Sześć przykazań kolędy

Kolęda kolędzie nierówna: wchodzi tu w grę tak wiele czynników, że formułowanie ogólnych zasad jest przedsięwzięciem ryzykownym. Rozmawiam jednak z kapłanami, którzy regularnie chodzą po kolędzie, i z osobami, które ich goszczą. Rozmawiam także z tymi, którzy księży nie przyjmują, choć do kościoła chodzą, a jeśli nie chodzą, to jednak uważają się za katolików; a także z ateistami, którzy przyjęliby księdza, gdyby się ich nie bał.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Z tych rozmów wyłaniają się wspólne wątki, warte przypomnienia albo jasnego nazwania. Zamienione na "przykazania" brzmią następująco:

1. Zamknij za sobą kancelarię

Kolęda jest wizytą duszpasterską, ale zanim przekroczysz próg pierwszego mieszkania, pamiętaj: w tym miejscu jesteś gościem, a nie gospodarzem; jesteś reprezentantem Kościoła, ale nie plebanem. To nie jest tylko zmiana przestrzenna, dająca ci prawo do czucia się na swoim terenie. Kościół lokalny to coś więcej niż parafia z kościołem, plebanią i zarejestrowaną liczbą wiernych.

Zanim rozpoczniesz kolędę, ogłoś w kościele, że wizyta nie jest związana z otrzymaniem koperty; powiedz też, na co zostanie przeznaczona ofiara z kolędy. Bądź wdzięczny za każdy wdowi grosz.

2. Nie chowaj się za kartotekę

Zazwyczaj bywa tak, że masz pewne wyobrażenie o osobach, które spotkasz, jeśli ich dane masz w kartotece. W zależności od rozmiaru parafii, związku wiernych z kościołem i stażu kapłańskiego to wyobrażenie jest mniej lub bardziej realistyczne. Nie traktuj jednak kartoteki jak wyroczni i nie zamieniaj jej w atrybut władzy dający ci prawo do pytania o wszystko. To jest wizyta duszpasterska, a nie przesłuchanie.

Nie chowaj się za kartotekę, jeśli widzisz, że nie idzie ci kolęda, nie staraj się jej zakończyć, wymawiając się tym, że zostało ci jeszcze wiele mieszkań do odwiedzenia. Twoje zniecierpliwienie cię zdradzi. Ludzie nie chcą być sprowadzeni do adnotacji w dokumentach parafialnych. Pamiętaj: kartoteka nie jest ani wejściówką do Kościoła, ani przepustką do nieba.

3. Pozwól im się pokazać

Kiedy otworzą drzwi, pamiętaj: to nie jest tylko kurtuazja czy życzliwość wobec księdza. Nawet jeśli wygląda to tylko jak zaciekawienie twoją osobą, głębiej ukryta jest tęsknota za tym, żeby w inny sposób doświadczyć Kościoła. Ludzie się przed tobą otworzą, jeśli będą widzieli, że mogą się pokazać - niezależnie od swoich osiągnięć i bez względu na rodzaj ciążącej na nich winy. Nie myśl, że ich znasz, bo widzisz ich twarze w kościele. Ich dom nadaje temu spotkaniu coś wyjątkowego; wiele rzeczy odsłania.

Nie zachowuj się jak intruz, nie baw się w śledczego. Ugoszczą cię tak, jak potrafią, pozwól im zachowywać się naturalnie, nie domagaj się rewerencji. Oni są zakłopotani nie mniej od ciebie. Zanim do nich przyszedłeś, martwili się, jak ich ocenisz, a jednak zdobyli się na zaufanie. To duży akt odwagi: ty możesz ich przyjąć w kancelarii, w sterylnych warunkach, a oni oddają ci swoją życiową przestrzeń. Usiądź tam, gdzie wskażą ci miejsce, i zacznij słuchać.

Słuchaj nie po to, żeby osądzać, ale po to, by poznać. Nie ustawiaj w ich domu ambony czy konfesjonału, nie rób publicznej spowiedzi. Intymność życiowej przestrzeni domaga się uszanowania ich życia według ich zasad. Jeśli będą chcieli się spowiadać, przyjdą do ciebie.

W kościele często słyszą odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadaje - wykorzystaj sytuację do tego, by mogli cię zapytać o to, co ich naprawdę nurtuje. I nie zasłaniaj swojej niepewności gotowymi formułkami.

Nie musisz zmieniać własnych poglądów, ale nie indoktrynuj. Bóg nie potrzebuje twojej wiedzy, potrzebuje twojej obecności między nimi. Pozwól się im zaskoczyć; daj się sobą "połamać" jak opłatek, który jest symbolem nie tylko Wigilii, ale i kolędy.

Każdy człowiek poszukuje przede wszystkim Boga, a nie Kościoła: jeśli będziesz solidarny w ich poszukiwaniach schronienia dla duszy, kolęda będzie dla nich błogosławieństwem, bo Kościół stanie się domem i przestanie być tylko instytucją.

4. Szanuj ich wolność i sumienie

Jeśli poczują, że naprawdę interesuje cię ich historia, oprócz dzielenia się radościami i sukcesami zaczną wyjawiać ci swoje dylematy, będą mówili o życiowych porażkach. Nie staraj się być ich zastępczym sumieniem. Dojrzałość religijna i rozwój moralny zachodzi wtedy, kiedy ludzie biorą odpowiedzialność za swoje życie. Jak pokazują liczne badania, żadna z cech naszej kultury nie nasiliła się ostatnio tak bardzo, jak dążenie do samostanowienia.

Nie zabieraj się do natychmiastowego nawracania. Ludzie nie przyjmują już bezkrytycznie podawanych im wzorców życia. Ich stosunek do Kościoła jest teraz często wynikiem ich wyboru. To oczywiście oznacza, że mogą zakwestionować twój autorytet jako reprezentanta Kościoła. Jeśli będziesz powoływał się na "objawioną prawdę", a myślał o "przywróceniu porządku" w ich życiu, niewiele osiągniesz. Już św. Augustyn dowodził, że autorytet ma ten, kto nie musi wymagać posłuszeństwa. Duszpastersko osiągniesz znacznie więcej, kiedy będziesz towarzyszem ich drogi w formułowaniu życiowych celów, a nie stróżem moralności z przekonaniem o własnej nieomylności.

W obliczu dylematów moralnych nie bój się ich wolności, nie staraj się ich brać pod "opiekuńcze skrzydła Kościoła", bo zaczniesz traktować ich jak dzieci. Pamiętaj, że stajemy się osobami zdolnymi do czynów moralnych nie tylko próbując robić to, co właściwe, lecz także poprzez trud odkrywania tego, co autentycznie dobre. W dobie głębokich przemian społecznych nie wystarczy mówić ludziom, co mają robić. Idąc po kolędzie, musisz mieć zaufanie do tego, że oni też szukają w swoim życiu prawdy i dobra. Ludzie nie są tak permisywni, jak przypisują im to nadgorliwi księża, twierdząc, że w sprawach moralności idą zawsze po linii najmniejszego oporu, godząc się na różne problematyczne rozwiązania czy kompromisy. Jeśli nadal w to wierzysz, potraktuj to jako kościelny przesąd.

Jeśli ktoś kontestuje naukę Kościoła, to nie znaczy, że nie ma moralnego kręgosłupa. Jeśli się z tobą nie zgadza, to nie znaczy, że jest od ciebie głupszy albo wygodę stawia wyżej niż Ewangelię.

5. Odróżniaj niemoralność od niemocy

Im bardziej ich poznasz, tym szybciej się przekonasz, że "każde ludzkie niepowodzenie to zlepek zaciągniętej winy i doznanego cierpienia". Opieraj się pokusie moralizowania. Mówienie jedynie o wymogach moralnych bądź ich kompulsywne przypominanie sprawia, że ludzie upadają na duchu, ponieważ często doznają niepowodzeń bardziej z powodu bezsilności aniżeli niemoralności.

Z pewnością natrafisz na sytuacje, które nie będą ci się podobać, a nawet wzbudzą twój sprzeciw. Wyciągnij wtedy Ewangelię, a nie linijkę. Kiedy pelagianie twierdzili, że każdy grzech jest w pełni świadomym odrzuceniem Boga, Augustyn odpowiadał, że "większość grzechów ludzie popełniają płacząc i żałując". Niech cię nie zmyli brak skruchy bądź buntowniczość. Żal to przykrość z powodu tego, co się uczyniło w przeszłości. Wyrzuty sumienia to odkrycie, że nigdy naprawdę nie chciałem tego zrobić. Wielu ludzi pragnie nieba, ale nieświadomie szuka go na ziemi kochając, pracując i bawiąc się. Bądź z ludźmi tam, gdzie są teraz, a nie mów im, gdzie być powinni. Oni to wiedzą albo przeczuwają, ale jeszcze nie są gotowi. Gdy św. Antonin poprosił Kosmę Medyceusza o zakazanie wszystkim księżom hazardu, usłyszał rozsądną odpowiedź: "Po kolei. Najpierw powinniśmy zakazać im używania fałszywych kości".

Zmiana na lepsze, jeśli nie ma być powierzchowna, wymaga czasu. Pamiętaj, że w przyszłym roku też będzie kolęda; jeśli jednak będziesz za bardzo naciskał, może się okazać, że będziesz musiał przejść obok zamkniętych drzwi. Bycie wyrozumiałym nie oznacza bycia pobłażliwym; ale księdza też obowiązuje savoir-faire.

6. Nie traktuj kolędy jak maratonu

Kolęda to zwyczajowa praktyka duszpasterska, choć w zależności od wielkości parafii może mieć miejsce rzadziej niż raz w roku. "Starzy" parafianie są już do niej przyzwyczajeni, ty często znasz ich po imieniu, potraficie się więc do siebie dostroić. Spotkasz jednak i takich, których w kościele nie widujesz albo widujesz sporadycznie. Zrób wszystko, aby mieli wrażenie, że chciałbyś do nich wrócić w przyszłym roku. Jeśli pozwolisz im być częścią twego życia, jeśli nie dasz się zrazić uprzedzeniom, niechęci czy wrogości, coś w nich zostawisz - rozbudzisz tęsknotę za Bogiem albo pokażesz przyjazne oblicze Kościoła.

Metą kolędy nie jest ostatni numer domu. Nawet jeśli musisz przejść przez wszystkie numery, chodź tak, abyś nikogo nie potrącił. Niech kolęda będzie dla ciebie pielgrzymką, a nie oznakowaną trasą po terenie parafii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2008