Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedno z takich lokalnych zawieszeń broni opisałem w artykule "Benedykt XV wobec tragedii ludzkiej w latach I wojny światowej" ("Więź" 7-9/1985), przypominając m.in. bezowocne starania papieża Benedykta XV o bożonarodzeniowe zawieszenie broni. Przychylne stanowisko zajęły Niemcy, Anglia i Turcja, Francja i Rosja zgłosiły sprzeciw, weto wniósł też Franciszek Józef. W alokucji bożonarodzeniowej papież nie ukrywał rozczarowania, zapewniał jednak: "zamierzamy wytrwać w naszych wysiłkach na rzecz przyspieszenia kresu tego niewypowiedzianego nieszczęścia, a przynajmniej dla złagodzenia jego smutnych następstw". Choć zawiodły starania międzynarodowe, na różnych odcinkach frontu zachodniego dochodziło do samorzutnych inicjatyw tego rodzaju. I tak, 25 grudnia brytyjski pułk Bedfordshire i XVII bawarski pułk rezerwy opodal miasta Bethune w departamencie Pas-de-Calais fraternizowały się, podając sobie ręce po opuszczeniu okopów, wspólnie śpiewając, goląc się, wymieniając brytyjską wołowinę na niemieckie cygara, rozgrywając mecz piłki nożnej, słuchając koncertu muzyki szkockiej, wymieniając się fotografiami rodzinnymi i guzikami mundurowymi. Wspólnie ścigano zabłąkanego zająca.
Dochodziło też do "rozejmów międzyokopowych", nawet w Gallipoli. Do dziś jestem przekonany, że "rozejm okopów z 1914 r. stanowi przykład odnajdowania człowieka w przeciwniku i wyciągnięcia doń ręki, choćby przez ten jeden dzień w roku". Skoro bywa akcentowany duch braterstwa okopowego, "rozejm bożonarodzeniowy zaświadczał o przejawach uczucia wyższego rzędu: braterstwa międzyokopowego". Nadal uważam też, że "Benedykt XV wysuwając - niezależnie od jakże wielu inicjatyw obliczonych na dotarcie do przywódców i całych społeczności - ideę po prostu rozejmu szarych ludzi, doskonale wyczuł potrzeby zwykłego żołnierza okopów czy frontów ruchomych: nieporównanie lepiej od władców i sztabów. Gdy góra zawiodła - odpowiedziały doły".
MICHAŁ HOROSZEWICZ (Warszawa)