A więc... lockdown

Jeszcze nie taki zupełny, jeszcze pozostało kilka kroków do pełnego zamknięcia: zakaz przemieszczania się czy radykalne ograniczenie handlu i działalności firm. Czyli coś, co premier nazwał kwarantanną narodową. Zostanie ogłoszona za 10 dni, jeśli sytuacja epidemiczna się nie poprawi.

04.11.2020

Czyta się kilka minut

Konferencja premiera na temat nowych obostrzeń, 4 listopada 2020 r. / FOT. ADAM GUZ/KPRM/CC BY-NC-ND 2.0 /
Konferencja premiera na temat nowych obostrzeń, 4 listopada 2020 r. / FOT. ADAM GUZ/KPRM/CC BY-NC-ND 2.0 /

To, co zwraca uwagę pośród ogłoszonych dzisiaj obostrzeń, to wysłanie na nauczanie zdalne klas 1-3. Zamknięcie szkół już „do końca” to ruch właściwy, ale ogromnie spóźniony. W wielu placówkach ze względu na braki wśród nauczycieli klasy są łączone, a część rodziców w geście nieposłuszeństwa obywatelskiego, w obawie o zdrowie własne bądź mieszkających z nimi dziadków i tak nie posyła dzieci na lekcje. 

Nieprzygotowanie systemu edukacji do zapowiadanej przez epidemiologów (od lata!) jesiennej drugiej fali COVID-19 to jeden z najpoważniejszych grzechów rządu. Zignorowano racjonalne postulaty, by opóźnić rozpoczęcie zajęć do połowy września, by uczniowie nie zawlekli do szkół infekcji przywiezionych z wakacji. Ministerstwo Edukacji w porozumieniu z Głównym Inspektoratem Sanitarnym przygotowało ogólnikowe wytyczne, z punktu widzenia epidemiologicznego – niemal bezwartościowe. 


CZYTAJ WIĘCEJ: AKTUALIZOWANY SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>


Pod koniec września krzywa zakażeń zaczęła ostro piąć się w górę – co trwa do dziś, a szczytu nie widać. Przyczyną tej sytuacji w opinii wielu epidemiologów było właśnie pójście „na żywioł” i otwarcie szkół bez żadnych realnych zabezpieczeń. Część ekspertów już na przełomie września i października alarmowała: czas przejść na nauczanie zdalne. Inni mówili o ogłoszeniu dwutygodniowych ferii, aby przerwać transmisję wirusa. Rząd wolał jednak organizować kolejne konferencje, na których minister edukacji podkreślał, że przeważająca liczba szkół pracuje w trybie stacjonarnym. 

Jeden z nauczycieli, z którymi rozmawiałem, przygotowując w sierpniu tekst o gotowości szkół do rozpoczęcia zajęć, od dwóch tygodni leży w domu z ciężkimi objawami COVID-19. Mimo że miał duszności, pogotowie odmówiło przewiezienia go do szpitala. Rozmawiałem z nim, kiedy jeszcze mógł swobodnie mówić: stwierdził, że czuje się przez państwo oszukany – kazano mu pójść bez żadnego zabezpieczenia na jeden z najbardziej niebezpiecznych frontów, po czym odmówiono pomocy medycznej. W jego szkole choruje bądź przebywa na kwarantannie prawie 40 proc. nauczycieli. W tym momencie organizacja jakiegokolwiek nauczania, nawet zdalnego, to logistyczna kwadratura koła.


SZKOŁA WOBEC EPIDEMII - CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Obostrzenia sanitarne dotknęły tym razem także kultu religijnego. W kościołach będzie mogła przebywać 1 osoba na 15 metrów kwadratowych (dotychczas: 1 osoba na 7 metrów kwadratowych). Taryfa ulgowa, tak długo stosowana wobec Kościoła, była zupełnie niezrozumiała. Dystans 1,5 metra między uczestnikami mszy był fikcją. Dezynfekcja rąk przed podawaniem komunii to kwestia dobrej woli księdza. Problemu przyjmowania komunii do ust w czasie pandemii nie warto nawet rozwijać. Wielu biskupów przywróciło już dyspensę zwalniającą od niedzielnego obowiązku osobistego uczestnictwa w eucharystii. Niestety, w wypowiedziach duszpasterzy nie pojawia się tak często jak w marcu czy kwietniu temat komunii duchowej i żalu doskonałego za grzechy. Biorąc pod uwagę, że niedzieli bez wizyty na mszy nie wyobrażają sobie przede wszystkim ludzie starsi, najbardziej zagrożeni ciężkim przebiegiem choroby – skutki mogą być dosłownie opłakane. Troska o zdrowie i życie seniorów powinna się dzisiaj przejawiać w zdecydowanym wezwaniu: nie przychodźcie na razie na msze, módlcie się przed ekranami telewizorów czy komputerów. 


CZYTAJ TAKŻE: KOŚCIÓŁ WOBEC EPIDEMII >>>


Podczas konferencji na temat nowych obostrzeń premier Morawiecki wskazał jako źródło wzrostu zakażeń protesty uliczne przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. To częściowo prawda: statystyka jest nieubłagana i duża liczba interakcji społecznych musi doprowadzić do transmisji wirusa nawet przy zachowaniu reżimu sanitarnego (o co podczas manifestacji niełatwo). Premier nie zająknął się jednak o innych czynnikach, które w najbliższych dniach wywindują wskaźniki epidemiczne. Rząd ostatnio włączył do państwowych statystyk wyniki testów wykonywanych prywatnie, a po drugie – zaakceptował jako metodę diagnozowania infekcji testy antygenowe drugiej generacji (ich zastosowanie odciąży laboratoria, w których wykonuje się testy genetyczne RT-PCR). Dzięki wzrostowi liczby wykonywanych ogółem testów pójdzie do góry wykres wykrytych przypadków. Nie będzie się to jednak wiązało ze wzrostem zakażeń, tylko wzrostem ich wykrywalności. Łączenie tego skoku z trwającymi protestami byłoby skandalicznym nadużyciem.

Premier Morawiecki podczas środowej konferencji przywołał opinię naukowców z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, którzy mieli rzekomo stwierdzić, że „każdego dnia wzrost liczby zakażeń na skutek protestów ulicznych może wynosić około 5 tys. osób”. Tymczasem badacze już dzień wcześniej podkreślali, że ich model matematyczny absolutnie nie uprawnia do wyciągania takich wniosków. Epizod ten pozwala podejrzewać, że narracja rządowa nie będzie niestety stroniła od kolejnych manipulacji.

Zdaniem ratowników medycznych, krążących od szpitala do szpitala w poszukiwaniu miejsca dla pacjentów, liczba łóżek „covidowych” rośnie tylko w ministerialnych statystykach. Wielu ciężko przechodzących COVID-19 leży w domu, mimo że ich stan w normalnych okolicznościach kwalifikowałby ich do opieki szpitalnej. „System opieki zdrowotnej jest na granicy wydolności” – powiedział minister Adam Niedzielski. Jest to, wbrew pozorom, opinia optymistyczna. Zdaniem wielu medyków system już dawno runął.


CZYTAJ TAKŻE

OBRONA ZDROWIA: Państwo nie gwarantuje ani testu, ani karetki, ani miejsca w szpitalu. A gdy pandemia się skończy, problemy zostaną >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej