Szeroki umysł

Potrzeba było kilku rewolucji w kognitywistyce, by zaczęto doceniać rolę, jaką w myśleniu odgrywa środowisko fizyczne i kulturowe.

28.10.2019

Czyta się kilka minut

Noam Chomsky, maj 2004 r. / HOLDE SCHNEIDER / VISUM / FORUM
Noam Chomsky, maj 2004 r. / HOLDE SCHNEIDER / VISUM / FORUM

Kognitywistyka narodziła się w USA w drugiej połowie lat 50. XX w. w kontrze do behawioryzmu: paradygmatu psychologii, który skupiając się na mierzalnych zachowaniach, traktował umysł jako „czarną skrzynkę”, do której nie da się zajrzeć metodami naukowymi.

Umowną datą powstania nowej nauki – i pierwszej rewolucji poznawczej – jest 11 września 1956 r., kiedy na Massachusetts Institute of Technology (MIT) odbyło się sympozjum na temat przetwarzania informacji, podczas którego późniejszy noblista Herbert Simon opowiadał wraz z Allenem Newellem o ich programie komputerowym, potrafiącym dowodzić wyrafinowane twierdzenia matematyczne, Noam Chomsky przedstawił swoją wpływową teorię gramatyki, a George Miller wyniki badań nad granicami pamięci krótkotrwałej. Ten ostatni po wielu latach napisał, że wyszedł z sympozjum „z przekonaniem, bardziej intuicyjnym niż racjonalnym, że psychologia eksperymentalna, lingwistyka teoretyczna oraz komputerowa symulacja procesów poznawczych są częściami większej całości”. Dyscyplinom tym od początku towarzyszyła filozofia umysłu, a później, dzięki rozwojowi metod badawczych, dołączyła do nich neuro- nauka.

„Ojców założycieli” kognitywistyki połączyła wizja umysłu jako narzędzia do rozwiązywania problemów poprzez manipulowanie wewnętrznymi, jakby-językowymi, pozazmysłowymi i abstrakcyjnymi symbolami, tak jak robi to komputer. Porównywanie umysłu do komputera miało zresztą na celu nie tylko wyjaśnienie natury tego pierwszego, ale również tworzenie coraz doskonalszych programów komputerowych naśladujących, a nawet przewyższających, możliwości poznawcze człowieka. Wcześni kognitywiści metodycznie pomijali przy tym zarówno neurobiologiczne podstawy umysłu (Jerry Fodor mawiał, że dobry psycholog nie musi przejmować się tym, z czego zrobiony jest mózg, podobnie jak ekonomista nie musi znać chemicznego składu pieniędzy), jak też wpływ środowiska – zarówno fizycznego, jak i społecznego – w którym przebiegają procesy poznawcze.

Rewolucja ciała

W latach 80. XX w. doszło do poważnej zmiany w pojmowaniu umysłu. Dawny uczeń Chomsky’ego, językoznawca George Lakoff wraz z filozofem Markiem Johnsonem odkryli na nowo, że nasze poznanie jest ucieleśnione. Na nowo, ponieważ idea ucieleśnienia została opracowana i dojrzewała wśród filozofów francuskich i niemieckich jeszcze przed II wojną światową. Badacze stwierdzili, że nasze myślenie nie przypomina przetwarzania symboli przez komputerowy program, który może działać podobnie, nawet jeśli zainstalujemy go w różnych komputerach. Jest raczej tak, że pojęcia – będące „cegiełkami myślenia” – zarówno te odnoszące się do konkretnych obiektów („pies”, „stół”, „samochód”), jak i abstrakcyjnych konstruktów kulturowych („zaufanie”, „państwo opiekuńcze”, „praworządność”), tworzone są przez nasze mózgi w wyniku interakcji naszych ciał ze środowiskiem.

Typ interakcji, w jakie ze światem wchodzi osobnik, zależy od struktury jego ciała. Jesteśmy istotami chodzącymi pionowo na dwóch kończynach dolnych, posiadamy chwytne kończyny górne, którymi możemy z łatwością manipulować przedmiotami, a nasze oczy i uszy znajdują się w stałym rozstawie, przez co postrzegamy świat zazwyczaj podobnie. Inna struktura ciała oznaczałaby innego typu interakcje ze środowiskiem, a co za tym idzie posiadanie przez nas innych umysłów. Chociaż ucieleśnienie umysłu nie jest jednolitą teorią, a raczej paradygmatem nauk o poznaniu, większość jego zwolenników zgadza się, że ciało – to o konkretnej budowie – umożliwia, a zarazem ogranicza nasze myślenie.

Ucieleśnienie zmieniło postrzeganie umysłu, ale zmianie nie uległa jedna ważna rzecz. Zarówno klasyczna, jak i ucieleśniona kognitywistyka skupiały się na umyśle pojedynczej osoby. Z czasem zmieniać zaczęło się jednak również to.

