Schronisko

Droga jak droga, ale trudno się pomylić. Nie da się źle skręcić. Skowyt poprowadzi jak po sznurku. Słychać go z daleka.

26.09.2016

Czyta się kilka minut

W Krakowskim Schronisku dla Zwierząt, czerwiec 2016 r. /  / Jan Graczynski/EASTNEWS
W Krakowskim Schronisku dla Zwierząt, czerwiec 2016 r. / / Jan Graczynski/EASTNEWS

Najpierw zauważasz te niezauważalne. W harmidrze, ciągłym ruchu, widzisz nieruchome ciała leżące na posadzce, w klatkach. Idziesz powolnym krokiem, między kratami. Ktoś ci towarzyszy i opowiada historię za historią.

Niektóre są krótkie, okryte tajemnicą. Na przykład ten owczarek boi się przechodzić przez próg. Boi się też ciemnych pomieszczeń. Nikt nigdy go nie szukał, chociaż jest ładnym psem. Błąkał się po blokowisku. Ktoś go wyrzucił? Uciekł sam? I co ma z tymi progami?

Inne historie są oczywiste. Opowiadają nie o nich, ale o nas, o ludziach. Wyrzucony z samochodu, przywiązany do drzewa w lesie i zostawiony na śmierć, bity przez lata, więziony na krótkim łańcuchu, wywieziony, wygnany.
Idziesz i zauważasz prawidłowość. Te młode machają ogonkami, radośnie stawiają uszy: – Tu jestem, tutaj, no popatrz – cieszą się.

W całym świecie obowiązuje kult piękna i młodości. Skoro wszędzie, to i tutaj w schronisku. Lepiej wyglądać szczęśliwie, zdrowo i sympatycznie. To znacznie zwiększa szanse. Smutni i chorzy stąd nie wychodzą.

– Tak, tak. Wrażenie jest poprawne, ludzie zazwyczaj pytają o szczeniaczki, o to, czy zwierzę jest wesołe i zdrowe – tłumaczy wolontariuszka.

Niektóre mają jednak dość przymilania się. Widać, że nienawidzą całym sercem. Chciałyby przegryźć kraty, rzucić się, rozerwać na strzępy cały świat. Skaczą na ogrodzenie, pokazują kły. Dlatego na ich klatkach wiszą tabliczki: „Uwaga, pies agresywny”.

Ten napis oznacza dożywocie.

Życie tu polega na czekaniu. Psy nie lubią się załatwiać w miejscu, gdzie śpią i jedzą. Dlatego po jedzeniu, gdy przychodzi pora, trzymają. Trzymają w nadziei, że dziś dzień spaceru. Ale wolontariuszy jest mało, więc spacery zdarzają się rzadko, czasem raz na tydzień. Pies czeka więc i czeka, ale w końcu nie daje rady trzymać dłużej. Załatwia się ze wstydem dla siebie w środku klatki.

Czasami udaje mu się wytrwać. Jeśli tak, to wychodząc potwornie ciągnie smycz. Marzy, żeby wyjść za bramę do lasu, bo przecież nie wypada mu „robić tego” na środku schroniskowej alejki, niegrzecznie i tak przy wszystkich.

Jeśli mu się uda wtedy, i tak jak szaleniec ciągnie dalej. Chciałby biec, wywąchać wszystko po drodze, złapać w płuca jak najwięcej czystego powietrza, w uszy jak najwięcej szumu drzew, ptasich głosów, żeby zapomnieć na chwilę, że na co dzień otacza go nieprzyjemny, trudny do wytrzymania skowyt, ciężki zapach sierści i fekaliów. Ciągnie i ciągnie, ale daleko uciec nie może: ruchy krępuje mu gruba linka smyczy i jeszcze bardziej bezwzględna linia, którą wyznacza czas wolontariusza. Spacer musi być krótki, inni więźniowie czekają w kolejce. Trzeba wrócić do klatki i lepiej się nie buntować, zrobić to spokojnie, żeby nie przykleili ci na klatce tabliczki „agresywny”.

Tak da się żyć. Gdy jesteś duży, mieszkasz sam, czekasz na spacer i trzymasz. Gdy jesteś mniejszy, żyjesz w stadzie, wtedy jeszcze musisz walczyć o przywództwo w klatce. Musisz być twardy, nieulękniony.

Popatrzcie na Lulka – ten się boi, więc gryzą go podwójnie, a on się boi tak bardzo, że sika ze strachu, więc gryzą go jeszcze mocniej. Koło recepcji wisi kartka, że Lulka trzeba koniecznie przenieść – wisi już kilka dni, bo mało jest wolontariuszy i na przenosiny nie ma czasu. Więc tymczasem Lulek skazany jest na strach.

Kiedy wychodzisz, znów zwracasz uwagę na te same, co na początku. Na zwierzęta, które porzuciły nadzieję. Po sześciu, ośmiu, dziesięciu latach w klatce zaczęły pojmować, że i tak nikt nie zwróci na nie uwagi, że nie wyjdą stąd nigdy. One są najsmutniejsze.

Kiedy przechodzisz obok, nawet nie podnoszą głowy. Zza przymkniętych powiek patrzą jednak na ciebie. Nawet wtedy, gdy już dawno sobie poszedłeś i siedzisz w domu przy herbacie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2016