Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
---ramka 348286|prawo|1---Godzina panowania księcia ciemności uderza w Jego ludzkie pragnienie, by wobec grozy konania nie pozostać samemu, by ocalić w sobie okruszynę poczucia sensu własnej ofiary. Mateusz nie wspomina o nikim, kto byłby wsparciem dla Jezusa. Krzyż oznacza absolutną samotność.
Wszystko zaczyna się od wjazdu do Jerozolimy. Jaka mogła być więź Jezusa z wiwatującymi tłumami, skoro wiedział, że krzyczący “Hosanna Synowi Dawida" już niedługo będą domagać się dla Niego śmierci, i to śmierci krzyżowej? Co widział w oczach Judasza, słysząc jednocześnie brzęk srebrników w jego trzosie? Brutalność żołdaków bolała chyba mniej niż pocałunek ucznia. Jaka była dla Niego pociecha w deklaracjach Piotra, który obiecywał wytrwać przy Nim aż do śmierci, skoro wiedział, że zanim kogut zapieje, pierwszy z apostołów będzie się zaklinał i przysięgał, że nie ma z Galilejczykiem nic wspólnego? Co mógł czuć Człowiek ogarnięty strachem, gdy oczekiwał od uczniów gestu solidarności, a zobaczył ich śpiących? Co myślał Oskarżony, gdy słyszał zeznania podstawionych świadków? Gdy był otoczony przez złowrogi tłum okładający Go pięściami, policzkujący, plujący, a nie znalazł się nikt, kto zdobyłby się na najmniejszy gest obrony? Zastanawiam się, czy Jezus dostrzegał w tłumie domagającym się uwolnienia Barabasza tych, których uzdrowił, nakarmił, nauczał... Jeśli tak, to czy walczył z poczuciem, że żadne Jego dobrodziejstwo nie miało sensu, skoro nie zmieniło serca człowieka? Może wbrew wszystkiemu tliła się w nim człowiecza nadzieja, że namiestnik wyda sprawiedliwy wyrok. Jakże musiało zatem boleć, gdy zobaczył, że ten umywa ręce. Liczył, że ktoś mu pomoże, ale pomógł tylko Cyrenejczyk, który został do tego zmuszony. Nawet niebo milczało, prowokując do okrzyku “Eli, Eli, lema sabachtani?", “Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?".
Pomyślisz może, że Jezus do końca pozostał sam, by zjednoczyć ból osamotnienia ze skrzywdzonymi tak jak On, ogarniętymi poczuciem ciemności i bezsensu. Masz rację, Ukrzyżowany staje po stronie oszukanych i zdradzonych, okradzionych i poniżonych, oczernionych i sprzedanych. Płacze razem z nimi i mówi im, że razem będą się przebijać przez beznadzieję. Zapala płomyk nadziei i zapewnia, że wspólnie będą czekali na świt zmartwychwstania.
Pamiętaj jednak, że Jezus uniżył samego siebie i poszedł do końca osamotnienia przede wszystkim po to, by móc tam spotkać rozpustników, bałwochwalców, cudzołożników, ludzi rozwiązłych, mężczyzn współżyjących ze sobą, złodziei, chciwych, pijaków, oszczerców, zdzierców. Nawet jeśli grzesznik chlubi się swoim złem, Jezus wie, jak bardzo człowiek musi zdradzić samego siebie, by skrzywdzić brata lub siostrę, że zło chce osamotnić człowieka, oddzielić od Boga na całą wieczność. By temu zapobiec, Pan “podał grzbiet bijącym Go i policzki rwącym Jego brodę. Nie zasłonił twarzy przed zniewagami i opluciem", pozwolił, by Twoje zło zmiażdżyło Go na krzyżu.
---ramka 348285|strona|1---