Spóźniona recenzja

Miałem sen. Śniło mi się, że stałem przed sądem, tyle że moimi oskarżycielami nie byli ludzie, których skrzywdziłem albo zawiodłem, lecz... książki. Te nie odnotowane, nie zrecenzowane, nikomu nie polecone. A przecież znałem ich wartość, wiedziałem, że mogą komuś pomóc, że kogoś mogą ocalić, ukazać SENS.

03.04.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy się obudziłem, nie pamiętałem ani okładek książek, ani tytułów. Z wyjątkiem jednej: była niegruba i wyglądała dość niepozornie. Leżała z boku i miałem wrażenie, że - gdyby w końcu udzielono jej głosu - wolałaby raczej stanąć w mojej obronie, niż przyłączyć się do oskarżeń. Na szaro-niebieskim tle widniał napis: ,,Niedowiarstwo moje". I jeszcze nazwisko autorki: Józefa Hennelowa.

Ten tytuł nawiązuje, oczywiście, do Ewangelii. “Jezus rzekł mu: »Jeśli możesz wierzyć, wszystko możliwe jest wierzącemu«. A [on] zawołał natychmiast ze łzami: »Wierzę, Panie. Wspomóż niedowiarstwo moje«" (Mk 9, 23-24). Pisze Józefa Hennelowa: “Każdy z nas wie, jak bardzo wiara jego wymaga wspomożenia (...). I jest to najważniejsza sprawa naszego życia, jakiekolwiek by było".

O tym właśnie jest ta książka. O “najważniejszej sprawie naszego życia", o wierze - tej kruchej i tej mocnej, przeżywanej tu i teraz, w domu i w pracy, w ,,Tygodniku" i w parlamencie, oraz w kościele. O szukaniu Jego światła i próbach odpowiadania na Jego wolę - choć czasem bywa to bardzo niewygodne. Dla Autorki - i dla tych, którzy są blisko.

Wstrząsają szczerością teksty zamieszczone w rozdziale ,,Confiteor": ,,Rachunek sumienia", ,,Winy Kościoła, winy moje", ,,Człowiek, któremu nie pomogłam"... Hennelowa jest przenikliwa - do bólu. Kiedy na przykład próbuje odpowiedzieć na pytanie ,,czym jest dla mnie życie duchowe?", nie ucieka w żadne budujące rozważania ascetyczne, ale pisze wprost - o starości. O problemach z chodzeniem i pamięcią. I o tym, że “tylu z nas musi przeżywać jeremiaszową »brzydkość spustoszenia« w sensie najbardziej dosłownym: w sobie i dokoła siebie, gdy nikt już nie ma na nas ochoty". Oto “życie duchowe" ludzi starych. “Nie ma na to żadnej rady poza tą jedną: przyjąć fakt, ale prosić Boga, żebyśmy mogli nie robić z tego problemu".

Są w tym tomie przejmujące świadectwa o ludziach, którzy dążyli do świętości. Są zapiski poczynione na marginesie duchowych lektur. I refleksje o Kościele, czasem krytyczne, ale zawsze przeniknięte miłością. To jakiś straszliwy grzech zaniedbania, że Kościół w Polsce nie pozwala świeckim głosić homilii ani rekolekcji. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, żeby poprowadzenie takich rekolekcji powierzyć Józefie Hennelowej. Wręcz przeciwnie: po lekturze “Niedowiarstwa..." jestem pewien, że byłoby to świadectwo najwyższej próby.

***

Bohater opowieści zapisanej przez św. Marka - ów człowiek proszący o “wspomożenie" - błagał o ratunek: o uzdrowienie opętanego. I miał nadzieję, że zostanie wysłuchany. I o tym również mówi ta książka: o nadziei - na ocalenie, na zbawienie.

Czytam ją (po raz kolejny) w Wielkim Tygodniu. Razem z Autorką medytuję nad stacjami Drogi Krzyżowej. Gdy “ciemności spowiły ziemię, zmartwychwstała nadzieja nie do zniszczenia. Nad Twoją męką i śmiercią, i nad całym ludzkim cierpieniem i śmiercią pomnożonymi przez nieprzeliczalne miliony Twoich stworzeń". Medytuję też nad tajemnicą Zmartwychwstania, przywołaną tutaj we wspomnieniu pogrzebu, podczas którego “zamiast żałobnych zawodzeń" śpiewano radosne Alleluja.

Religijność wyłaniająca się z tego tomu ma charakter wyraźnie paschalny. Może najmocniej widać to w wielkopiątkowej medytacji o obu łotrach. “Wolno chyba pozostać przy spodziewaniu, że [i przed drugim łotrem] otworzyła się pośmiertna droga pokuty, na końcu której były tamte, otwarte nareszcie, wrota do Domu Ojca. Pomyśleć o obu jako o łotrach zbawionych...".

Tak, ta książka powinna, moim zdaniem, znaleźć się w bibliotekach więziennych. I wszędzie tam, gdzie ludziom zagląda w oczy beznadzieja.

***

Autor Ewangelii według św. Marka powiada, że człowiek, który przyszedł do Jezusa, był ojcem opętanego. Prosił o jego uzdrowienie, bo go kochał. I o tym wreszcie jest książeczka Hennelowej: o miłości. Do najbliższych, do Kościoła, do ludzi jako takich, a przez nich: do Boga. Bo przecież “wszystko, co uczyniliście...".

To dlatego, zdaniem Autorki, “dyspozycją dziennikarza, prócz gruntownej wiedzy o człowieku i o świecie, jest współczucie". To dlatego jeszcze dziś wyrzuca Ona sobie, że za mało uczyniła wtedy, kiedy zasiadała w Sejmie (,,Trzeba było trupem paść, ale dziesięć razy więcej spotykać się z ludźmi i choćby każde takie spotkanie miało kończyć się przeżyciem awantury przez nich przeciwko mnie podniesionej, przychodzić znowu"). To dlatego też, kiedy mówi o domu - swoim domu, ciepłym i bezpiecznym - podkreśla, że trzeba zeń wyjść, “żeby służyć". Bo “nie o twierdzę chodzi, lecz o służbę" (podkreślenia moje - JP).

JÓZEFA HENNELOWA “Niedowiarstwo moje", Znak, Kraków 2002.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2005

Artykuł pochodzi z dodatku „Jubileusz Józefy Hennelowej