramicznym, pokazać serbskie wzgórza nad Driną, starą fabrykę, gdzie stacjonował ONZ, pomnik i cały cmentarz, a na nim doły, w których, jak zwykle w lipcu, spoczną nowe trumny? Jutro przywiozą je tirami. Ile trumien zmieści się w naczepie jednego? I skąd się wzięła podwójna zorza nad Srebrenicą?

Tożsamość

Trumny są inne od polskich: węższe, stożkowato pogrubione w jednej trzeciej długości, owinięte zielonym materiałem. Niczym kanciaste, muzułmańskie mumie. Co roku, w lipcu, ciężarówki przejeżdżają z nimi pół kraju, aby na wielki cmentarz we wsi Potočari, sześć kilometrów od Srebrenicy, dostarczyć nowo zidentyfikowane szczątki ofiar ludobójstwa z 1995 r.

Na tiry ładuje się je pod wielkimi chłodniami w Visoko, w środkowej Bośni. W drogę na wschód wyruszają wtedy tamtejsi grabarze. Gdy w Sarajewie trwa oficjalne pożegnanie trumien (na ulicy Maršala Tita samochody stoją jeden za drugim, mieszkańcy dekorują je kwiatami, przemawiają politycy), ci kopią doły w Potočari. Przerażająco symetryczne, dobrze wymierzone. Obok leżą drewniane deski, z których zbiją ramy pasujące do grobowych jam. Są stosy łopat, wysokie jak ludzie. I polowy stolik ze schematem cmentarza - aby nie pomylić chowanych, każdy dół ma numer. Tak jest co roku.

Misterium śmierci na tirach rozpoczyna co roku kilkudniowe obchody rocznicy zdobycia Srebrenicy przez armię Ratka Mladicia (dziś sądzonego w Hadze). Najważniejszy punkt to kolejny masowy pogrzeb ofiar. Na uroczystościach przybywa ostatnio i trumien, i polityków - bo metody DNA pomagają w rozpoznaniu rozłożonych dawno szczątków, a duch europejskiej integracji wymusza wspólną obecność niegdysiejszych wrogów.

11 lipca to najważniejszy dzień w kalendarzu Bośni i Hercegowiny. Pamięć o Srebrenicy - podobnie jak Holokaust w Izraelu - stała się mitem założycielskim państwa. Mianem "kłamców srebrenickich" określano tych, którzy negowali, że zbrodnia miała charakter zorganizowany. Dziś niektórzy politycy nazywają tak każdego, kto podejmuje dyskusję np. o liczbie ofiar.

Jednak państwo jest wielonarodowe. Towarzyszące rocznicom imprezy sprawiają, że miejscowi Serbowie i Chorwaci coraz głośniej protestują przeciw zawłaszczeniu powojennej dyskusji przez muzułmanów (nazywanych Boszniakami), oraz coraz silniejszej pozycji islamu. Ich obaw nigdzie indziej nie widać tak dobrze jak na Marszu Pokoju.

Marsz

Abdullah miał 35 lat. Nie wiedziałem, skąd pochodził; nie powiedział. Ci, którzy wskazali do niego drogę, utrzymywali, że z Afganistanu. Mocno zbudowany, z brodą i ogoloną głową, po "salam alejkum" cicho rzekł, że wcześniej mieszkał w Czeczenii i Tadżykistanie. Zapytałem, co tam robił. Uśmiechnął się. Dlaczego teraz mieszka w Turcji? Popatrzył prosto w oczy.

Rozmawialiśmy w lipcu ubiegłego roku, podczas tradycyjnego Marszu Pokoju, w wojskowym namiocie, postawionym przez bośniacką armię we wsi Konjević Polje. Namiotów było kilkadziesiąt, osobne dla kobiet i mężczyzn. Pięć tysięcy ludzi spędzało w nich ostatnią noc przed Srebrenicą. Czwarty dzień szli szlakiem muzułmańskich mężczyzn, którzy w 1995 r., gdy było już jasne, że miasto upadnie, spróbowali ucieczki. Wielu z tych, którym się udało, jest tu teraz przewodnikami. Mówią młodszym, jak Serbowie strzelali do nich z moździerzy. Jak niektórzy nie wytrzymywali napięcia; jak przyjaciele obejmowali się mocno i odbezpieczali granat; rozrywało ich natychmiast.

