Słodko-kwaśno

Szesnaście-siedemnaście lat – tyle mniej więcej żyje człowiek, w sensie życia na nowo, na świeżo, tyle lat akumuluje marzenia, doznania i zadziwienia.

20.09.2021

Czyta się kilka minut

 / JRP STUDIO / ADOBE STOCK
/ JRP STUDIO / ADOBE STOCK

Wszystko, co potem, to tylko przepracowywanie tego zbioru, wedle własnego temperamentu i jak okoliczności pozwolą. Mając siedemnaście lat umierasz, bo już wszystkiego się dowiedziałeś i przeżyłeś. Poznałeś smak czekolady i kapuśniaku.

Tak mówił kiedyś w wywiadzie Jacques Brel, profesor edukacji sentymentalnej mojego pokolenia, obecnie wyrzucony na aut wraz ze wszystkim, czego nie zaśpiewano po angielsku. Rozumiem i wybaczam, nie ma ludzkiej siły, żeby ktoś spoza frankofońskiego kręgu wymówił gładko i melodyjnie „on prendra le tram trente-trois” z piosenki o Magdalenie, która nigdy się nie chce zjawić na randce. A poza tym ironia, której był niepowtarzalnym mistrzem, przestała być przepustką do śpiewania o najczystszych uczuciach. W epoce, w której żeby dostać swoje pięć minut na Facebooku i Twitterze, najlepiej „pojechać” po kimś, przywalić na odlew albo wejść w tryb szyderczy ze spuszczonymi gaciami, ironia staje się podejrzanym klasowo snobizmem.

Nie urodziliśmy się w Belgii, ale sami przyznacie, że zestaw „czekolada i kapuśniak” budzi zaufanie. Znamy te smaki. W dziedzinie czekolady co prawda będziemy niestety wiecznie skazani na status dumnych wedlowskich peryferii, ale co do zup z kapustą w roli głównej, to mamy wybitne osiągnięcia i możemy śmiało postawić naszą dymiącą wazę na wspólnym europejskim stole. Czas zresztą ku temu coraz bardziej sposobny, w miarę jak z ulic znikają ostatnie lekkie sukienki, a potencjał tego wspaniałego warzywa był w naszej rubryce zachwalany tyle razy, że doprawdy nic więcej kreatywnego tu nie wymyślimy.

A może nie trzeba? Rzeczonego wywiadu z Brelem odsłuchałem, żeby sobie przypomnieć, jak dokładnie brzmi znany cytat o tym, że nie istnieje coś takiego jak talent, jest tylko chcenie. Trzeba czegoś chcieć, a reszta to tylko pot i dyscyplina. Nie znam żadnych artystów, znam ludzi, którzy nad czymś pracują, mówił jeszcze. Praca, robienie czegoś – to u Brela kontrapunkt do stwarzania, kreacji z niczego, mającej konotacje nadprzyrodzone czy choćby magiczne. Nie było, a jest. Trochę to bluźniercze. Mimowolnie, międląc kreację na każdej prezentacji, robimy z siebie małych bogów.

Sam wpadam w tę pułapkę, szukając (i karcąc się, bo nie znajduję) kreatywnych inspiracji, by kapuśniak uczynić bardziej – no właśnie, jakim? Kapuśniaczym? Nie powiemy nic odkrywczego, twierdząc, że kreatywność to podstawowa waluta, za którą można kupić szacunek bliźnich i zadowolenie z bycia w porządku. Nie wiem, skąd się to wzięło, może to jest sublimacja nudy, jaka ogarnia coraz większą liczbę ludzi wykonujących jałowe, pozorne prace służące do podtrzymania w ruchu maszynki wypluwającej nieustannie „wartość dodaną”. Dodajemy wciąż i dodajemy, świat puchnie od tego dodawania, a barw i głębi egzystencji to wcale nie przydaje, więc tworzymy sobie chochoł lepszej, dającej spełnienie pracy „kreatywnej” i takowe sektory gospodarki.

A po części to uboczny skutek rozpoczętego już u Platona i jego uczniów rozszczepienia myśli i czynu (spiętych w jedno w greckim słowie techne, oznaczającym sztukę robienia czegoś we właściwy dla danej dziedziny sposób, a więc także poznanie i rozumienie reguł danej roboty). Upośledzone przez to „rzemiosło” (i każda inna ręczna produkcja) zostało przeciwstawione uwznioślonej „sztuce”. Rzemieślnik robi, artysta tworzy. Język jest uparty i próbuje przerzucać mosty, tworząc np. pojęcie „rzemiosła artystycznego”, nad którym rzadko się zastanawiamy, a szkoda.

Czym ono jest lub może być, najłatwiej chyba zrozumieć w kuchni. Tam chyba najprościej wyjść z platońskiej pułapki, scalić pracę rąk z wiedzą i pracą umysłu – wolną w granicach danej dziedziny. Nie mogę już słuchać o kreatywności kucharzy. Ich wyścig ku zadziwieniu, narzucany przez większość kanałów kulinarnych, dawno poprowadził na manowce – albo głupich pomysłów, albo narzucania kreatywnej narracji temu, co jest po prostu robotą wykonaną zgodnie z regułami sztuki. To zresztą nie znaczy, że nie można oceniać i porównywać efektów. Pasja, uważność, składniki, osobiste dodatki, przypadek – to wszystko sprawia, że kapuśniak kapuśniakowi nierówny, i nikt nie broni kucharzom walczyć o sławę i uznanie należne człowiekowi, nie demiurgowi.

Niech ludzie robią stare zupy, a bogowie – jeśli zechcą – stwarzają nowe światy. Mam tylko do nich prośbę: następnym razem niech pozwolą człowiekowi pomarzyć nieco dłużej niż tylko siedemnaście lat. ©℗

Zanim poddacie się techne waszych mam i babć, by zrobić niekreatywny kapuśniak, mogę wam podsunąć jeden z wariantów, który robię parę razy do roku, kiedy akurat utrę kawałek parmezanu do końca i zostaje mi z niego skóra. Nie jest to warunek konieczny, możemy dodać na koniec tarty ser i smak będzie mniej więcej ten sam – ale to piękny przykład zero waste. Kroimy na talarki 1 cebulę, szklimy na małym ogniu w dużym garnku na paru łyżkach oliwy. Zwiększamy ogień, wrzucamy 2 duże lub 3 małe ziemniaki, obrane i pokrojone w kostkę, oraz stopniowo pociętą w grube paski średnią główkę włoskiej kapusty. Dusimy parę minut, mieszając energicznie. Solimy, przyprawiamy szczyptą mielonego kminku (zamiennie pasuje też tymianek) i wedle uznania pieprzem. Zalewamy gorącym bulionem warzywnym lub wodą tak, by ledwo przykryła warzywa, dodajemy skórę od parmezanu, przykrywamy. Gotujemy ok. 20 minut, aż warzywa będą bardzo miękkie. Wyjmujemy skórę od sera, miksujemy zupę. Na wydaniu można polać oliwą i dodać wędzonej papryczki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2021