Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wobec rosnącego wskaźnika zachorowań na COVID-19 (głównie w brytyjskim wariancie) pojawiają się sugestie, by zamknąć kościoły. Argument epidemiologiczny jest trudny do odparcia: wobec zakaźności nowej odmiany wirusa trudno o reżim sanitarny, który zapewniałby bezpieczny udział w nabożeństwach.
Przeciwnicy zamknięcia kościołów wskazują, że dla osób wierzących liturgia ma fundamentalne egzystencjalne znaczenie – nieporównywalne do żadnej innej aktywności. Znaczenie to jest tym większe, im dłużej trwa pandemia, im większa niepewność co do przyszłości, im wyraźniej ujawnia się kruchość ludzkiej egzystencji. Nie można więc – brzmi argument – odbierać ludziom najważniejszego, a bywa, że jedynego źródła duchowej siły – właśnie ze względu na egzystencjalne pandemiczne spustoszenia. Argument ten powinien trafić także do niewierzących – pozabiologiczne, psychiczne i społeczne koszty COVID-19 są empirycznie uchwytne.
Trudno zatem wymagać od duszpasterzy, by zamykali świątynie. Warto jednak, by wskazywali na możliwość czerpania duchowej siły z wiary także poza przestrzenią kościołów i namawiali tych, którzy to potrafią, do pozostania w domach. ©℗
CZYTAJ TAKŻE: Kościół wobec epidemii >>>