Ślad po mieście

Johanngeorgenstadt na rubieżach byłej NRD: schowane w masywie Rudaw, nad granicą z Czechami. Przez wieki zajęciem mieszkańców Rudaw było górnictwo: w średniowieczu wydobywano tu srebro, potem inne surowce.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Johanngeorgenstadt na rubieżach byłej NRD: schowane w masywie Rudaw, nad granicą z Czechami. Przez wieki zajęciem mieszkańców Rudaw było górnictwo: w średniowieczu wydobywano tu srebro, potem inne surowce. Również Johannge­orgenstadt było miastem górniczym. Założyło je kilka rodzin ewangelickich, które uciekły z Czech przed kontrreformacją.

Dramat zaczął się w roku 1946. Złoża srebra, cyny i kobaltu były wprawdzie na wyczerpaniu, ale w Rudawach zaczęto na wielką skalę wydobywać rudę uranu.

Uran - pierwiastek odkryty właśnie w Rudawach w 1789 r. - wydobywano już w XIX w., ale w niewielkich ilościach, np. do produkcji farb. Dopiero po wojnie okazał się strategicznie ważny: potrzebował go ZSRR. Dlatego już wiosną 1945 r. przybyły tu sowieckie ekipy, a w 1946 r. złoża stały się dla Moskwy głównym źródłem surowca: dawały ponad połowę uranu wykorzystywanego przez sowiecki przemysł atomowy. Do 1953 r. nad przedsięwzięciem (znanym jako zakłady "Wismut"), "opiekę" sprawowało KGB, potem Rosjanie zadbali o pozory równouprawnienia: niemieckim towarzyszom zostawiono troskę o ciągłość wydobycia, ale uran wywożono nadal do ZSRR (na miejscu zostawały tylko radioaktywne odpady). Mała NRD była trzecim producentem tego surowca na świecie, po USA i Kanadzie.

W 1954 r. "Wismut" miał 120 tys. pracowników i kilkadziesiąt kopalń. Łącznie w latach 1945-90 przewinęło się przez nie 400 tys. ludzi. Wydobycie zakończono w 1990 r., ale Rosjanie oddali władzę nad firmą dopiero rok po zjednoczeniu Niemiec.

Starego Johanngeorgenstadt wtedy już nie było. Po kilku latach eksploatacji góra, na której stało miasto, zaczęła przypominać szwajcarski ser. W 1953 r. mieszkańców przymusowo wysiedlono do nowych bloków, wybudowanych kilka kilometrów dalej. Gdy wynosili meble, na sąsiednich ulicach spychacze rozwalały już XVII-wieczne budynki. Oszczędzono tylko kościół. Dziś kościelne sklepienie przecinają szerokie, wykruszające się szczeliny: podziemne chodniki biegną 12 metrów pod posadzką.

Najpierw umarły budynki, potem ludzie. O ile w całych Niemczech notuje się 50 przypadków raka płuc na 100 tys. ludzi, to wśród pracowników "Wismutu" częstotliwość jest sto razy wyższa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2008