Triumf literatury

Opowiadając o przedwojennym dzieciństwie i latach wojny, autorka nie ogranicza się do opowieści o rodzie Kossaków. Staje do walki z Historią, która zmiotła z powierzchni ziemi doznania tak podstawowe jak szczęście i spokój.

16.10.2006

Czyta się kilka minut

Książka Anny Szatkowskiej została napisana w konkretnym celu. Jak czytamy w dedykacji, powstała przede wszystkim z myślą o wnukach autorki, które chciały poznać rodzinną przeszłość. Szatkowska wywodzi się bowiem ze sławnego rodu Kossaków; jej dziadek Tadeusz był bratem bliźniakiem malarza Wojciecha, matka to znana pisarka katolicka Zofia Kossak-Szczucka. Jednak mamy tu do czynienia z czymś więcej niż saga rodzinna. Występujące w tytule słowo "dom", umieszczone w kontekście czasu przeszłego, nie ogranicza się do konkretnej budowli, choć bez wątpienia od niej należałoby rozpocząć.

Autorka, urodzona w 1928 r. w Cieszynie, z sentymentem wspomina szczęśliwe dzieciństwo w rodzinnym majątku w Górkach Wielkich. Przybliża członków rodu, wiele miejsca poświęcając dziadkowi Tadeuszowi i babci Annie, która pełniła rolę arbitra elegancji, oraz rodzicom - Zofii i Zygmuntowi Szatkowskim. Dom Dziadków pozostaje oazą spokoju i szczęśliwości, stanowi przestrzeń świętą. Baśniowe są tu nie tylko baby wielkanocne, kulig, wigilia czy polowanie, ale i "czworonożni mieszkańcy góreckiego dworu": zajączki, psy, myszy, kot. Nade wszystko zaś - psotny skrzat Kacperek (bohater "Kłopotów Kacperka, góreckiego skrzata" Kossak-Szczuckiej).

Wydaje się, że Historia nie ma wstępu do tej mitycznej krainy. Cieszą rzeczy zwyczajne: "Zimne, świeże mleko w upalne letnie dni, chłód spiżarni, filuterny uśmieszek starej Kasi - to też należało do radosnej części dzieciństwa". Ale wyłuskiwane z odmętów pamięci sylwetki domowników przypominają o świecie ze starych fotografii, który skończył się nie tylko dlatego, że narratorka przestała być dzieckiem. Zbliża się czas wielkich dziejowych przemian. Wspominając postać dziadka, autorka wprowadza znamienną refleksję: "Piękny wąs, władcza twarz, bystre, energiczne oko i bruzda zmarszczki na czole nadawały mu charakterystyczny wyraz polskiego dziedzica owych czasów, typ, który bezpowrotnie zaginął we wstrząsach i następstwach ostatniej wojny". Katastrofa przychodzi powoli. Dzieci żyją w nieświadomości, ale choć niewiele rozumieją z sunących przez wieś pochodów bezrobotnych i pieśni socjalistów, wyczuwają jakieś napięcie.

Wybucha wojna. Szatkowska opisuje dramatyczną ewakuację na Wschód, niespodziewane wkroczenie Armii Czerwonej na ziemie polskie i w konsekwencji przymusowy powrót pod okupację niemiecką do Warszawy. Rozpoczyna się rejestracja kolejnych faktów. Autorka podkreśla, że mimo tragicznej sytuacji w dalszym ciągu pozostawała dzieckiem - jednak zmiana perspektywy staje się nieunikniona. Kilkunastoletnia dziewczynka bierze udział w konspiracji. Wzorem dla niej staje się matka, która od początku pobytu w stolicy bardzo mocno angażuje się w działalność konspiracyjną i charytatywną. Książka staje się chwilami osobną opowieścią o działalności Kossak-Szczuckiej.

W sposób niezwykle skromny pisze Szatkowska o zadaniach, jakie powierzała jej matka, traktując je jak przygodę, ale i zwyczajny obowiązek. Chodziło więc o to, by "zanieść tajne papiery do X, pójść po inne papiery (tajne) do Z, przekazać ustną wiadomość, zapamiętać, zaobserwować, dostarczyć małą paczkę tajnej prasy...". Wiele miejsca poświęca opisowi codziennego życia pod okupacją. Wśród tego pojawiają się, jako suche komunikaty, informacje na temat śmierci znajomych, przyjaciół. W opowieściach wojennych wciąż obecna jest wiara, choć bezpośrednio jej się tu nie eksponuje. To ona pozwala przeżyć, pomaga odnaleźć sens w tragicznej sytuacji, dodaje odwagi i motywuje do kontynuowania walki. Niekiedy, czytając o dziwnych zbiegach okoliczności i niespotykanych koincydencjach, odnosi się wrażenie, że wśród ponurej rzeczywistości zdarzały się cuda.