Osadzony i rozszerzony

W drugiej połowie lat 80. zaczęto zwracać większą uwagę także na pozacielesne czynniki modulujące procesy poznawcze. Zauważono, że środowisko wywiera presję na organizm, a umysł musi rozwiązywać problemy w ograniczonym czasie. Poznanie jest więc nie tylko ucieleśnione, ale także osadzone czy usytuowane w konkretnym środowisku. Na te cechy poznania szczególną uwagę zwróciła robotyka. Rodney Brooks, profesor MIT i współzałożyciel firmy iRobot, budującej m.in. popularne roboty sprzątające, pokazał, że złożone zachowania nie muszą iść w parze z posiadaniem złożonych struktur wiedzy. Do optymalnego działania wystarczy, by robot w odpowiednim czasie reagował na podstawowe przeszkody, jakie napotyka w swoim środowisku. Roboty budowane przez Brooksa pozwoliły również teoretykom zwrócić większą uwagę na wzajemny związek motoryki i procesów poznawczych.

Dekadę później w kognitywistyce do głosu doszła kolejna nośna idea: poznanie rozszerzone. Niemal każdy współczesny komputer podatny jest na rozszerzenie swoich możliwości – wystarczy, że podepniemy do niego drukarkę, skaner albo dysk powiększający dostępną pamięć. Zdaniem Andy’ego Clarka i Davida Chalmersa granice umysłu nie pokrywają się z granicami czaszki, ponieważ mózg może inkorporować – za pomocą cielesnych manipulacji – zewnętrzne zasoby. Elementy środowiska można wręcz uważać za część umysłu.

Najprostszym przykładem rozszerzonego poznania jest wykorzystanie liczydła, które pozwala nam przekroczyć wrodzone kilkuelementowe ograniczenia pamięci krótkotrwałej, dokładnie te, na które w 1956 r. zwrócił uwagę George Miller. Podobnie dzieje się, gdy korzystamy z notesu. Rozszerzenie naszego poznania odbywa się nie tylko poprzez wykorzystanie protez pamięci – krótkoterminowej i długotrwałej. Wielu badaczy sądzi współcześnie, że język – czy to naturalny język codziennej komunikacji, czy to sztuczne notacje symboliczne, z jakich korzystamy np. w matematyce – jest kluczowym narzędziem kulturowym rozszerzającym możliwości mózgu Homo sapiens.

Protezy i artefakty

Zwolennicy osadzenia (usytuowania) umysłu w środowisku oraz jego rozszerzenia zwracają uwagę na artefakty poznawcze. Są to, jak pisze Don Norman z Uniwersytetu Kalifornijskiego San Diego, „takie wytwory kulturowe, które umożliwiają przechowywanie informacji i operowanie nimi, wpływając na nasze osiągnięcia poznawcze”. Choć artefakt kojarzy się nam raczej z rękodziełem albo inną namacalną rzeczą, język, którym się posługujemy, jest również wytworem kultury – co nie znaczy oczywiście, że powstał w biologicznej próżni. Artefakt ten umożliwia nam obiektywizowanie naszych prywatnych myśli, przekazywanie ich innym oraz ich modyfikowanie poprzez internalizację komunikatów napływających z otoczenia.

Zdaniem filozofa Daniela Dennetta z Tufts University, „język tworzy ścieżkę, po której mogą podróżować nasze myśli”. Uważa on również, że o unikalności ludzkiego umysłu decyduje nie tylko struktura naszych ciał, ale również to, że jako gatunek wynaleźliśmy język, którego plastyczność i systematyczność przewyższa systemy komunikacyjne wykorzystywane przez naszych zwierzęcych kuzynów. Język jest narzędziem umożliwiającym współpracę. Jest też, jak twierdzi Michael Tomasello z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maksa Plancka w Lipsku, podstawowym nośnikiem zwyczajów i tradycji, na gruncie których wyłania się poczucie głębokiej wspólnoty. We wspólnocie możemy zrobić więcej niż w pojedynkę – nasze zobiektywizowane przy pomocy języka myśli mogą służyć innym za inspirację, ale również oni mogą rozwiązać problemy, z którymi sami mierzyliśmy się bezskutecznie. Język jest więc publicznie dostępną „cegiełką” nisz poznawczych. „Kolaboracyjna” funkcja języka nie wyczerpuje jednak jego charakterystyki jako artefaktu poznawczego.

