Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O Ignacym z Loyoli mówi się, że miał wielką łatwość odnajdywania Boga. Jeśli tak, to w jaki sposób on do tej łatwości doszedł? Ignacy wierzył, nie zawsze i nie od razu, że najłatwiej Boga znaleźć tam, gdzie się żyje, czyli „we wszystkim i ponad wszystkim”. Mówiąc inaczej, nie sposób na cokolwiek popatrzeć i czegokolwiek dotknąć, żeby nie dotknąć, nie zobaczyć i nie usłyszeć Boga. Dzieje się tak, gdyż Syn Boży, który jako człowiek „zamieszkał między nami”, nie zmienił adresu. A to znaczy, że i dzisiaj, chcąc Boga zobaczyć i usłyszeć, nie trzeba na Niego czekać ani Go o to prosić, trzeba za to mocno tkwić w realiach dnia dzisiejszego.
Wiele czasu byśmy mogli zaoszczędzić i przeznaczyć na dobre cele, gdybyśmy wierzyli, że Jezus żyje równie dobrze w Kościele, jak i ponad Kościołem, gdyż nie tylko chleb i wino, ale cała ludzkość i cały wszechświat są Jego Ciałem. Jeśli więc mówimy, że szukamy Boga, to chcemy powiedzieć, żeśmy już dawno Go znaleźli i wiemy, gdzie mieszka. Nie wiemy natomiast, czego On dzisiaj od nas oczekuje, gdzie, z czym i do kogo chce nas dzisiaj posłać. „Bóg wie, czego nam potrzeba”, my staramy się dowiedzieć, czego potrzeba Bogu – i to nazywamy modlitwą. Nie zawsze jest to łatwe.
Paweł Apostoł mówi: „Gdy nie wiemy, jak mamy się modlić, Duch wstawia się za nami wołaniem bez słów. A Bóg, który przenika serca, zna pragnienie Ducha, ponieważ to właśnie zgodnie z Jego wolą Duch wstawia się za świętymi. Wiemy przecież, że tym, którzy kochają Boga i którzy zostali powołani zgodnie z Jego wcześniejszym zamysłem, wszystko służy dla ich dobra”.
W tym „wszystko” kryje się takie Boże stworzenie, które dzisiaj przysparza nam wiele cierpień, a nazywa się koronawirus. Ale jak on może służyć naszemu dobru? Przecież jedyne co potrafi, to nieść chorobę. To prawda, ale takie jest jego zadanie, a my, jak wszystkie Boże stworzenia, nie jesteśmy odporni na śmierć, którą zawsze coś lub ktoś nam przynosi. Nie ma więc sensu buntować się przeciwko prawom przyrody, jedyne, co możemy zrobić, to jakoś się z nią dogadać. Czas pandemii pokazał, że to możliwe, ale pod pewnymi warunkami.
Na początku pandemii, a i później, wielu próbowało nakłonić Boga, żeby zarazę powstrzymał. Namawialiśmy też aniołów i świętych oraz mnożyliśmy nabożeństwa. Chciałbym się mylić, ale czy to pobożne wzmożenie nie było czasem podszyte religijnym egoizmem? Ja, ja ocaleję, dzięki moim modłom, skoro ja tak mocno w Boga wierzę. Wiemy, czym taka wiara się kończyła. Czy to znaczy, że Bóg zawiódł?
Nie, myśmy zawiedli i ludzi, i Boga. Okazuje się, że nawet najświętsze słowa nie zdezynfekują obślinionych palców i łyżeczek szafarzy chleba i wina w kościołach i cerkwiach. ©