Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W rozmowie Franciszka z katolicką siecią radiowo-telewizyjną Rete Blu pojawiły się tematy, do których zdążyliśmy już przywyknąć. Papież powtarza je z uporem, bo chce, by weszły w nasz krwiobieg. Była zatem przestroga przed bogaceniem się i hipokryzją ludzi Kościoła, było stwierdzenie, że pieniądz jest przyczyną wszystkich grzechów społecznych, była zachęta do patrzenia na człowieka przez pryzmat miłosierdzia, a nie sztywnych norm moralnych, był sprzeciw wobec kary śmierci i potępienie handlu bronią… I kilka lżejszych tematów – gdy Franciszek mówił o swojej alergii na pochlebców, o zdrowym śnie, jakim go Bóg obdarza (dzięki czemu nie obudziło go nawet ostatnie trzęsienie ziemi), i o roli poczucia humoru…
Najbardziej przejmujące były jednak obrazy, które papież przywoływał, podsumowując dopiero co zakończony rok jubileuszowy. Nie wspominał uroczystości ani ceremonii, tłumów pielgrzymów i kolejek do konfesjonałów. Mówił za to o dziewczynie z Afryki, spotkanej w ośrodku dla byłych prostytutek, która opowiadała, jak była wykorzystywana, poniżana i bita, jak rodziła sama – zimą, na ulicy – dziecko, które po chwili zmarło, a ona musiała od razu wracać do „pracy”. Albo o kobiecie w szpitalu położniczym, która po urodzeniu trojaczków straciła jedno z dzieci – jak płakała nad nim, jednocześnie tuląc do siebie dwójkę pozostałą przy życiu.
Albo o kolejce matek przed rzymskim więzieniem, które na ruchliwej ulicy czekały na widzenie ze swymi synami, nie zważając na ludzkie spojrzenia… Chrześcijaństwo papieża Franciszka ma kształt bardzo konkretny – jest to twarz drugiego człowieka, zwłaszcza tego cierpiącego. ©℗