Rosyjska agresja dotyka również Kanadę

Czy dla rządu Kanady światowy kryzys w sferze bezpieczeństwa okaże się ważniejszy niż czystość środowiska, będąca dotąd priorytetem?
z Victorii (Kolumbia Brytyjska, Kanada)

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Protest przeciw rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Alberta, 15 maja 2022 r. / ARTUR WIDAK / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Protest przeciw rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Alberta, 15 maja 2022 r. / ARTUR WIDAK / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Łososie tłoczyły się w okolicach cypla Whiffin Spit, który jest bramą do jednej z wielu zatok na kanadyjskiej wyspie Vancouver, u pacyficznych wybrzeży kraju. Na skrzącej w słońcu powierzchni oceanu co rusz pojawiała się foka lub lew morski, ciesząc się tą ucztą.

Sytuacja ta nie była jednak normalna – poziom wody w rzece Sooke był zdecydowanie za niski, by łososie mogły odbyć swoją wędrówkę w górę nurtu i złożyć ikrę. Dotyczyło to większości rzek w południowej części Kolumbii Brytyjskiej, jednej z kanadyjskich powincji. Porządny deszcze nie spadł tutaj od czterech miesięcy. Potężne ulewy zapowiadano na przedostatni weekend października – niestety skończyło się na przelotnych opadach. Bardzo możliwe, że susza zakłóci cykl rozrodczy łososia. Cały czas powoduje też pożary lasów, w związku z czym archipelag wysp w okolicach Vancouver okrywa pomarańczowa mgiełka.

Jest to jeden z głównych tematów, którymi żyje Kolumbia Brytyjska w ostatnich tygodniach. Widoczne zmiany klimatyczne są w Kanadzie istotnym argumentem na rzecz rozwoju zielonej energii i ograniczenia wydobycia paliw kopalnych. Państwo to plasuje się na czwartym miejscu pod względem zasobów złóż ropy naftowej, jednak dążenie do zahamowania zmian klimatycznych to kluczowy wątek tamtejszej polityki. Dla powszechnego wyobrażenia o roli Kanady w świecie stał się on równie ważny jak wspieranie demokracji, wolności słowa i jedności Zachodu.

Jeszcze niedawno te dwa wątki wydawały się komplementarne. Wojna Rosji przeciw Ukrainie spowodowała, że pojawiła się między nimi sprzeczność. Czy dla kanadyjskiego rządu światowy kryzys bezpieczeństwa staje się ważniejszy niż oczarowanie czystością środowiska? – pyta teraz publicysta Andrew Coyne na łamach „The Globe and Mail”, najbardziej opiniotwórczego dziennika w kraju.

Przesuwanie akcentów

W swoim tekście Coyne ironizuje, że Partia Liberalna premiera Justina Trudeau zwykła z opóźnieniem dostrzegać i potwierdzać to, co od dawna jest powszechnie wiadome. W ten sposób komentuje przemówienie Chrystii Freeland, wicepremier i minister finansów, która kilka tygodni temu – w czasie wykładu wygłoszonego w waszyngtońskim think tanku Brookings Institution – zarysowała nowe kanadyjskie podejście do stosunków handlowych w świecie.

Freeland zauważyła, że wolny handel i promocja liberalnej demokracji nie mogą być już postrzegane jako gwarancje stabilności. Dlatego jej zdaniem nowy porządek międzynarodowy powinien opierać się na trzech filarach: bliższej współpracy handlowej i inwestycyjnej między państwami demokratycznymi (czytaj: Kanadą, USA, Unią Europejską i państwami brytyjskiej Wspólnoty Narodów), otwarciem na relacje handlowe z innymi państwami, które „podzielają nasze wartości”, a także na jedności w przeciwstawianiu się agresywnym państwom autokratycznym.

Takie podejście do handlu międzynarodowego jest określane mianem „friend-shoringu”. Termin ten oznacza wzmacnianie relacji handlowych i inwestycyjnych wśród państw zaprzyjaźnionych, szczególnie w obszarach wrażliwych i strategicznych. Jest to rodzaj ekonomicznego protekcjonizmu międzynarodowego, w którym czynniki (i koszty) polityczne są ważniejsze od finansowych. W ten sposób „doktryna Freeland” – jak koncepcję tę nazwały kanadyjskie media – wpisała się w wizję zaproponowaną już wcześniej przez Janet Yellen, sekretarz skarbu USA.

W przypadku Kanady, która do tej pory była orędownikiem globalnego wolnego handlu, jest to istotne przesunięcie akcentów. Ottawa już od kilku miesięcy wyraźnie mówi, że w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz niepokojących sygnałów płynących z Chin Zachód musi zwierać szyki.

Premier Trudeau udał się do Europy już dwa tygodnie po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji. Odwiedził Wielką Brytanię, Niemcy, Polskę i Łotwę, zapowiadając podwojenie liczby kanadyjskich żołnierzy stacjonujących w ostatnim z tych państw, w ramach grupy bojowej NATO (w efekcie kontyngent ten liczy teraz tysiąc żołnierzy). Ottawa od początku była również zwolennikiem wprowadzenia znaczących sankcji na Rosję.

