Przyczółki patriarchatu

Pod koniec Listu do Kolosan Paweł pozdrawia niejakiego Nimfasa, ale w przypisie do tego wersu, pojawiającym się w jednym z wydań Biblii, czytamy, że może chodzić o kobietę o imieniu Nimfa. Czy język inkluzywny w przekładzie Pisma Świętego zasługuje na potępienie?.

14.11.2006

Czyta się kilka minut

"Jak kura swe pisklęta zbiera pod skrzydła..." - mozaika z kaplicy "Dominus flevit" na stokach Góry Oliwnej /
"Jak kura swe pisklęta zbiera pod skrzydła..." - mozaika z kaplicy "Dominus flevit" na stokach Góry Oliwnej /

Jeszcze nie ucichła na dobre "Tygodnikowa" dyskusja o przekładach Biblii na gwarowe formy polszczyzny i język hip-hopu, a już możemy przeczytać o kolejnym kontrowersyjnym tłumaczeniu Pisma Świętego, tym razem na niemiecki. W tym przypadku źródłem kontrowersji jest nie gwarowość czy stosowanie slangu, lecz tzw. język inkluzywny. Podzielam mieszane odczucia dotyczące niemieckiego przekładu, chciałbym jednak poświęcić więcej uwagi problemowi samego języka inkluzywnego, by zapobiec uproszczeniom w ocenie tego zjawiska. Takim uproszczeniem są - jak mi się zdaje - słowa z komentarza ks. Andrzeja Draguły ("TP" nr 45/06).

Bóg Jakuba i Lei

Kontrowersje wokół przekładów inkluzywnych nie pojawiły się dziś. Trzy najgłośniejsze przypadki to: "An Inclusive Language Lectionary", którego pierwsze wydanie ukazało się ponad 20 lat temu, a także opublikowane w połowie lat 90. "New Testament and Psalms. An Inclusive Version" oraz "The Inclusive New Testament". W tłumaczeniu wersu z Ewangelii wg św. Jana (8, 3), które w wersji Biblii Tysiąclecia brzmi: "Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie", tłumacze "The Inclusive New Testament proponują: "A couple had been caught in the act of adultery, though the scribes and Pharisees brought only the woman" (przyłapano wówczas na cudzołóstwie pewną parę, chociaż faryzeusze i uczeni w Piśmie przyprowadzili tylko kobietę). Zamiast "Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu" (Kol 3, 18; za Biblią Tysiąclecia), ten sam przekład ma: "You who are in committed relationships, be submissive to each other" (ci z was, którzy pozostajecie w trwałych związkach, bądźcie poddani sobie nawzajem). Kuriozalne jest także dopisywanie imion kobiet w miejscach, w których oryginał wspomina tylko mężczyzn, i dlatego w "The Inclusive New Testament" zamiast "Boga Jakuba" (Iz 2, 3) mamy "Boga Jakuba, Racheli i Lei", a tam, gdzie Nowy Testament wymienia Abrahama (np. Mt 1, 2; Łk 17, 24; Rz 4, 1; Hbr 11, 8), dopisano Sarę.

W tytule każdego z tych przekładów pojawia się przymiotnik "inkluzywny" i tu właśnie kryje się niebezpieczeństwo generalizacji i uproszczeń, przed którym chciałbym przestrzec. Inkluzywność może mieć bowiem wiele odcieni i zawędrowała już nawet do polskich przekładów Pisma Świętego, nie czyniąc tam żadnej szkody.

Ludzie czy mężczyźni

Kiedy słyszymy termin "język inkluzywny", powinniśmy od razu zapytać, o jaką inkluzywność chodzi. Problem jest szerszy niż prymitywne szukanie na siłę odpowiedników żeńskich dla tego, co męskie, co zdaje się sugerować ks. Draguła i wspomniane wyżej przekłady. Bardzo dobre rozróżnienie tego, czym jest inkluzywność, wprowadza Józef Majewski w książce "Teologia na rozdrożach", gdzie pisze o języku inkluzywnym horyzontalnym i wertykalnym: pierwszy polega na stosowaniu terminów niedyskryminujących żadnej z płci, kiedy mowa o ludziach i sprawach ludzkich, drugi, kiedy mowa o Bogu. Bardzo wiele osób opowiadających się za językiem inkluzywnym horyzontalnym nie byłoby skłonnych poprzeć pomysłów zwolenników języka inkluzywnego wertykalnego.

Czasami spór o inkluzywność w przekładzie Biblii lub tekstów liturgicznych wiąże się z naturą danego języka i nie można go wiązać tylko z teologią feministyczną. Doskonale ilustruje to konflikt, który rozgorzał przed kilku laty wśród chrześcijan ewangelikalnych w USA po opublikowaniu inkluzywnej wersji najbardziej rozpowszechnionego współczesnego angielskiego przekładu Pisma Świętego, jakim jest "New International Version". Już pierwsza wersja tego tłumaczenia, nieprzeznaczona na rynek amerykański, kiedy tam przypadkiem zawędrowała, wzbudziła kontrowersje i do wydawcy dotarło kilka egzemplarzy potraktowanych bezlitośnie wiertarką. Konflikt rozgorzał na dobre po opublikowaniu "Today's New International Version" (TNIV), czyli wersji przygotowanej specjalnie na rynek amerykański, i zaowocował wieloma artykułami, kilkoma książkami i publiczną debatą, jaką stoczyli między sobą obrońcy i krytycy tego przekładu (zob. ).