W Marszu może iść każdy, za darmo. Trzeba tylko zarejestrować się przez internet, zabrać śpiwór i uważać, gdzie się stawia nogi. Ten nocleg zorganizowano między dwoma masowymi grobami i jednym zaminowanym lasem.

Abdullah pokazał blizny na plecach. - W maju płynąłem do Strefy Gazy na pokładzie jednego ze statków "Flotylli Wolności" - mówił. - Zaatakowali nas izraelscy komandosi, pobili. Kazali mi zdjąć spodnie i biegać po pokładzie w bieliźnie.

Abdullah miał do dyspozycji cały namiot. Z jakichś powodów był tu ważniejszy od innych. - Udział w tym marszu to obowiązek każdego muzułmanina - zaznaczył. - Musimy czcić naszych męczenników. Bośnia to dalszy ciąg mojego szlaku, kolejny etap. Koniecznie napisz Serbom, żeby uważali. To muzułmański kraj!

W programie każdego Marszu, prócz codziennej wędrówki, są jeszcze muzułmańskie modlitwy i lekcje historii na powietrzu. Tematy: "Ekshumacja grobów masowych w rejonie wsi Crni Vrh", "Jak armia Republiki Serbskiej torturowała Boszniaków z Liplja". Projekcje filmów, promocje książek. W porze obiadu żołnierze wydają 5 tys. chlebów, konserwy, wodę.

Islam

Do Abdullaha zaprowadziła mnie dwójka Turków, 21-letni Alperen i 15-letni Ahmed. Przyjechali z 35-osobową grupą członków stowarzyszenia weteranów-ochotników walk w Bośni z siedzibą w Istambule. Na podkoszulkach nosili podobiznę starszego kolegi, którego zabili Serbowie. - Przyjechałem tu, bo chcę uczestniczyć w sprawach Bośni - mówił Ahmed. - Jeszcze niedawno była to przecież część państwa osmańskiego. Zresztą do naszej grupy dołączył jeden Boszniak. Chciał nam w ten sposób podziękować za to, że przed wiekami Turcja przyniosła tu islam.

Inni Turcy kończyli właśnie montować na swoim namiocie sztandar Palestyny. Na Bałkanach często powiewa się nie swoimi flagami. Te czerwone z półksiężycem i gwiazdą dominowały dwa tygodnie wcześniej, na obchodzonej niedaleko Bugojna "Ajvatovicy": największej muzułmańskiej pielgrzymce Europy. Podobnie było w 2008 r. w Sarajewie, gdy rozeszła się wieść, że aresztowano Radovana Karadžicia, w czasie wojny lidera bośniackich Serbów. A gdy Kosowo ogłosiło niepodległość, na ulicach jego miast wisiały głównie flagi Albanii i USA.

Po zakończeniu wojny rząd w Sarajewie zmienił flagę Bośni i Hercegowiny. Zamiast kojarzonych z islamem kwiatów lilii pojawiły się: błękit i europejskie gwiazdy oraz trójkąt symbolizujący kształt kraju. To jedyne symbole, co do których panuje w Bośni ponad­etniczna zgoda.

Oficjalnie państwo (nad którego instytucjami wciąż sprawuje kontrolę Wysoki Przedstawiciel UE) odwołuje się do wielokulturowości - to słowo, którego rząd używa też w batalii o unifikację kraju, prowadzonej z bośniackimi Serbami. Wizyta w staroświeckim muzeum w Sarajewie starcza, by poznać tradycję Bośni tolerancyjnej: jest tu wystawa o chrześcijańskich bogomiłach i hagada - księga obyczajów Żydów sefardyjskich, którzy przybyli po wygnaniu z Hiszpanii w 1492 r. I choć ton dyskusji o tożsamości kraju nadają muzułmanie, to nawet na Marszu można spotkać młodych, dla których religijny wymiar Srebrenicy nie ma znaczenia.

- Wśród przyjaciół mam wielu rówieśników, którzy stracili tu ojców i braci - opowiadał 22-letni Nenad Fabić (jako dziecko uzyskał azyl w Szwecji). - Przyjazd tutaj to dla mnie możliwość spotkania z nimi. Co roku razem z kolegami idziemy w Marszu.

Pogrzeb

W 2010 r. był on niezwykły, bo gdy tiry dotarły do Potočari, grabarze położyli obok siebie 775 trumien - najwięcej od końca wojny. Pierwszy raz był też prezydent Serbii (wcześniej wolał w lipcu oddawać cześć tylko serbskim ofiarom, w oddalonym o 10 km miasteczku Bratunac). Oficjalne mowy trwały ponad dwie godziny. W słońcu, bez szansy na cień, stali politycy, ambasadorowie, generałowie, duchowni. Ale mało kto zwracał uwagę na słowa tych z Zachodu. Brawa dostali sami swoi: premier Turcji Recep Erdo?an i sprawujący rotacyjną prezydenturę Bośni Haris Silajdžić, szef rządu w czasie wojny.

Na wykupionej obok cmentarza działce stowarzyszenie "Matki Srebrenicy i Žepy" ustawiło billboardy: "Tu jest Republika Bośni i Hercegowiny", "Serbia odpowiedzialna za ludobójstwo". Organizacja, zrzeszająca wdowy i córki zamordowanych, obrosła w ostatnich latach doradcami i politykami; dziś dominuje w publicznej dyskusji o ludobójstwie. Zmusiła Angelinę Jolie do opuszczenia Bośni, gdy pojawiły się plotki, że film, który zamierzała tu kręcić, miał portretować uczuciową relację między ofiarą wojennego gwałtu a jej oprawcą.

Organizatorzy uroczystości dwoili się i troili, by ukryć plakaty przed gośćmi z zagranicy, a goście z zagranicy udawali, że ich nie widzą.

20 lat temu telewizja w Jugosławii reklamowała Srebrenicę jako uzdrowisko. Dziś na wzgórzach nad miasteczkiem występują trzy piętra roślinności: łąki, cmentarze i lasy liściaste. Dwa ostatnie - na przemian. Białe słupki muzułmańskich nagrobków wchodzą i wychodzą z lasu. Już wiem, skąd się wzięła podwójna zorza nad Srebrenicą: nowsze groby wykonano ze sztucznego tworzywa, są fluorescencyjne. Wieczorem gasną ostatnie.

Gdy zachodzi słońce, czernieją też wnętrza szaf w domach, które w 1995 r. opuścili muzułmanie. Budynki są teraz zamieszkane przez Serbów, lecz pokoje z szafami, z których czasem wystają zakurzone ubrania, oswoić jest najtrudniej. Najlepiej - nie wchodzić do nich, zamienić w rupieciarnię. Albo wynająć na dwie noce, gdy w lipcu zjadą się ludzie z Zachodu. Mieszkałem w takim pokoju. Bałem się go.

***

Pół godziny drogi samochodem dzieli Potočari i Srebrenicę od zamieszkanej przez bośniackich Serbów wsi Skelani. Jedzie się wąską szosą przez las, duszny, nadal zaminowany. Czerwone trójkąty ostrzegają co sto metrów. Mówi się, że oczyszczenie Bośni z min zajmie pół wieku. Wreszcie droga zjeżdża w nadgraniczną dolinę Driny. Po drugiej stronie rzeki - Serbia.

Po tej też, nieoficjalnie. W przydrożnej kawiarni - zdjęcia Karadžicia, Mladicia, dwugłowe serbskie orły. Obsługująca bar kobieta nie była zbyt miła dla cudzoziemców, którzy wracali ze Srebrenicy do swych światów. Przy wydawaniu reszty i tak miałaby przecież za mało czasu, by opowiedzieć własną historię wojny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011