Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kilka łóżek porodowych w jednej sali oddzielonych jedynie parawanami; nieprzerwany czas pracy lekarzy (zatrudnionych na umowach cywilno prawnych) wynoszący do 151 godzin; bardzo często stosowane nacinanie krocza, które powinno się wykonywać tylko w medycznie uzasadnionych przypadkach (w Polsce przeprowadza się je średnio u co drugiej pacjentki, gdy tymczasem w Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Danii zaledwie u co dziesiątej). To dane z raportu „Opieka okołoporodowa na oddziałach położniczych”, który w minionym tygodniu opublikowała Najwyższa Izba Kontroli.
Kompleksowe – bo opracowane na podstawie m.in. dokumentacji medycznej z 24 szpitali w ośmiu województwach, rozmów z konsultantami w dziedzinie położnictwa i ginekologii, a także przeprowadzonej wśród pacjentek ankiety – wyniki kontroli potwierdzają: opieka około porodowa to wciąż jeden z najbardziej zaniedbanych obszarów w polskim lecznictwie.
I nie chodzi tylko o pieniądze – choć większość skontrolowanych szpitali jest w złej sytuacji finansowej (14 z 24 placówek). Otóż raport Najwyższej Izby Kontroli wymienia wiele przykładów na to, jak w polskich szpitalach poród odzierany jest z godności. Np. taką organizację sal, że „przy otwarciu drzwi osoby postronne mogą zobaczyć pacjentkę w sytuacji intymnej” – tak było w 10 kontrolowanych oddziałach. 67 proc. ankietowanych kobiet przyznało, że nie podano im żadnego znieczulenia, a tylko jedna na dziesięć mogła wybrać samodzielnie jego formę.
Mimo wielu akcji społecznych wciąż pokutuje przekonanie: poród to poród. Musi boleć. Zero intymności. Trzeba przetrzymać. ©℗