"Today's New International Version" określa się jako przekład inkluzywny, ale czy ma on cokolwiek wspólnego z inkluzywizmem stosowanym w najnowszym przekładzie niemieckim? Mamy tu do czynienia z umiarkowaną wersją języka inkluzywnego horyzontalnego, a powodem jego stosowania nie są bynajmniej względy teologii feministycznej, lecz zmiany postępujące we współczesnej angielszczyźnie. Inkluzywność sprowadza się w tym przypadku przede wszystkim do tego, że ilekroć w tekście oryginału mowa o ludzkości lub o człowieku bez różnicowania płci, tłumacze zamiast man, obecnego od wieków w angielskich przekładach, stosują - zgodnie ze standardami współczesnej angielszczyzny, w której man to mężczyzna, nie człowiek - wyrażenia nienacechowane płciowo, np. human being.

Spór o rzeczownik man pokazuje, jak ogromną rolę w przekładzie odgrywają względy pozajęzykowe. Zwolennicy inkluzywizmu idą z duchem języka angielskiego, ale usuwają z niego elementy patriarchalne, które mogą dyskryminować kobiety. Przeciwnicy inkluzywizmu pragną pozostać wierni dotychczasowej tradycji translatorskiej, ale starają się też zachować w nienaruszonej postaci patriarchalny świat Biblii, nie ukrywając, że pod wieloma względami powinien on pozostać modelem życia dla rodziny i wspólnoty wierzących. Można zatem przyjąć, że rzeczownik man to przyczółek, którego trzeba bronić lub go atakować, pragnąc, by odbiorca tekstu zachował lub zmienił swą wizję świata (nie zmienia to jednak faktu, że spór o tego rodzaju inkluzywizm jest na gruncie języka polskiego bezprzedmiotowy, ponieważ polszczyzna posiada termin "człowiek").

Ptak czy kura

Bardziej problematyczne wydają się inne rozwiązania zaproponowane przez tłumaczy TNIV, np. uzupełnianie, jak czyni to wspomniany najnowszy przekład niemiecki, Pawłowego "bracia", tak częstego w listach Apostoła, o "siostry", gdy brak do tego podstaw w oryginale. Ale czy nie o mężczyzn i kobiety chodziło Pawłowi? - argumentują tłumacze TNIV, powołując się chociażby na Flp 4, 1-2, gdzie Paweł w pierwszym wierszu zwraca się do adresatów: "bracia", by zaraz w następnym skierować napomnienie do dwóch wymienionych z imienia kobiet. A i czy w naszych kościołach prezbiter, głosząc homilię, nie rozpoczyna jej często od słów: "Bracia i siostry"?

Zgoda, powie ktoś, ale homilia to nie tekst natchniony. To prawda, ale także w polskich przekładach Biblii mamy do czynienia z propozycjami, które nawet jeśli nie są propagowane jako świadome działanie na rzecz inkluzywności, to na pewno dowodzą, że tłumacze mieli na względzie odbiór tekstu przez kobiety. Porównajmy Biblię Tysiąclecia i tzw. Biblię Paulińską, czyli nowy przekład Pisma Świętego przygotowany przez Towarzystwo Świętego Pawła. Np. w Liście św. Jakuba, gdzie Biblia Tysiąclecia mówi o tym, że: "Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie" (Jk 1, 12), i o tym, że "gniew męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej" (Jk 1, 20), w Biblii Paulińskiej czytamy: "Szczęśliwy człowiek, który mimo pokusy wytrwa w dobrym" i "Człowiek zagniewany nie postępuje według Bożej sprawiedliwości". Trudno nie uznać tego, co proponuje Biblia Paulińska, jako inkluzywności, skoro w oryginale mamy greckie słowo oznaczające wyłącznie "mężczyzna". Z podobnym rozszerzeniem semantycznym mamy do czynienia w przekładzie Rz 4, 8.

Problem inkluzywności pojawia się także w innych miejscach obu przekładów. Jeśli zapytamy, kto słuchał Jezusa w czasie Jego publicznej działalności, możemy uzyskać różne odpowiedzi, zależnie od tego, czy czytamy Biblię Tysiąclecia, czy Biblię Paulińską. Porównajmy dwie wersje

J 6, 10: "Jezus zatem rzekł: »Każcie ludziom usiąść!«. A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy" (BT). "Jezus polecił im: »Każcie ludziom usiąść«. (...) Usiedli więc, a liczba samych mężczyzn wynosiła około pięciu tysięcy" (BP, pokreślenie moje - A.G.). Czy za Jezusem szli tylko mężczyźni, czy też mężczyźni i kobiety? W oryginale mamy "ludzie/mężczyźni" bez "samych", jednak wersja, jaką proponuje Biblia Paulińska jest na pewno bardziej inkluzywna.

