Śmigłowce nad Białowieżą. Łukaszenka prowokuje na granicy

Białoruski reżim prowadzi operację psychologiczną, która ma podgrzewać przedwyborczą atmosferę w Polsce i państwach sąsiednich. Kolejne incydenty graniczne mogą być kwestią czasu.

07.08.2023

Czyta się kilka minut

Zdjęcie białoruskiego helikoptera  wykonane w Białowieży w okolicy ul. Mostowej. 1 sierpnia 2023 r. fot. Eliza Kowalczyk
Białoruski helikopter nad Białowieżą, widziany z ul. Mostowej. 1 sierpnia 2023 r., godz. 8:43 / fot. Eliza Kowalczyk

Naruszenie przez dwa białoruskie śmigłowce polskiej przestrzeni powietrznej oraz rosnąca liczebność Grupy Wagnera na Białorusi zwiększają zaniepokojenie Polski możliwym dalszym rozwojem sytuacji na granicy białoruskiej. Nakłada się na to również trwający już ponad dwa lata kryzys migracyjny, którego intensywność w ostatnich tygodniach także rośnie. Straż Graniczna odnotowuje codziennie nawet po 300 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Jest oczywiste, że gdyby nie działania Mińska na tym odcinku granicy unijnej, nigdy nie doszłoby do otwarcia nowego szlaku przerzutu migrantów.

Nic dziwnego, że sytuacja na granicy z Białorusią stała się jednym z ważnych tematów w europejskich dyskusjach na temat bezpieczeństwa, do czego walnie przyczynili się przede wszystkim wagnerowcy. Ich przybycie do obozu pod Osipowiczami w obwodzie mohylewskim jest bezpośrednią konsekwencją tzw. buntu Prigożyna, czyli nieudanej próby zamachu stanu w Rosji sprzed kilku tygodni. Elementem zawartego wówczas porozumienia z Kremlem było przerzucenie na Białoruś tych wagnerowców, którzy nie zechcą podpisać kontraktów z armią rosyjską. Według szacunków od 5 do 7 tys. z nich wybrało taką opcję. Od tego czasu sąsiednie państwa UE i NATO zadają sobie pytanie, czym to potencjalnie może im grozić. 

Według najbardziej optymistycznego scenariusza – niczym. Wagnerowcy mieliby bowiem wykorzystać Białoruś jedynie do tranzytu do państw afrykańskich, gdzie tradycyjnie zarabiają pieniądze. A jak wiadomo, najemnicy po to są najemnikami, aby zarabiać. O przyszłym przerzucie do Afryki mówił zresztą w lipcu Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera. Co najwyżej część z nich pozostałaby dla szkoleń armii białoruskiej.

Ale jest też inny scenariusz, którego obawiają się państwa sąsiadujące z Białorusią. Mianowicie, że wagnerowcy mogliby zostać wykorzystani do różnego rodzaju prowokacji – nawet o charakterze zbrojnym – na granicy z Polską, Litwą i Łotwą oraz Ukrainą. To, że ta opcja jest niewykluczona, wskazywali w ostatnich dniach przedstawiciele tych krajów, ale również NATO. Mocno wybrzmiał także głos amerykańskiej ambasador przy ONZ, która stwierdziła, że „jakikolwiek atak ze strony Grupy Wagnera będzie równoznaczny z atakiem ze strony Rosji”. Jest bowiem jasne, że to nie reżim Łukaszenki kontroluje wagnerowców, ale są oni narzędziem w rękach Kremla. Trzeba też pamiętać, że gdyby władze w Mińsku chciały zdestabilizować granicę, to mają do tego własne siły, w tym choćby ASAM, jednostkę specjalną białoruskiej straży granicznej.

Obserwując narrację Łukaszenki widać, że świadomie przyczynia się do wzrostu napięcia wokół granicy, czego przykładem są jego niedawne słowa, że najemnicy Wagnera „chcą jechać na wycieczkę do Warszawy i Rzeszowa”. Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa białoruskie śmigłowce, które nie mogło być przypadkowe, jest elementem tej trwającej kampanii, bez wątpienia wspieranej przez Moskwę. I o to właśnie chodzi Łukaszence oraz stojącemu za nim Kremlowi – aby Polska i inne państwa NATO nie czuły się bezpiecznie, aby nieustannie podgrzewać atmosferę, w tym szczególnie w kontekście przedwyborczym w Polsce. Można to traktować także jako swoistą zemstę ze strony białoruskiego dyktatora, który jest przekonany, że nie byłoby masowych protestów Białorusinów w sierpniu 2022 r., gdyby nie inspiracja i wsparcie ze strony Polski oraz innych państw zachodnich.

Wszyscy unijni sąsiedzi Białorusi na wszelki wypadek zwiększają obecność wojskową przy granicy z problematycznym sąsiadem. Ukraińcy zrobili to już wiele miesięcy temu, nie wykluczając możliwości agresji ze strony białoruskiej. Granica ukraińsko-białoruska jest całkowicie zamknięta i odpowiednio umocniona. Ani wagnerowcy, ani siły białoruskie nie stanowią dla niej poważnego zagrożenia. 

Ważna jest szybka koordynacja działań między Polską, Litwą i Łotwą, czego dobrym przykładem było czwartkowe spotkanie w Suwałkach premierów Mateusza Morawieckiego i Gintanasa Nausėdy i ich słowa o niezbędnych zabezpieczeniach, aby „wróg nie miał żadnej myśli czy pokusy, żeby testować poziom przygotowania do prowokacji”. Już wcześniej Warszawa, Wilno i Ryga wyraźnie zakomunikowały, że w razie jakichkolwiek prowokacji są gotowe do całkowitego zamknięcia granicy białoruskiej. Litwini zapowiedzieli, że w najbliższym czasie zamkną dwa z sześciu funkcjonujących przejść granicznych. Gdyby doszło do pełnego odcięcia się od Białorusi, oznaczałoby to przede wszystkim uderzenie w gospodarkę białoruską, która i tak ma liczne problemy związane z zachodnimi sankcjami. Szczególnie dotkliwe dla Mińska byłoby jednak nie tyle wstrzymanie białoruskiego eksportu, co importu z Unii, którego Białoruś potrzebuje. 

W kolejnych tygodniach, a pewnie i miesiącach należy się zatem spodziewać dalszego podgrzewania przez reżim Łukaszenki sytuacji na granicy. Konfliktu zbrojnego z tego nie będzie, ale kolejne prowokacje mogą być kwestią czasu. Moskwa pokazuje w ten sposób, że dopóki nie dojdzie do uregulowania na rosyjskich warunkach jej konfliktu z Ukrainą, dopóty państwa zachodnie muszą liczyć się z ciągłymi problemami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Łukaszenka prowokuje na granicy