Każdy ludzki język scharakteryzować można poprzez prawidłowości strukturalne, które nazywamy gramatyką. Wielu kognitywistów twierdzi dziś, że gramatyka języka wprowadza systematyczność nie tylko do naszej komunikacji, ale również do myślenia. Edmund Rolls z Uniwersytetu w Warwick uważa, że gramatyka języka umożliwia planowanie różnorodnych działań i sprawdzanie ich rezultatów bez konieczności rzeczywistego wykonania tych działań. Sprzyja więc „wybieganiu” myślami poza konkretne doświadczenie. Zwolennicy rozszerzonego poznania – jak znany nam już Andy Clark – nie zgadzają się z przytoczoną wcześniej tezą Lakoffa i Johnsona, że abstrakcyjne myślenie rodzi się po prostu w wyniku interakcji naszych ciał ze środowiskiem. Do powstania abstrakcyjnych pojęć (przypomnijmy: „zaufanie”, „państwo opiekuńcze”, „praworządność”) konieczny jest zdaniem Clarka język. Badacz ten twierdzi wręcz, że artefakt ten jest podstawowym budulcem „nisz poznawczych”, czyli intersubiektywnych struktur, w których łatwiej jest rozwiązywać problemy i które niekiedy umożliwiają nam zupełnie nowe formy myślenia i rozumowania. Choć poznanie rozszerzone jest całkiem nową ideą na gruncie kognitywistyki, podobnie jak w przypadku umysłu ucieleśnionego ma ona swoich „przedkognitywistycznych” prekursorów. Na kartach książki „Myślenie i mowa” rosyjski psycholog rozwojowy Lew Wygotski twierdził, że język służy naszym umysłom za coś w rodzaju „poznawczego rusztowania”.

Poznanie rozproszone

Na ewolucję pojmowania umysłu można patrzeć jak na stopniowe odchodzenie od idei indywidualizmu metodologicznego, wedle której procesy poznawcze traktować należy jako powstające w mózgach pojedynczych osób i nieprzekraczające granic czaszki. Poznanie rozszerzone przyjmuje, że przepływ informacji pomiędzy jednostką a zewnętrznymi zasobami może być tak „gęsty”, że zasoby te pełnić mogą funkcje poznawcze; zakłada ono także, że to jednak podmiot, albo jego mózg, stanowi „centrum dowodzenia”, które koordynuje rozszerzone procesy poznawcze. Konieczności istnienia takiego „centrum” sprzeciwiają się teoretycy bardziej radykalnej – a zarazem chronologicznie najnowszej – koncepcji kognitywistycznej, określanej jako rozproszone poznanie. Według badaczy takich jak Edwin Hutchins z Uniwersytetu Kalifornijskiego San Diego i Robert Goldstone z Uniwersytetu Indiany procesy poznawcze mogą być nie tylko własnością jednostek, ale mogą angażować wiele osób (grupy) oraz elementy ich otoczenia (artefakty).

Odrzucenie idei centrum poznawczego prowadzi zwolenników rozproszonego umysłu do przedefiniowania procesów poznawczych. Klasyczni kognitywiści myśleli o umyśle w kategoriach przetwarzania wewnętrznych symboli, reprezentujących np. obiekty ze świata zewnętrznego. Teoretycy poznania rozproszonego twierdzą natomiast, że reprezentacje, które możemy – pełnoprawnie – nazwać poznawczymi, nie muszą mieć charakteru wewnętrznego. Ich zdaniem takimi zewnętrznymi reprezentacjami – bo niosącymi jakieś znaczenie – są gesty, wypowiadane słowa, narysowane na kartce lub komputerze diagramy itd. Przyczyniają się one bowiem do koordynacji wielu jednostek, naprowadzając je na rozwiązanie konkretnego problemu. Zarysowane wyżej perspektywy można by próbować pogodzić, mówiąc, że czasami myślimy samodzielnie, a czasem stajemy się elementami szerokich systemów poznawczych.

Edwin Hutchins twierdzi jednak, że „możemy rozważać wszystkie przypadki poznania, jako wyłaniające się z rozproszonych procesów”. Rzecz w tym, że nawet gdy siedzimy w fotelu i rozmyślamy z zamkniętymi oczyma – nie wchodzimy więc w interakcje z innymi obiektami i elementami środowiska (pomińmy fotel) – myśli nie są „czystymi produktami” naszej neurobiologii, ale efektami splotu tego, w jakie mózgi wyposażyła nas ewolucja, z tym, jak kultura – poprzez interakcje z innymi osobami oraz artefaktami – ukształtowała nasze indywidualne ścieżki neuronalne. Być może nie jest więc tak, że szerokie systemy poznawcze powstają przez „skumulowanie” pojedynczych umysłów, ale raczej że szeroka nisza poznawcza umożliwia nam niekiedy indywidualne myślenie. ©

MATEUSZ HOHOL jest kognitywistą, badaczem poznania matematycznego, pracuje w Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. psychologii, dr filozofii, afiliowany w Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych UJ; kierownik Mathematical Cognition and Learning Lab UJ. Badacz poznania matematycznego, czyli tego jak ludzki umysł radzi… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkie pytania na nowo #3: Kultura