Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kościół, także w Liście o czystości, proponuje jedynie: małżeństwo i dzieci albo zakon i śluby czystości. Droga życiowa samotnych kobiet mieści się pośrodku, bo żyją w świeckim celibacie, ale Kościół nie przewiduje takiej sytuacji. Kiedy, czasami z wielką trudnością, uporają się z presją rodzin, oczekujących, że wyjdą za mąż i dadzą rodzicom wnuki, nadal spotykają się z podobnymi oczekiwaniami ze strony księży, pytających w czasie wizyt duszpasterskich, kiedy założą rodzinę. Pytania o to, czemu nie zrobiły tego do tej pory, padają w konfesjonale. Przedświąteczne nauki rekolekcyjne przewiduje się z reguły dla matek, ojców, młodzieży, dzieci. Nigdy dla osób samotnych z konieczności lub wyboru. Od kilku lat nie chodzę na nauki rekolekcyjne, bo prowadzący nie mieli mi nic do powiedzenia. Taka postawa księży sugeruje, że życie niezamężnych kobiet jest mniej warte i mniej chrześcijańskie (?) niż mężatek czy zakonnic. Nie zgadzam się z takim poglądem i boli mnie, że Kościół nas nie dostrzega i nie uwzględnia naszego istnienia w działalności i nauczaniu.
Same szukamy miejsca w Kościele. Czasami łatwiej jest nam znaleźć je w życiu społecznym i zawodowym, bardziej tolerancyjnym wobec osób stanu wolnego, niż w hierarchicznej strukturze stanowej katolickiej ewangelizacji. Kontakty z ludźmi utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem potrzebna. Nie mam męża i dzieci. Mieszkam sama, ale żyję wśród ludzi i dla ludzi. Jestem szczęśliwa, choć do realizacji człowieczeństwa i wiary nie wybrałam ani małżeństwa, ani zakonu. Nie uwierzyłam księżom, którzy tylko te dwie wizje przede mną roztaczali.
Znam wiele takich kobiet jak ja. Nie wszystkie jednak łatwo przekonywały się, że mają prawo być szczęśliwe, czuć się w pełni kobietami Kościoła, mimo że ten Kościół w osobach swoich kapłanów o nich zapomniał.
(dane osobowe do wiadomości redakcji)