Samotne i szczęśliwe

Na przełomie lat 2002/03 śledziłam na łamach “TP" dyskusję o miejscu i roli kobiet w Kościele. Przeczytałam też komentarz do Listu Episkopatu o ślubie czystości (Artur Sporniak “Niekonsekwencja", “TP" nr 6/04). Dostrzegłam pewne podobieństwo, polegające, niestety, na braku. W tekstach nie znalazłam odpowiedzi na pytania wynikające ze specyfiki mojego osobistego życia. Mojego i kilku innych kobiet, które znam, a przypuszczam, że takich są setki, a może i tysiące. Chodzi o kobiety samotne, które z różnych przyczyn nie założyły rodziny, nie mają dzieci i nie wstąpiły do zakonu. Prowadzą aktywne życie zawodowe, są wykształcone, ambitne, żyjąc zgodnie z chrześcijańskimi zasadami moralnymi.

Kościół, także w Liście o czystości, proponuje jedynie: małżeństwo i dzieci albo zakon i śluby czystości. Droga życiowa samotnych kobiet mieści się pośrodku, bo żyją w świeckim celibacie, ale Kościół nie przewiduje takiej sytuacji. Kiedy, czasami z wielką trudnością, uporają się z presją rodzin, oczekujących, że wyjdą za mąż i dadzą rodzicom wnuki, nadal spotykają się z podobnymi oczekiwaniami ze strony księży, pytających w czasie wizyt duszpasterskich, kiedy założą rodzinę. Pytania o to, czemu nie zrobiły tego do tej pory, padają w konfesjonale. Przedświąteczne nauki rekolekcyjne przewiduje się z reguły dla matek, ojców, młodzieży, dzieci. Nigdy dla osób samotnych z konieczności lub wyboru. Od kilku lat nie chodzę na nauki rekolekcyjne, bo prowadzący nie mieli mi nic do powiedzenia. Taka postawa księży sugeruje, że życie niezamężnych kobiet jest mniej warte i mniej chrześcijańskie (?) niż mężatek czy zakonnic. Nie zgadzam się z takim poglądem i boli mnie, że Kościół nas nie dostrzega i nie uwzględnia naszego istnienia w działalności i nauczaniu.

Same szukamy miejsca w Kościele. Czasami łatwiej jest nam znaleźć je w życiu społecznym i zawodowym, bardziej tolerancyjnym wobec osób stanu wolnego, niż w hierarchicznej strukturze stanowej katolickiej ewangelizacji. Kontakty z ludźmi utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem potrzebna. Nie mam męża i dzieci. Mieszkam sama, ale żyję wśród ludzi i dla ludzi. Jestem szczęśliwa, choć do realizacji człowieczeństwa i wiary nie wybrałam ani małżeństwa, ani zakonu. Nie uwierzyłam księżom, którzy tylko te dwie wizje przede mną roztaczali.

Znam wiele takich kobiet jak ja. Nie wszystkie jednak łatwo przekonywały się, że mają prawo być szczęśliwe, czuć się w pełni kobietami Kościoła, mimo że ten Kościół w osobach swoich kapłanów o nich zapomniał.

(dane osobowe do wiadomości redakcji)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004