Przeoczona lektura

W szkicu “Moje dziecinne książeczki" (“Książki w Tygodniku", “TP" nr 50/04) próbowałam odtworzyć lektury mojego dzieciństwa. Oczywiście, spis ten obejmował zaledwie część lektur, zresztą dość typowych dla moich równolatków, zwłaszcza dla dziewcząt (mniej Karola Maya). Zabrakło tam wszakże jednego tytułu, który pragnę uzupełnić nie bacząc na pozorną bagatelność tego przeoczenia. Idzie mi o “Chatę wuja Toma", której autorką jest Herriet Elizabeth Beecher-Stove. Książka ta, wzruszająca i ckliwa, wyciskająca łzy z oczu ówczesnych młodocianych czytelników, odegrała niezwykłą rolę w historii niewolnictwa w Ameryce. W roku 1850 weszła w życie ustawa nakładająca na obywateli obowiązek denuncjowania zbiegłych niewolników. Napisana przez panią Stove powieść “Chata wuja Toma" stanowi protest wobec tej ustawy, ukazuje handel niewolnikami i ich tragiczne losy. Powieść została przetłumaczona na trzydzieści kilka języków i cieszyła się ogromną popularnością.

Ukazanie się książki wywołało wiele sporów w Ameryce, zwłaszcza w stanach południowych. Niektórzy historycy twierdzą, że powieść ta przygotowała umysły na wybuch wojny domowej w Stanach. Abraham Lincoln nazwał panią Stove “kobietą, która wygrała wojnę". Powieść, która odegrała wówczas tak doniosłą rolę i pośrednio przyczyniła się do zniesienia niewolnictwa w Ameryce, odrzucona została w latach późniejszych przez samych Afroamerykanów jako wyraz kolonialnego paternalizmu.

Od czasów dzieciństwa nie miałam w ręce “Chaty wuja Toma", ale domyślam się, że dzisiaj trudno byłoby mi przez nią przebrnąć, a tym bardziej polecać ją młodym czytelnikom. Ale wówczas wywarła ona na mnie niezapomniane wrażenie i myślę, że gdzieś bardzo głęboko zachowałam ślad pamięci o niej, kiedy w “Dzienniku amerykańskim" i w “Wierszach amerykańskich" pisałam o murzyńskiej rodzinie i o czarnym chłopcu słuchającym wykładu w uniwersyteckiej auli.

Powraca z tej okazji refleksja o wartościach literatury, której nie da się ocenić jedynie kryteriami doskonałości literackiej.

JULIA HARTWIG

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004