Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Awans zawdzięczamy odkryciu rozległych złóż tego surowca w okolicach wsi Złotnik, Grabik i Olbrachtów na terenie gminy Żary w Lubuskiem. Szacowane polskie zasoby srebra wzrosły w ten sposób z 550 do 720 tys. ton.
W ubiegłym roku Polska wydobyła jednak tylko 1,3 tys. ton srebra, co plasuje nas dopiero na piątym miejscu na świecie pod tym względem. Lider statystyk, Meksyk, zwiększył w tym czasie produkcję z 6,2 tys. ton do 6,4 tys. ton. Tamtejsze złoża, w przeciwieństwie do polskich, eksploatowane są jednak tanią – choć dewastującą środowisko naturalne – metodą odkrywkową. W Polsce srebro wydobywa się głęboko spod ziemi, głównie wraz z rudą miedzi. Największym producentem kruszcu pozostaje dolnośląski KGHM.
Eksploatacją złoża odkrytego w okolicy Żar może się zająć spółka Amarante, zarejestrowana w Krakowie, ale kontrolowana przez amerykańską grupę kapitałową SSMRC specjalizującą się w wydobyciu cennych surowców. Amarante otrzymała w 2011 roku koncesję na poszukiwanie złóż w Lubuskiem, ale na razie nie podjęła decyzji, czy zdecyduje się także na złożenie wniosku o koncesję na wydobycie.
Problemem nie są tylko – jak usiłują przekonywać przedstawiciele firmy – kwestie podatkowe i prawne, które nie sprzyjają takim inwestycjom. Polskie złoża srebra leżą bardzo głęboko. W okolicach Żagania trzeba zejść po nie na głębokość nawet 3 km, co czyni je praktycznie niedostępnymi dla klasycznego górnictwa (warunki uniemożliwiają pracę ludzi) – a to automatycznie podnosi koszty inwestycji.
W ostatnich latach popyt na srebro, napędzany głównie przez gigantyczne zapotrzebowanie na instalacje fotowoltaiczne, rósł wprawdzie dynamicznie, ale teraz ceny się stabilizują. I to na poziomie, który opłacalność eksploatacji złóż w Lubuskiem stawia pod znakiem zapytania. Taniej – bo płycej, na głębokości ok. 1,1-1,3 km – w okolicach Lubina i Polkowic pozyskuje srebro KGHM. Geolodzy podejrzewają, że złoża tego cennego kruszcu ciągną się wzdłuż zachodniej polskiej granicy aż pod Szczecin, tam jednak schodzą już na głębokość blisko 8 km. Słowem – dobranie się do nich wymaga technologicznej rewolucji w górnictwie i niebotycznego wzrostu cen samego srebra.
W Polsce występują także złoża innego surowca, który za sprawą rozwoju elektromobilności stał się jednym z najbardziej poszukiwanych dóbr, czyli litu. Według danych Państwowego Instytutu Geologicznego najwięcej tego metalu znajduje się w kamieniołomach Piława Górna oraz Lutomia. PIG niestety studzi apetyty: nie ma perspektyw na odkrycie nowych złóż.
Koszty wydobycia litu w Polsce, głównie z powodów technologicznych, na razie wykluczają zresztą eksploatację tych pokładów na szeroką skalę. Pierwiastek znajduje się w solankach, ale w stężeniu o wiele niższym od np. solanek południowoamerykańskich. Aby go z nich wytrącić, najpierw należałoby je podgrzać i odparować znaczne ilości wody, do czego potrzebny jest gaz ziemny, przez co procedura jest po prostu droga. Inżynierowie z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie pracują jednak właśnie nad nową technologią, która uczyniłaby eksploatację polskich zasobów litu opłacalną, a to z kolei zaspokoiłoby krajowe zapotrzebowanie na ten surowiec w 70-80 proc. Zamiast podgrzewania solanek krakowscy naukowcy proponują zastosowanie absorbentów wytwarzanych w drukarkach 3D.