Kredyty i granaty

Co równie ważne, Kanada znajduje się obecnie na trzecim miejscu wśród państw i organizacji zasilających ukraiński budżet.

W tym przypadku nie jest to tylko efekt wojny. Jeszcze w styczniu i lutym 2022 r., gdy w Europie narastało napięcie – po tym, jak w połowie grudnia Kreml postawił swoje ultimatum Ukrainie i Zachodowi, domagając się przyjęcia nowych traktatów o bezpieczeństwie europejskim na swoich warunkach – rząd Trudeau udzielił Ukrainie dwóch kredytów: 720 mln dolarów kanadyjskich na reformy gospodarcze oraz 50 mln na projekty rozwojowe.

Kanada tradycyjnie jest jednym z najbardziej przychylnych Ukrainie państw zachodnich, co było zauważalne już w trakcie rewolucji godności w 2014 r. oraz po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie. Dużą rolę odgrywają tu liczni obywatele tego kraju pielęgnujący pamięć o swych ukraińskich korzeniach. Wśród tej społeczności, prawie półtoramilionowej (to sporo, jak na 38-milionową populację), znajduje się wielu ludzi zamożnych i wpływowych.

Skąd tak liczna obecność w Kanadzie ludzi o ukraińskich korzeniach? To efekt m.in. polityki władz Kanady jeszcze z przełomu wieków XIX i XX, która w ukraińskich imigrantach dostrzegła szansę na rozwój rolnictwa. W efekcie obecnie w pomoc dla Ukrainy angażuje się nie tylko rząd federalny, ale również władze prowincji (to tutejszy odpowiednik amerykańskich stanów), które prowadzą własne programy wsparcia dla uchodźców, a nawet przekazują fundusze na zakup uzbrojenia (a także zakazują sprzedaży rosyjskiego alkoholu).

Sprzęt wojskowy – w tym broń o charakterze ofensywnym – był przekazywany przez Ottawę jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji. 14 lutego 2022 r. przekazano pakiet pomocowy o wartości ok. 7,8 mln dolarów kanadyjskich, a po inwazji w ślad za nim poszły systemy przeciwpancerne, wyrzutnie rakiet oraz granaty. Natomiast w październiku minister obrony Anita Anand ogłosiła nowy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy, o wartości 47 mln dolarów kanadyjskich. Oprócz pocisków artyleryjskich i technologii komunikacyjnych w pakiecie tym znajdą się również – jakże potrzebne wkrótce – zimowe mundury.

Czarne piaski

Pogłębiający się kryzys w sferze bezpieczeństwa i problemy na rynku energii sprawiają jednak, że zachodnia wspólnota państw demokratycznych, do której tak chętnie odwołuje się Ottawa, będzie chciała od niej czegoś więcej – ropy.

Do niedawna Kanada regularnie obniżała skalę wydobycia ze swych bogatych roponośnych zasobów. W 2020 r. osiągnęło ono najniższy poziom od pięćdziesięciu lat. Jednocześnie intensywnie rozwijano sektor źródeł odnawialnych. Jednak potem, w końcu marca 2022 r., minister bogactw naturalnych Jonathan Wilkinson zapowiedział zwiększenie eksportu surowców. Do końca roku Kanada miała zwiększyć sprzedaż ropy i gazu o 7 proc.

W obliczu przedłużającej się wojny w Ukrainie i pogłębiania się kryzysu energetycznego w Europie jest to wciąż za mało. Kanada posiada co prawda bardzo duże rezerwy, które może uruchomić ­(i – jak powiedzieliśmy – uruchamia, zwiększając eksport). Jednak dodatkowe zwiększenie wydobycia i eksportu surowców napotyka na liczne problemy. Istniejąca infrastruktura przesyłowa pozwala zaspokajać przede wszystkim rynek amerykański.

Ponadto kanadyjskie zasoby ropy mają głównie postać piasków smołowych, czyli mieszanki ropy, piasku, mułu oraz tzw. bituminów (to mieszanka substancji organicznych, w formie stałej lub ciekłej). Wydobycie takiej ropy – nazywanej ciężką – oraz późniejszy proces rafineryjny są niezwykle złożone, kosztowne oraz energochłonne. Taka ropa jest droga i podwójnie obciążająca dla środowiska.

Gazociąg i Pierwsze Narody

Ponowny rozwój przemysłu surowcowego w Kanadzie stałby również w sprzeczności z polityką pojednania państwa z autochtonami, które dzisiaj zwykło się określać mianem Pierwszych Narodów.

W ostatnich latach kwestia ta stała się jedną z najbardziej palących i drażliwych w tamtejszym życiu publicznym. Wynika to również z ustaleń i odkryć dotyczących brutalnej polityki naturalizacyjnej, którą realizowano aż do lat 90. XX w., także w szkołach katolickich. Podnosi się kwestie przemocy fizycznej i seksualnej w tych instytucjach. Politykę władz wobec ludności rdzennej określa się mianem „kulturowego ludobójstwa”, a osoby, które wyszły z tych szkół, nazywane są Ocalałymi (pisanymi dużą literą).

