Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeszcze nigdy w historii III RP nie padły tak ostre słowa pod adresem Izraela. „Buta i arogancja” ambasadora Jakowa Liwnego – aby użyć określenia ważącego zazwyczaj słowa Władysława Kosiniaka-Kamysza – połączyła cały świat polskiej polityki. Czy ostra reakcja Warszawy na zabójstwo polskiego wolontariusza w Gazie to dowód na odradzający się nad Wisłą antysemityzm? Przeciwnie – nasza polityka zagraniczna normalnieje, a my wyzbywamy się kompleksów.
Antysemityzm w Polsce jest faktem, ale prawdą jest również, iż na tle narodów postkomunistycznej Europy przeprowadziliśmy wyjątkowo głęboki i odważny rachunek sumienia. Zmierzyliśmy się ze smutną prawdą o szmalcownictwie i Jedwabnem, z antyżydowską histerią końca epoki Gomułki, zarazem przyjmując latami krytykę z Zachodu, nawet jeśli pochodziła z państw, w których antysemityzm był problemem marginalnym głównie dlatego, że Żydów wygnano z nich setki lat temu.
Nie mam wątpliwości, że jeszcze nie raz ludzie pokroju Grzegorza Brauna przypomną o demonach naszej przeszłości. Jego prowokacje nie zmienią jednak prawdy o tym, iż Żydzi mogą się w Polsce czuć bezpiecznie. Nikt nie napada na izraelskie wycieczki w Oświęcimiu i na krakowskim Kazimierzu, a mediów nie zdobią zdjęcia zniszczonych synagog i cmentarzy.
Mamy prawo oczekiwać, że po niemal 80 latach od końca II wojny światowej strona izraelska zacznie traktować nas jak równych sobie partnerów.
Zwłaszcza że od lat staramy się prowadzić politykę niekonfrontacyjną, a jeśli popełniamy błędy, jak PiS przy ustawie o IPN, to się z nich wycofujemy. Tym samym przyzwyczailiśmy jednak Izrael do uległości i być może nastał czas, by z tym skończyć. Bezczelność ambasadora Liwnego, który po ataku na konwój humanitarny powtarza frazesy o tragicznej pomyłce i zarzuca polskim politykom antysemityzm, a słowa „przepraszam” używa dopiero po wymuszonej wizycie w MSZ – to policzek dla państwa, które po ataku Hamasu lojalnie wspierało Izrael i przez niemal pół roku milczało, nawet wówczas, gdy cały Zachód już się zorientował, że odwet oznacza całkowitą ruinę Gazy i wygnanie z niej bezpowrotnie 2 mln Palestyńczyków.
Ambasador Liwne – który w przeszłości wyrażał zrozumienie dla putinowskiej wersji historii II wojny światowej – zrobił Polsce egzamin z asertywności. Szkoda, że w ogóle musieliśmy go zdawać.