Przyszłość Kościoła? Na tradycjonalistów bym nie liczył. Ja liczę na świętych.

Kościół, jaki znaliśmy, znika. Wierzę – właściwie wiem, bo widzę – że rodzi się nowy.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

 /
/

Wyznaję, że zdjęcie na ubiegłotygodniowej okładce, wywiad, fragmenty dawnych tekstów, strony poświęcone życzeniom – to była niespodzianka, która mnie wzrusza i zawstydza.

Trudno nie podziękować. Annie Goc za rozmowę i Katarzynie Kubisiowskiej za podkast, redakcji za miejsce poświęcone tydzień temu mojej osobie. Nigdy nie dziękowałem, ale teraz, kiedy jest to być może ostatnia okazja, dziękuję za wszystkie teksty i zdjęcia. Dziękuję autorom życzeń wydrukowanych w „Tygodniku”: prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu, prezesowi ZAiKS-u Miłoszowi Bembinowowi, zespołowi Santander TFI, zarządowi i pracownikom Herbewo, prezydentowi Krakowa Jackowi Majchrowskiemu, Polskiej Radzie Biznesu, Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Znakowi, Stowarzyszeniu Metropolia Poznań. Dziękuję też za wszystkie dobre myśli i słowa w tych życzeniach, a także w tych, które przyszły do mnie wprost, nie przez redakcję. Dziękuję Jackowi Ślusarczykowi za opiekę nade mną jako chorym. Dziękuję też wszystkim, którzy przyszli do kościoła św. Floriana na mszę św., i oczywiście tym, którzy chcieli przyjść, ale nie mogli.

Wiele listów zwraca uwagę na to, co robi i jaka rolę odgrywa „Tygodnik Powszechny”. Gdyby nie „Tygodnik”, nigdzie indziej nie miałbym możliwości pisania, uczestniczenia w debatach, zabierania głosu. Wdzięczność za ciekawe życie winien jestem oczywiście Zgromadzeniu Księży Marianów. Gdyby nie imponująca cierpliwość moich przełożonych, którzy aprobowali to, co robiłem przez te wszystkie lata, mój życiorys byłby całkiem inny.

Zacząłem dziewięćdziesiąty rok życia. Sporo, takie mam przynajmniej poczucie, choć właśnie przeczytałem, że normalnie można spokojnie dożyć do lat 120. Nie sądzę, by to był mój przypadek. Starość różnie się przeżywa i nie należy sądzić tylko po liczbie przeżytych lat. Ważny jest czas, w którym się żyło i co się wtedy działo. Mam w świadomości mój czas, wyraźne okresy, kompletnie od siebie różne. Tak je przeżywałem. Przed wojną, wojnę i po wojnie. Ten ostatni czas dzieli się na dwie fazy, powiem upraszczając: komunizmu i po komunizmie. To są wyraźne granice. Nie będę opowiadał o tych wszystkich etapach, jednego jestem pewien, ten ostatni czas (po komunizmie) różni się od poprzedniego jak dzień od nocy. Oczywiście, w każdym z wymienionych okresów jakoś można było żyć i działać.

Księdzem zostałem w 1960 r. Problemy, przed jakimi stoi ksiądz, są niby te, co zawsze, ale są też nowe, które wynikły z odkrywania starych grzechów. Nikną rzesze wiernych. Można mieć poczucie, że po trochu znika Kościół. Bo rzeczywiście taki, jaki znaliśmy z czasów komunizmu, znika. Wierzę – właściwie wiem, bo widzę – że rodzi się nowy. I nie jest tak, że zaczynamy od początku. To będzie tak, że stary, chory będzie znikał (dość spektakularnie), a będzie się rodził (często trudny do zauważenia) nowy. Nie tylko nowi księża, ale cały system organizacyjny ulegnie zmianie. Będzie potrzeba mniej księży, świeccy w mnóstwie spraw nas (księży) zastąpią. Co będzie z zakonami, urzędami kościelnymi, kościelnymi godnościami, co będzie z dobrami kościelnymi u nas i gdzie indziej – tego nie wiem. Przez stulecia nowe formy niby wypierały stare, jednak nie całkowicie, nie wszystkie. To oczywiste i poniekąd dobre. Ale tylko poniekąd. Mam wrażenie, że czekają nas (niekoniecznie za pontyfikatu Franciszka) wielkie zmiany.

Na tradycjonalistów bym zbytnio nie liczył. Choć może to brzmieć dziwnie, ja liczę na świętych. Święci księża, święci świeccy chrześcijanie, oni zmienią (zmieniają) obraz Kościoła. Ze świętymi zawsze były jakieś kłopoty. Nawet w naszych czasach. Zwykle się okazywało, że zostawali świętymi po śmierci. Zwykle nie cieszyli się uznaniem mających władzę. Ci zresztą też będą musieli być świętymi. Przynajmniej niektórzy.

Rozmowa Piotra Sikory z Chantal Delsol w poprzednim „Tygodniku” jest materiałem szczególnie ważnym. Delsol wskazuje na niebezpieczeństwo „kultury ewangelicznej bez transcendencji”. Ten wątek wydaje mi się najważniejszy. Świetnie, że jak zwykle „Tygodnik Powszechny” zajmuje się takimi sprawami. I dobrze, że nie wyłącznie. „Wawel od kuchni” to też świetna lektura. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Moje noce i dnie