Tymczasem spora część złóż oraz obszarów, przez które przebiegają lub miałyby przebiegać rurociągi, położona jest na terytoriach zarządzanych dziś właśnie przez Pierwsze Narody. Poważny konflikt, który poruszył opinię publiczną w całym kraju, pojawił się jesienią ubiegłego roku. Przedstawiciele ludu Wet’suwet’en próbowali zablokować budowę 670-kilometrowego gazociągu Coastal GasLink, który ma przebiegać przez należące do nich terytoria. Spotkało się to z reakcją policji, która aresztowała ponad 70 osób, w tym wodza ludu.

Opisy działań stróżów prawa były dość zatrważające – użyto gazu, psów i przemocy fizycznej. Wywołało to ogólnokrajowe manifestacje solidarności z Pierwszymi Narodami, do których przyłączyli się również ekolodzy. W lutym tego roku z kolei doszło do fizycznego ataku na miejsce budowy gazociągu – grupa ok. 20 osób, uzbrojonych także w siekiery, zniszczyła samochody firmy ochroniarskiej oraz nowo budowaną infrastrukturę.

Przez cały ten czas spółki realizujące inwestycje wkładały duże pieniądze w przemyślaną kampanię w mediach społecznościowych, której celem było przekonanie Pierwszych Narodów do zmiany stanowiska. Rozbudowę gazociągu przedstawiano jako szansę na skok rozwojowy. Kampania ta faktycznie wywołała rozłam wśród członków Wet’suwet’en. Część z nich zaczęła popierać inwestycję, widząc w niej szansę na wyjście z fatalnego położenia społecznego i ekonomicznego. Większa część tej społeczności widzi w tym jednak przede wszystkim kontynuację kolonialnej polityki oraz gwałt na rodzącej się podmiotowości ludu, a także na jego kulturze i wartościach – opartych na szacunku wobec ziemi i przyrody.

W cieniu Ukrainy – i Arktyki

Rosyjska agresja sprawiła także, że do kanadyjskiego życia publicznego wróciły tematy światowej polityki i kwestie bezpieczeństwa. W dyskusji stawiane są pytania o własną aktywność i rolę kraju w świecie. Wsparcie dla Ukrainy, okazywane od kilku lat, jest bowiem jednym z niewielu tylko przykładów zaangażowania Kanady w kształtowanie ładu międzynarodowego – takiego, jaki odpowiadałby potencjałowi państwa będącego współzałożycielem NATO i członkiem grupy G7.

Kanadyjscy wojskowi w końcu zyskują posłuch, gdy narzekają na zaniedbania w finansowaniu sił zbrojnych. Co prawda jeszcze w marcu 2020 r. premier Trudeau zapowiedział, że wydatki na obronność w końcu osiągną wymagany przez NATO próg 2 proc. PKB, a w czerwcu przekazano 5 mld dolarów amerykańskich na modernizację północnoamerykańskiego systemu obrony powietrznej NORAD. Niemniej dowództwo armii (liczy ona 65 tys. żołnierzy) podkreśla, że zaniedbania, wynikające prawdopodobnie z wiary w globalną stabilność i własne bezpieczeństwo, będą wymagać naprawdę dużych inwestycji.

Z coraz większym niepokojem patrzy się również na Arktykę. Wayne Eyre, szef sztabu obrony kanadyjskich sił zbrojnych, występując 18 października 2022 r. przed parlamentem federalnym ostrzegał, że dotychczasowa „wątła kontrola” nad terytoriami arktycznymi będzie musiała zmierzyć się wkrótce z wyzwaniem w postaci ekspansywnej obecności tamże Rosji i Chin. Współpraca tych dwóch państw – stwierdził Eyre – „będzie stanowić znaczące wyzwanie dla kanadyjskich zdolności obrony własnej suwerenności [terytorialnej]”. W tym przypadku konieczne są inwestycje w okręty podwodne oraz system monitorowania głębin. Na tyle szybkie, by dogonić Rosjan, których zdolności militarne w obu tych sferach są bardzo rozwinięte.

Planeta Kanada

Kanadyjczycy przez lata mogli nabrać przekonania, że ich położenie geograficzne gwarantuje im spokój, a świat – kierowany racjonalnymi regułami wolnego handlu – będzie rozwijał się stabilnie. Z północy amerykańskiego kontynentu, zajęci swoimi sprawami, z dystansem przyglądali się rozwojowi wypadków w świecie.

Teraz rosyjskie bomby spadające na Ukrainę i wywołany przez Putina kryzys energetyczny odbijają się głośnym echem również tutaj. Dylematy związane z energetyką, ekologią oraz polityką wobec Pierwszych Narodów – oraz z pytaniem, jak pogodzić teraz te priorytety – nabierają zupełnie nowego znaczenia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Wyrwani ze świętego spokoju