Na osobną uwagę zasługuje wpleciony w książkę pamiętnik z Powstania Warszawskiego, napisany wkrótce po zakończeniu działań zbrojnych. Jest to dokument ogromnej wagi, przejmujący obraz codziennej tragedii. Niemalże dzień po dniu zarejestrowano w nim najważniejsze momenty tragicznych zmagań. Autorka jako harcerka wchodziła w skład patrolu sanitarnego, ale nie tylko pomagała rannym, brała też udział w rozmaitych akcjach. Jej sugestywną relację czyta się jednym tchem.

Namiastką domu, a więc normalności, staje się prowizoryczna kuchnia, kawa zbożowa, kluski ze zdobycznej mąki, zaimprowizowana Msza święta, cząstki hostii zamiast komunikantów, uśmiech matki do dziecka, które przed chwilą urodziła, czy gra na ocalałym jeszcze pianinie. Szczególnie przejmujący jest opis przejścia kanałami. Powstańcy, wśród nich autorka, czują się po tej ciężkiej przeprawie niczym "ryby wyrzucone na brzeg". Świadectwo Szatkowskiej staje się też kolejną w naszej literaturze wypowiedzią poświęconą doświadczeniom ostatecznym. Często pojawiają się tu odwieczne pytania o sens i cel ludzkiego cierpienia. Pamiętnik zaopatrzony jest w liczne komentarze pisane z perspektywy czasu. Kończy się na pierwszej dekadzie września; dalszy ciąg został przez autorkę dopisany i doprowadzony do momentu upadku powstania i ewakuacji mieszkańców Warszawy.

Ostatni rozdział książki nosi tytuł "Wygnanie". Kończy się wojna. Autorka odwiedza rodzinną miejscowość. "Idziemy więc przez las - relacjonuje - i wkrótce, z bijącym sercem, jesteśmy na polanie... Jak drzewa podrosły przez te sześć lat! Widać już tylko mały skrawek wsi... nieco dalej dwa wysokie, osmalone kominy sterczą tam, gdzie był dom!... Runął świat...". Zginął też bezpowrotnie klimat Polski przedwojennej. Komunistyczna władza wprowadziła nowe porządki. W Częstochowie Szatkowska jest świadkiem, jak żołnierze rosyjscy, stacjonujący w miejscowym szpitalu, chwytają przechodzące dziewczyny, zaciągają je do swej kwatery i tam brutalnie gwałcą. Nikt nie reaguje, ze strachu. Trwają aresztowania żołnierzy AK oraz wszystkich tych, którzy figurują na "czarnej liście" komunistów. Jest na niej też Zofia Kossak-Szczucka. Jednak za to, że w czasie wojny ratowała Żydów, nowe władze zezwalają jej na wyjazd z kraju wraz z córką. Autorka po raz kolejny przeżywa utratę domu.

Książka Szatkowskiej reprezentuje ten typ pisarstwa, który określa się mianem literatury dokumentu osobistego. Umieścić tu można wszelkiego rodzaju wspomnienia, pamiętniki, dzienniki i wyznania. Na ogół twórczość taka ma ratować od niepamięci wewnętrzny świat przeżyć. Podobnie jest i w tym przypadku, z tą jednak różnicą, że autorka nie ogranicza się do suchej opowieści o historii sławnego rodu. Mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju próbą sił. Oto pisarka staje do heroicznej walki z Historią, która zmiotła z powierzchni ziemi doznania tak podstawowe jak szczęście i spokój. Stawka tego pojedynku jest nie byle jaka: chodzi o moralne zwycięstwo nad XX-wiecznym obłędem totalitaryzmów i wojen, nad okrucieństwem człowieka uwikłanego w tryby wielkiej polityki.

Annie Szatkowskiej udało się osiągnąć zamierzony cel. Jej książka przywraca wiarę w ozdrowieńczą moc słowa. Tak rozumiana literatura pozostaje ważnym elementem naszego życia, który potrafi uporządkować rzeczywistość ogarniętą chaosem.

Anna Szatkowska, "Był dom... Wspomnienia", Kraków 2006, Wydawnictwo Literackie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2006)