Podejście to dochodzi jeszcze wyraźniej do głosu w kluczowym dla wiary chrześcijańskiej twierdzeniu Pawła z Listu do Galatów (3, 26). "Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi", mówi Paweł w Biblii Tysiąclecia, natomiast w Biblii Paulińskiej czytamy, że "wszyscy przecież dzięki wierze w Jezusa Chrystusa jesteście d z i e ć m i Bożymi" (podkr. moje - A.G.). Chociaż zgodnie z literą w tym miejscu powinni być "synowie" (w oryginale ?í??), to przecież nie tylko o mężczyzn tu chodzi, co zresztą zrozumieli już tłumacze angielskiej Biblii Króla Jakuba, którzy w XVII w. zaproponowali w tym miejscu children zamiast sons.

Bardzo ciekawym miejscem, które może być probierzem stopnia inkluzywności przekładu, jest Mt 23,37, gdzie Jezus, płacząc nad Jerozolimą, mówi: "Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście" (Biblia Tysiąclecia). Słowa o ptaku i pisklętach, na które najczęściej nie zwracamy większej uwagi, są o tyle istotne, że jest to jedyna nowotestamentalna metafora opisująca Boga w kategoriach wyraźnie żeńskich. Skąd to wiadomo? Ano stąd, że w oryginale mamy nie "ptaka", lecz po prostu "kurę". Ponieważ jednak "kura" ani "kwoka" nie brzmią zbyt dobrze w polskim przekładzie, stąd nie tylko Biblia Tysiąclecia, lecz i Biblia Paulińska pozostaje przy "ptaku". Co martwi wiele teolożek i teologów, chociażby z tego powodu, że metafora ta uzyskała wizualny kształt w postaci pięknej mozaiki znajdującej się w kaplicy "Dominus flevit" (Pan zapłakał) na stokach Góry Oliwnej i przedstawiającej kwokę przygarniającą pod swoje skrzydła pisklęta.

Co ciekawe, wariant inkluzywny udało się zachować autorom innych przekładów, zarówno dawnych, jak i współczesnych: Wujek i Biblia gdańska (stara i nowa) proponują "kokosz"; tak samo bp Kazimierz Romaniuk w swojej Biblii warszawsko--praskiej.

Uczniowie i...

Czasami bywa i tak, że propagowanie śmielszych poglądów w teologii łatwiejsze jest w jednym, a trudniejsze w innym języku. Jedna z najwybitniejszych teolożek feministycznych, Elizabeth Schüssler Fiorenza, promuje w swoich pracach discipleship of equals ("uczniostwo równych"), czyli teorię, która ma uwypuklić równy udział mężczyzn i kobiet w tworzeniu zrębów chrześcijaństwa. Ułatwia jej to fakt, że angielskie disciple może oznaczać zarówno "ucznia", jak i "uczennicę", i dlatego posługując się angielskim przekładem Biblii, nie ma ona trudności z tym, by traktować disciples inkluzywnie, jako termin odnoszący się do obu płci. Gdybyśmy chcieli uzasadniać jej tezy w oparciu o przekład polski, musielibyśmy wszędzie w Nowym Testamencie do słowa "uczniowie" dopisać "i uczennice".

Nawet jednak jeśli nie chcielibyśmy niczego dopisywać, i tak lepsza byłaby w tym wypadku Biblia Paulińska. Pod koniec Listu do Kolosan (4, 15) Paweł pozdrawia niejakiego Nimfasa, ale w przypisie do tego wersu, pojawiającym się tylko w Biblii Paulińskiej, czytamy, że może chodzić tutaj o kobietę o imieniu Nimfa. To oznaczałoby, że także kobiety stały na czele Kościoła domowego. A więc może ma rację Elizabeth Schüssler Fiorenza...

Stosowanie języka inkluzywnego wertykalnego w przekładzie Biblii to z pewnością nadużycie, niemające uzasadnienia ani w zasadach przekładu, ani w obiektywnej teologii (stosowanie języka inkluzywnego wertykalnego w dyskursie teologicznym to temat na osobną dyskusję). Jeżeli chodzi o język inkluzywny horyzontalny, jest on, jak widać, już obecny w przekładach. Może spotykać się ze sprzeciwem, istotne jest jednak, abyśmy rozróżniali różne formy języka inkluzywnego, oddzielając nacechowane ideologią eksperymenty translatorskie od prób przekładu wyrastających z autentycznej troski o to, by orędzie Słowa Bożego docierało bez przeszkód do każdego człowieka, obejmując wszystkich bez wyjątku.

ALEKSANDER GOMOLA jest teologiem, językoznawcą i tłumaczem. Przygotowuje pracę doktorską poświęconą językowi teologii feministycznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2006